Mowa o wykorzystaniu „potencjału”, jaki kryje się w tzw. elektronicznym postępowaniu upominawczym, zwanym potocznie e-sądem.
Stosowną metodę uzyskania w błyskawicznym tempie prawomocnego wyroku opracowali bankowcy. Nie przejmując się wcale, że nagminnie stosowane stosowana technika, delikatnie mówiąc, nie licuje z powagą instytucji publicznego zaufania i może zostać zakwalifikowana jako oszustwo sądowe. A co najmniej jako działanie podstępne i ze wszech miar karygodne.
Ale przecież nie od dziś wiadomo, że cel uświęca środki.
Przed przedstawieniem bankowego sposobu na błyskawiczny wyrok, pozwolę sobie raz jeszcze zacytować powszechną opinię na temat „postępowań” przed e-sądem: to istna kpina z wymiaru sprawiedliwości. Sprawdźmy to na konkretnym przykładzie.
Powaga rzeczy nieosądzonej
Mam przed sobą sprawę z 2017 r., która została skierowana do lubelskiego e-sądu. Wierzycielem jest bank. Warto nadmienić, że jest to instytucja o mocno wątpliwej reputacji. Pozew o zapłatę ma datę 23 listopada 2017 r., a nakaz zapłaty jest z dnia 13 grudnia 2017 roku. Pewnie został wysłany kilka dni później do strony pozwanej.
Co zatem jest w treści pozwu? Otóż jest to sprawa tzw. kredytu frankowego, gdzie wartość przedmiotu sporu opiewa na ponad 1,4 mln zł. W tym powód wylicza, że 1,3 mln zł jest to należność główna, a ok.100 tys. zł – inne koszty naliczone przez bank.
Referendarz sądowy pani Halina S. dała w pełni wiarę „na słowo” przedstawionym wyliczeniom i wydała w błyskawicznym tempie nakaz zapłaty, z kwotą wskazaną przez bank jako wartość przedmiotu sporu. Oczywiście, w pkt. I nakazu zapłaty, sąd lojalnie informuje stronę pozwaną, iż (cytuję):
„Nakaz zapłaty został wydany na podstawie twierdzeń powoda, niezweryfikowanych na podstawie dowodów przez sąd”.
Zajmijmy się teraz drugą stronu sporu – domniemanym dłużnikiem. Gdyby tenże nie odebrał pozwu (z nakazem zapłaty) lub na otrzymaną korespondencję nie odpowiedział, bank miałby prawomocny wyrok już pod koniec stycznia 2018 roku. Czyli w ciągu dwóch miesięcy od przesłania pozwu do sądu.
A mowa o sprawie „frankowej”, które nierzadko ciągną się w sądach nawet ponad 5 lat i bank mocno musi się napocić, aby wykazać, skąd wzięła się w pozwie wartość przedmiotu sporu znacznie wyższa (niemal dwukrotnie), niż udzielony przed dziesięcioma laty kredyt…
Jak pokazuje praktyka, prawdopodobieństwo, że sprawa skierowana do e-sądu zakończy się „szybką egzekucją” wynosi grubo ponad 90 proc.
Bowiem do niedawna ledwie 4 proc. pozwanych skutecznie składało sprzeciw od nakazu zapłaty, wydany przez e-sąd. Pomimo faktu, że na stosowną odpowiedź wystarczy poświęcić nie więcej niż kilka minut.
Jednak, jak dość często to podkreślam, w naszym pięknym kraju procedury windykacyjne opierają się niemal wyłącznie na niewiedzy dłużników. Można uznać to za postępowanie tak samo moralne, jak oszukiwanie niewidomych przy wydawaniu reszty.
Czytaj też:
Twoja firma tonie przez pandemię? Tak możesz ją ratować
Adresowy zawrót głowy, czyli okazja czyni oszusta
Najkorzystniejsza sytuacja dla powoda to nieodebranie pozwu przez pozwanego, który niedługo po tym dowiaduje się nieoczekiwanie, że ma zajęte wszystkie konta bankowe oraz ściągnięte z tych rachunków środki. Zwykle wtedy wpada w panikę, uznając, że jest już „pozamiatane”, bo przecież taki wyrok wydał sąd.
I tu się pojawia bardzo ważna kwestia: adres, który podaje powód w treści pozwu. A może wskazać tenże na jeden z wielu sposobów. Poniżej przedstawiam różne możliwości wyboru:
• adres zameldowania – wedle wiedzy powoda (może być nieaktualny!),
• adres zamieszkania – wedle wiedzy powoda (może być nieaktualny!),
• adres z umowy o kredyt – może być to adres „historyczny”,
• adres do korespondencji pozwanego, który figuruje w systemie danego banku (często nie jest aktualizowany, mimo wysłania przez klienta danych o zmianie),
• adres zgodny z miejscem prowadzenia działalności z bazy CEiDG (jeśli pozwany jest przedsiębiorcą lub byłym przedsiębiorcą),
• adres do korespondencji, zgodny z miejscem prowadzenia działalności z bazy CEiDG (jeśli pozwany jest przedsiębiorcą lub byłym przedsiębiorcą),
• adres z bazy PESEL, którym dysponują m.in. sądy (pozwani zazwyczaj wiedzy o tej bazie nie mają, ani tym bardziej – jaki ich adres tam się znajduje).
Bez względu na to, który adres zostanie wpisany do pozwu (wpisuje się niemal zawsze jeden), trudno zarzucić wprost pełnomocnikowi powoda, że działał w złej wierze, jeśli „nie trafi” i poda zły adres. Jeśli tak się zdarzy, pozew nie zostanie odebrany przez pozwanego.
