Na Draghim ciąży ogromna presja i oczekiwania ze strony rynków. Ocenia się, że Europejski Bank Centralny jest jedyną instytucją, która może podjąć odpowiednie kroki, by uratować euro. Zwłaszcza po deklaracjach Draghiego z początku sierpnia, że "EBC zrobi wszystko, co trzeba, by uratować euro. I wierzcie mi - to będą kroki wystarczające".
Draghi po tej deklaracji zyskał na czasie; teraz - jak pisze w poniedziałek francuski dziennik "Le Figaro" - "powinien przejść ze słów do czynów". Gazeta cytuje piątkową wypowiedź członka zarządu EBC, Benoit Coeure, który powiedział, że jego instytucja przygotowuje "program skupowania obligacji krótkoterminowych, któremu towarzyszą restrykcyjne warunki". Także "Financial Times" pisze w poniedziałek, że czwartkowe posiedzenie EBC będzie najbardziej oczekiwanym spotkaniem po wakacjach.
Ale skupowaniu obligacji Hiszpanii i Włoch, czego celem miałoby być obniżenie rekordowych kosztów obsługi długów tych dwóch krajów, sprzeciwia się prezes Bundesbanku Jens Weidmann, który - jak donosiła niemiecka prasa w ubiegłym tygodniu - miał nawet grozić swoją dymisją, jeśli do tego dojdzie. Według Weidmanna interwencja na rynku obligacji narusza zakaz finansowania państw poprzez emisję pieniądza i jest niezgodne z główną rolą EBC, jaką jest zapewnienie stabilizacji cen. Weidmann ostrzegł, że takie akcje pomocowe mogą "podobnie jak narkotyki wywołać uzależnienie", poza tym pieniądze od EBC zmniejszą presje rządów do przeprowadzenia niezbędnych reform. Niemcy tradycyjnie boją się też nadmiernej inflacji, jaką może spowodować "drukowanie pieniędzy".
Draghi przekonywał w środę w dzienniku "Die Zeit", że w celu zapewnienia stabilności euro, czasem niezbędne jest podjęcie przez EBC "nadzwyczajnych środków", które wykraczają poza standardową politykę. Jednocześnie Draghi dodał, że działania EBC będą przeprowadzane w ramach mandatu banku zakładającego utrzymanie stabilności cen.
Silne poparcie dla takich nadzwyczajnych działań na rzecz obniżenia rentowności obligacji zadeklarował m.in. prezydent Francji Francois Hollande, który spotkał się w ubiegłym tygodniu z premierem Hiszpanii Mariano Rajoyem. "Mandat EBC obejmuje stabilność cen i politykę monetarną. Jeśli mamy tak duże różnice w oprocentowaniu (obligacji), to interwencja EBC w imię polityki monetarnej jest uzasadniona" - powiedział Hollande.
Także sekretarz generalny Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) Angel Gurria wezwał w niedzielę EBC do "rozpoczęcia nieograniczonego zakupy obligacji". "Im wcześniej tym lepiej.(...) Stawką jest tutaj system, euro nie powinno być wystawiane na ryzyko. EBC powinien uczynić więcej, EFSF (Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej) i ESM (Europejski Mechanizm Stabilizacyjny) nie wystarczają".
Kiedy Draghi zapowiedział miesiąc temu swój plan po ostatnim spotkaniu Rady Prezesów EBC, zastrzegł, że EBC będzie kupowało obligacje dopiero po spełnieniu restrykcyjnych warunków. Po pierwsze po tym, jak dany kraj wystąpi z wnioskiem o pomoc z funduszy ratunkowych strefy euro - EFSF lub ESM. To oznacza, że zobowiąże się do reform. I dopiero, kiedy EFSF lub ESM miałyby kupować długoterminowe obligacje na rynku pierwotnym, EBC mógłby kupować na rynku wtórnym obligacje krótkoterminowe.
To oznacza, że EBC nie zrobi swego kroku, dopóki premier Hiszpanii nie podpisze planu reform zobowiązującego kraj do uzdrowienia finansów publicznych i zgody na nadzór, czy wywiązuje się z tych zobowiązań. "EBC nie popełni tego samego błędu, co latem 2011, kiedy skupował dług hiszpański i włoski bez otrzymania gwarancji politycznych co do wdrożenia rygorystycznej polityki budżetowej przez te kraje" - powiedział cytowany przez "Le Figaro" szef ekonomistów Oddo Securities Bruno Cavalier. To aluzja do sytuacji sprzed roku, kiedy ówczesny szef EBC Jean-Claude Trichet listownie zobowiązał ówczesnego premiera Włoch Sylvio Berlusconiego do reform, których ten jednak ostatecznie nie dotrzymał.
- Rajoyowi pozostało więc cztery dni, jeśli chce, by Draghi mu pomógł - dodaje Cavalier.
Z kolei agencja Bloomberg powołując się na dwóch anonimowych urzędników EBC podała, że Draghi może czekać z opublikowaniem planu wykupu obligacji rządowych krajów dotkniętych kryzysem do czasu wydania przez niemiecki Trybunał Konstytucyjny 12 września orzeczenia o zgodności przepisów regulujących ESM z niemiecką konstytucją.
Według różnych analityków, EBC może natomiast już w czwartek kolejny raz obniżyć oprocentowanie pożyczek dla banków do 0,5 proc., zważywszy na obawy przed powrotem głębszej recesji w strefie euro.
Jako ocenia tygodnik "The Economist", najważniejsze pytanie dotyczy teraz postawy niemieckiego rządu: w jakim stopniu kanclerz Angela Merkel popiera stanowisko wyrażane przez prezesa Budesbanku Weidmanna. "Mimo wszystko wydaje się, ze łatwiej przejdzie wspieranie państw przez EBC niż zwrócenie się do Bundestagu o większe środki ratunkowe lub euroobligacje" - pisze tygodnik. Zauważa też, że EBC nie może uratować euro, bo u podstaw problemów euro jest kryzys polityczny, a nie walutowy czy finansowy. EBC może więc jedynie kupić czas dla polityków.
Draghi wystąpią w poniedziałek po południu przed komisją ds. walutowych i gospodarczych Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Posiedzenie odbędzie się za zamkniętymi drzwiami.
mp, pap