Bank pozwał frankowiczów o 4 miliony złotych! Tak wpadli w pułapkę

Bank pozwał frankowiczów o 4 miliony złotych! Tak wpadli w pułapkę

Kredyt frankowy
Kredyt frankowy Źródło: Materiały prasowe
W 2007 r. pozwani pożyczyli 2 miliony złotych na okres 30 lat. W 10 lat spłacili milion. Mimo wszystko, na skutek wzrostu kursu franka, nie byli w stanie spłacić reszty długu. W 2018 r. bank pozwał ich o ponad 4 miliony złotych, z odsetkami blisko 5 milionów. Jednak 24 czerwca tego roku Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo banku w całości.

Konstytucja Rzeczypospolitej w art. 76 nakazuje chronić konsumentów m.in. przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi. Zdaniem sądu z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w tej sprawie.

Przede wszystkim umowa kredytu odnosiła się standardowo do tabel kursowych ustalanych samodzielnie przez bank, co dawało mu możliwość dowolnego kształtowania zobowiązania drugiej, słabszej strony umowy. Po drugie, co jest również standardem – umowa zawierała ukrytą opłatę w postaci tzw. spread’u walutowego. Oznacza to, że bank pobierał od kredytobiorcy, na wzór kantoru, opłatę za wymianę waluty, podczas gdy faktycznie nie świadczył takiej usługi.

Jednak to nie jest sedno problemu. Sąd Okręgowy w Warszawie sięgnął głębiej i odpowiedział na zadawane często pytanie – czy strony ponosiły takie same ryzyko kursowe? Czy umowa w tym zakresie była sprawiedliwa? Pełnomocnicy banków często wskazują, że wszystko było z kredytami frankowymi w porządku, bo przecież jeśli kurs franka spadłby, stroną stratną byłby bank a nie kredytobiorca... więc umowa była uczciwa. Okazuje się, że nie.

Gwóźdź do trumny banku

Umowa przenosi całe ryzyku kursowe na konsumentów. W uzasadnieniu wyroku czytamy: „Po wypłacie kredytu Bank otrzymuje jego zwrot w ratach z umówionymi odsetkami stosownie do harmonogramu spłat wyrażonego w walucie obcej. Ewentualny wzrost kursu waluty nie ma wpływu na zwiększenie się świadczenia należnego Bankowi obliczonego w tej walucie, bank zarabia natomiast na kredycie nawet w sytuacji spadku kursu. Jednocześnie w przypadku wzrostu kursu waluty, konsument, aby spełnić świadczenie o tej samej wysokości w walucie obcej zmuszony jest wydatkować coraz większe kwoty w PLN. Niezależnie od wysokości kursu, bank jest w stanie uzyskać świadczenie przewidziane dla niego w umowie, tymczasem ciężar spełnienia tego świadczenia spoczywa całkowicie na konsumencie".

Krótko mówiąc, bank zarabia zawsze na odsetkach wyrażonych we franku. Kredytodawca zawsze uzyska swoje wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. Sytuacja banku jest stabilna. Na ryzyko kursowe jest wystawiony tylko klient. Owszem, zyska jeśli kurs franka spadnie, jednak straci jeśli ten kurs wzrośnie. Nikt jednak nie wspomniał, że w okresie 30 lat kurs każdej waluty jest po prostu nieprzewidywalny, a ryzyko kursowe nie do oszacowania.

Ryzyko wyjaśnione niewystarczająco

Sąd nawiązał do wywodzącego się z prawa unijnego obowiązku przedstawiania istotnych dla konsumenta kwestii jasnym i prostym językiem. W każdej umowie frankowej znajdziemy bardzo formalne poinformowanie o ryzyku wzrostu raty i kapitału przy wzroście kursu franka. To jednak nie wystarczy. Zgodnie z uzasadnieniem wyroku bank nie przedstawił klientom w sposób wystarczająco zrozumiały skali ryzyka kursowego, jakie ponoszą i wypływających dla nich konsekwencji ekonomicznych.

Czytaj też:
Zła wiadomość dla frankowiczów. Niejasności prawne mogą potrwać latami

Spłacaliście kredyt bezpośrednio w walucie? Nic to nie zmienia w sprawie!

Jeszcze kilka lat temu kredytobiorcy często przegrywali w sądach z bankami, jeśli na fali ustawy antyspreadowej zawarli z bankiem aneks i rozpoczęli spłatę kredytu bezpośrednio we franku szwajcarskim. Obecnie utarła się linia orzecznicza, zgodnie z którą, taki fakt nie ma żadnego wpływu na wynik procesu. Kwestia ta wypłynęła w niniejszej sprawie.

Sąd słusznie zauważył, że już sam kodeks cywilny wskazuje, iż badania ważności umowy dokonujemy na chwilę jej zawarcia. Fakty, które miały miejsce później, nie powinny mieć żadnego wpływu na tę ocenę. Dlaczego? Celem badania umowy pod kątem zawarcia przez nią tzw. klauzul abuzywnych jest wykrycie mechanizmów, które przedsiębiorca zaszywa w umowie na niekorzyść konsumenta, a nie fakt, czy faktycznie z tych mechanizmów korzystał. Dzieje się tak z jednej ważnej przyczyny. Skoro umowa zawierana jest na długi okres, to mogłoby się zdarzyć, że w okresie kilku lat przedsiębiorca faktycznie korzystałby z zagwarantowanej sobie przewagi i np. pobierał spread, a w innym okresie już nie korzystałby z tej przewagi i nie pobierał spread’u. Co wtedy? Umowa jest ważna w okresie niekrzywdzenia konsumenta, a nieważna w okresie jego krzywdzenia? To oczywiście niewykonalne. Dlatego sąd ocenia jedynie chwilę zawarcia umowy. Liczy się sam fakt zaszycia w umowie potencjalnej możliwości wykorzystania przewagi przedsiębiorcy nad konsumentem przez np. wprowadzenie ukrytej opłaty.

W mojej opinii wyrok, choć jeszcze nieprawomocny, jest słuszny i sprawiedliwy. Oczywiście „kwestia frankowa” ma różne oblicza i wiele osób ma do niej inne podejście niż Sąd Okręgowy w Warszawie, szczególnie kredytobiorcy złotówkowi z roku 2008. Swoją drogą – chwała im za przezorność. Nie możemy jednak ignorować faktu, że ok 75 proc. kredytów hipotecznych udzielonych w roku 2008 to kredyty waloryzowane frankiem szwajcarskim[1]. Czy to możliwe, że 75 proc. osób zaciągających kredyty w roku 2008 była skrajnie nieodpowiedzialna i miała skłonności do hazardu? Zastanówmy się co łączyło tych ludzi. Wszyscy zaciągnęli kredyt... w banku. Nie zapominajmy, że bank jest instytucją zaufania publicznego. Jeśli w 2008 r. doradca klienta hipotecznego w banku mówił, że ta oferta jest najkorzystniejsza, to klient po prostu przyjmował, że ta właśnie oferta jest dla niego najkorzystniejsza. Dlatego nie bez powodu od banków powinniśmy wymagać najwyższych standardów informacyjnych.


[1] INFORMACJA w zakresie skutków projektu ustawy o sposobach przywrócenia równości stron niektórych umów kredytu i umów pożyczki. Wpływ na instytucje kredytowe; URZĄD KOMISJI NADZORU FINANSOWEGO, WARSZAWA, 2016 s. 20.

Czytaj też:
Poradnik Krzysztofa Oppenheima: Jak wyjść z długów? Oni mają na to sposób

Źródło: Wprost