Drogówka od dawna już prześciga się w wymyślaniu kolejnych pomysłów na zdyscyplinowanie niesfornych kierowców. Lubelscy policjanci nie jako pierwsi ukryli w niecodziennym miejscu fotoradar. W Krasnymstawie policjanci schowali fotoradar w starym żuku zaparkowanym na poboczu. Zdarza się też, że funkcjonariusze umieszczają urządzenie przy aucie, które rzekomo ma awarię, a kierowców przekraczających prędkość inny patrol zatrzymuje kilka kilometrów dalej. Bywa, że wykorzystują prywatne samochody, z których dokonują pomiarów.
Czy chowanie fotoradaru ma sens?Nie ma przepisów jednoznacznie określających, gdzie może stanąć urządzenie. Poszczególne jednostki policji same decydują o tym, gdzie postawią urządzenie. Jest jednak jeden wymóg: sprzęt musi zostać zainstalowany zgodnie z instrukcją, a ona wskazuje, że pomiar przez krzaki czy zza przedmiotów "zaciemniających promienie mikrofalowe" może zafałszować wynik. Tak więc, schowany fotoradar nieprecyzyjnie określi prędkość z jaką jechaliśmy, a uzyskany w ten sposób wynik można łatwo zakwestionować. Taka procedura ukrywania fotoradarów w miejscach najmniej oczekiwanych przez kierowców - ma sens - przekonuje Grzegorz Gorczyca, prezes stowarzyszenia Automobil Chełmski, zaznacza jednak, że wyłącznie wówczas, gdy dotyczy miejsc rzeczywiście niebezpiecznych, a nie jeśli ma wyłącznie cel fiskalny – mówi. Biuro Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji podkreśla, że umieszczenie fotoradaru w koszu na śmieci jest nieprawidłowym użytkowaniem urządzenia. Powinien on bowiem stać na trójnogu, a był umocowany na specjalnej półce w środku kontenera.
"Rzeczpospolita", dar