Od początku liczył się najlepszy serwis
Artykuł sponsorowany

Od początku liczył się najlepszy serwis

Maciej Oleksowicz, prezes Inter Cars
Maciej Oleksowicz, prezes Inter Cars Źródło: Materiały prasowe / Inter Cars
Najważniejsze były dwie rzeczy: zaufanie i konsekwencja – o początkach firmy, która powstała 35 lat temu oraz największych wyzwaniach, z którymi przedsiębiorstwo się mierzyło i będzie mierzyć – opowiada prezes Inter Cars, Maciej Oleksowicz.

Beata Anna Święcicka, „Wprost”: Gdybyśmy w 1990 roku powiedzieli polskim klientom (i nie tylko), że będą mogli zmienić opony jednym kliknięciem, to jak pan myśli, jaka byłaby reakcja?

Maciej Oleksowicz, prezes Inter Cars: Pewnie spojrzeliby na nas z niedowierzaniem albo uznali to za science fiction. Aby być szczerym, to opon nie zmieniamy jeszcze jednym kliknięciem, ale wybór i umówienie się na wizytę już tak. W 1990 roku komputery były rzadkością, a telefony komórkowe wydawały się luksusem z zachodnich filmów. Świat cyfrowy, jaki dziś znamy, był kompletnie poza zasięgiem wyobraźni przeciętnego użytkownika. Sam pamiętam, jak wielkim przełomem był pierwszy faks.

Początki Inter Cars to wycieczki z tatą na pocztę główną, aby wysłać fax’em zamówienie za granicę.

Gdyby ktoś wtedy powiedział, że za trzy dekady będziemy mogli kupować części samochodowe, umawiać się na serwis czy zamawiać opony online z dostawą do domu – uznalibyśmy to za bajkę.

Jak bardzo rynek części motoryzacyjnych zmienił się od lat 90? Co najbardziej zaskoczyłoby tamtych pierwszych klientów, poza wspomnianym „jednym kliknięciem”?

Z jednej strony zmieniły się narzędzia techniczne i szerokość asortymentu. Mamy nieporównywalnie więcej różnych znacznie bardziej skomplikowanych pojazdów. W Inter Cars mamy aktualnie ponad 750 tysięcy różnych produktów na stanie. To co jednak zmieniło się fundamentalnie to model sprzedaży. Kiedyś to kierowca wybierał część i przyjeżdżał z nimi do warsztatu, teraz pojazdy są tak złożone, a oferta tak szeroka, że to profesjonalista w warsztacie zajmuje się kompleksowo naprawą.

Jest rok 1990 – szaleje inflacja, państwowe molochy padają jeden po drugim, bezrobocie sięga zenitu. I pojawia się Inter Cars. Skąd pomysł, żeby wówczas wejść na rynek z własnym biznesem?

Pomysł był prosty – było zapotrzebowanie i był entuzjazm. Mój tata, Krzysztof Oleksowicz, był pasjonatem motoryzacji. Widział, że rynek potrzebuje części – że warsztaty, kierowcy, firmy transportowe szukają rozwiązań, których nikt wtedy nie oferował w sposób uporządkowany.

To była klasyczna przedsiębiorczość tamtych czasów – widzisz lukę i chcesz ją wypełnić. Oczywiście, ryzyko było ogromne, ale też była wolność i poczucie, że wszystko dopiero się zaczyna.

Inter Cars zaczynał jako mały, rodzinny biznes. Dziś to międzynarodowa firma obecna w ponad 20 krajach. Co pana zdaniem zadecydowało o tym, że się udało?

Nie lubię sformułowania „udało się”. Powinno być „zrobiliśmy to”. Najważniejsze były dwie rzeczy: zaufanie i konsekwencja. Od początku kierowaliśmy się tym, że chcemy mieć najwyższy poziom serwisu dla klienta – najszerszy asortyment, najszybsza dostawa, najwięcej wartości dodanych dla klienta. Kluczem była z pewnością szerokość asortymentu i filozofia „wszystko dla warsztatu pod jednym dachem”. Uczyliśmy się na własnych błędach, ale nigdy nie odchodziliśmy od wartości, które przyświecały nam od początku: przedsiębiorczość, zaangażowanie, partnerskie podejście.

Co było najtrudniejsze w tych pierwszych latach działalności?

Trudności było wiele – braki towarowe, brak systemów informatycznych, niepewność gospodarcza, galopująca inflacja. Ale chyba najtrudniejsze były momenty, w których tempo wzrostu wyprzedzało nasze możliwości organizacyjne. Były chwile kryzysowe, ale nigdy nie było myśli, że się poddajemy. Dla nas to była przygoda – trudna, ale ekscytująca.

Jaki moment z historii firmy pan szczególnie dobrze pamięta i z którego jest pan najbardziej dumny?

Jest ich wiele: wejście na giełdę w 2004 roku, ekspansja zagraniczna, budowa centrum logistycznego i uruchomienie nowego systemu ERP w Czosnowie w 2000 roku, budowa Centrum Logistycznego w Zakroczymiu. Kluczowy moment to jednak stworzenie modelu sprzedaży poprzez sieć partnerską, którą dziś nazywamy siecią filialną. To moment, kiedy nasi kluczowi klienci zawiesili szyld Inter Cars i zaczęli sprzedawać w całości nasz towar. To fundament na którym zbudowany jest dzisiejszy Inter Cars.

Inter Cars inwestuje w nowoczesne technologie, automatykę, logistykę. Jaki projekt lub innowacja szczególnie zmieniła sposób działania firmy?

To przede wszystkim logistyka oraz systemy zarządzania zapasem – to serce Inter Cars. Zbudowaliśmy unikalne algorytmy i systemy, które pozwalają dostarczać części do warsztatów wiele razy dziennie.

Dużym tematem w obecnych czasach jest digitalizacja – platformy e-commerce, aplikacje mobilne, integracje z oprogramowaniem warsztatowym. Technologie nie tylko usprawniają procesy, ale pozwalają nam lepiej rozumieć potrzeby klientów.

Sukces Inter Cars to nie tylko technologia i skala, ale też ludzie. Jak przez te lata zmieniło się podejście firmy do pracowników i budowania zespołu?

Budowanie kultury organizacyjnej to jeden z naszych priorytetów. Wiemy, że bez zaangażowanych ludzi żadna technologia nie pomoże. Stawiamy na coś, co w książce Richarda Branson’a zostało nazwane jako „intraprzedsiębiorca”. Tworzymy środowisko, w którym ludzie dostają maksymalną decyzyjność, ale też odpowiedzialność za obszary w których działają. Co ważne – wciąż wielu pracowników jest z nami od lat 90. To dowód, że jesteśmy wiarygodnym pracodawcą.

Czy dziś – z perspektywy ponad 30 lat – łatwiej prowadzić firmę niż w 1990 roku? A może wyzwania po prostu są inne?

Zdecydowanie inne. W 1990 roku największym wyzwaniem było nadążyć za wzrostem i budowanie od podstaw wielu procesów i struktur. Dziś to raczej optymalizacja i rozwój istniejących procesów. Mamy więcej narzędzi, technologii. Skala też dzisiaj jest znacznie większa i znacznie trudniej zebrać i przetworzyć informacje we wnioski i przewidywania jak rynek się rozwinie i zareaguje w przyszłości.

Czy w dzisiejszym świecie algorytmów, sztucznej inteligencji i automatyki, jest coś, co wciąż robi pan „po staremu”?

Rozmawiam z ludźmi. Bezpośredni kontakt, rozmowa twarzą w twarz, słuchanie – tego nie zastąpi żadna technologia. Staram się też regularnie odwiedzać nasze oddziały, centra logistyczne, rozmawiać z pracownikami i klientami. To pozwala mi lepiej rozumieć firmę i podejmować trafniejsze decyzje.

Czym Inter Cars jeszcze zaskoczy świat? Co w najbliższych latach będzie tym największym wyzwaniem?

Wbrew temu co się powszechnie mówi moim zdaniem nie będzie to elektromobilność. To raczej szansa, że będziemy pierwsi w zbudowaniu oferty części, ale także narzędzi i wiedzy do naprawy tych pojazdów.

Nowe technologie traktujemy jako szansę. Myślę, że największe wyzwania mamy dzisiaj wewnątrz naszej organizacji.

Jak skutecznie zarządzać tak dużą organizacją, jak skutecznie podejmować decyzje biznesowe, rekrutować i rozwijać naszą kadrę. I jak będąc tak dużą organizacją pozostać cały czas blisko rynku i naszego klienta – warsztatu samochodowego i mechanika.

Co poradziłby pan młodym przedsiębiorcom, którzy chcą dziś, w 2025 roku, startować z własnym biznesem?

Nie zgadzam się z tezą, że dzisiaj jest trudniej niż 30 lat temu. Są inne wyzwania, ale też inne szanse. Myślę, że jest mnóstwo nisz, gdzie można zacząć dobry biznes. Prawdziwa sztuka to odpowiednie skalowanie tego biznesu. A rady są raczej uniwersalne. Uczyć się na błędach, kierować się zarówno intuicją i pasją jak i twardymi liczbami, ciężko i wytrwale pracować, reinwestować środki w biznes (a nie konsumpcję).

Dziękuję za rozmowę.

Czytaj też:
Spedycja jest kobietą z charakterem
Czytaj też:
Elegancka ewolucja Victorii