Są jednak sytuacje, kiedy powód doskonale zna aktualny adres pozwanego, a mimo to „chybi” w podaniu tego właściwego w pozwie o zapłatę.
Tę haniebną sztuczkę bankowcy opanowali do perfekcji, co pozwala znacząco zwiększyć szanse na uzyskanie tytułu egzekucyjnego w tempie Pendolino. Dodajmy w tym miejscu, że eliminacja fikcji doręczeń, wprowadzona niedawno temu do Kodeksu postępowania cywilnego, nie obejmuje EPU.
Zachętą dla zastosowania tej metody jest – jak dotąd – brak żadnych sankcji za takie „pomyłki”. Parafrazując tytuł znanego dzieła Dostojewskiego, czyn taki można opisać: zbrodnia i brak kary.
Czytaj też:
Jak się wyplątać z pętli zadłużenia? Uważaj na „dobre” rady ekspertów finansowych
Zbrodnia i brak kary
Obnażenie opisanej metody jest równoznaczne z postawieniem instytucjom finansowym bardzo poważnych zarzutów. Są to bowiem działania stojące w jawnej opozycji do etyki zawodowej prawnika, na dodatek – dokonywane z premedytacją. I niemal powszechne.
Czas na przedstawienie dowodów. Przeanalizowałem sprawy moich trzech klientów, które w okresie ostatnich kilku miesięcy trafiły właśnie do e-sądu w Lublinie.
W każdym z poniższych przypadków – co jest bardzo ważne – dłużnik był w stałym kontakcie z bankiem i w kolejnych pismach podawał aktualny adres zamieszkania (lub adres do doręczeń). Więc w okresie „tworzenia” pozwu, za każdym razem powód miał pełną wiedzę, jaki adres powinien wpisać w treści pozwu, aby przesyłka trafiła do strony pozwanej.
A oto jak się przedstawia statystyka zgodności adresu prawidłowego strony pozwanej oraz tego, który powód wpisał w treści pozwu. Imiona pozwanych są zmienione, reszta się zgadza, co mogę udowodnić, w sytuacji gdyby powstała wątpliwość w kwestii wiarygodności przedstawionych danych.
1. Pan Jerzy
• 8 pozwów w e-sądzie
• 5 zostało wysłanych na zły adres
Te trzy pozwy prawidłowo wysłane – to trzy sprawy z jednego banku, a tym bankiem, który podał właściwy adres pozwanego, był Credit Agricole.
2. Pani Jolanta
• 3 pozwy w e-sądzie
• 3 zostały wysłane na zły adres
W tym przy jednym pozwie bank dwa razy podał zły adres, tj. jeden pozew wysłany na zły adres wrócił do e-sądu z taką adnotacją, więc powód został zawezwany do podania adresu aktualnego i bank znowu „chybił” – więc w sumie były to cztery „błędy” w trzech pozwach.
3. Pani Izabela
• 11 pozwów w e-sądzie
• 11 pozwów zostało wysłanych na zły adres
Były to trzy różne adresy pozwanej, w tym jeden zupełnie przypadkowy, zaś dwa mocno historyczne.
Uwaga! Mówimy wyłącznie o pozwach, w których powodem był bank. Łącznie brało udział w tych działaniach osiem różnych banków (mowa o sprawach opisanych powyżej), w tym trzy największe w Polsce – a w każdym przypadku pozwany prowadził z bankiem korespondencję (m.in. składał wnioski o niższe raty lub o wakacje kredytowe, czasem reklamacje).
Bezspornym stwierdzeniem jest, że nie może tu być mowy o przypadku.
Jakie zatem sankcje można zastosować wobec tak amoralnego i upowszechnionego działania? Czy można taki czyn podciągnąć pod kodeks karny, zarzucając pełnomocnikowi powoda oszustwo sądowe?
Nie jest to oczywiste, ani proste. Niemniej jednak istnieją przesłanki, aby takie działania nie tylko piętnować i nazywać po imieniu, ale także uznać jako naruszenie art. 286 kodeksu karnego, co potwierdzają poniższe opinie.
Piotr Paduszyński, adwokat – Kancelaria Adwokacka Piotr Paduszyński:
Już w 1936 roku Sąd Najwyższy orzekając na gruncie kodeksu karnego z 1932 r. stwierdził, że „roszczenie powoda, oparte na świadomie dla niego nieprawdziwych twierdzeniach lub fałszywych dowodach, uzasadnia przyjęcie, że przez żądanie od Sądu zawyrokowania w przedmiocie tych roszczeń, doprowadza on inną osobę (sędziego) za pomocą wprowadzenia jej w błąd do niekorzystnego rozporządzenia mieniem pozwanego. Okoliczność, że ustawa daje pozwanemu możność bronienia się przed roszczeniem powoda, jest obojętną”.
Jest to wyrok z dnia z dnia 2 stycznia 1936 r. w sprawie K 1539/35.
Pogląd ten jest do dzisiaj aktualny. Nie istnieje przy tym żaden powód, aby odmiennie traktować świadomie fałszywe twierdzenia powoda o adresie pozwanego, jeżeli w ten sposób by miał uzyskać tytuł wykonawczy uprawniający go do egzekucji, z pominięciem możliwości obrony przez pozwanego.
W przypadku elektronicznego postępowania upominawczego, jeżeli w pozwie jest wskazany adres pozwanego zgodny z tym, jaki widnieje w systemie PESEL, to chociażby pozwany go nie odebrał, bo mieszka gdzie indziej, nakaz zapłaty się uprawomocni i będzie mógł być skierowany do egzekucji.
Jeżeli pełnomocnik powoda, przygotowując pozew, wiedział, że pozwany pod tym adresem jednak nie mieszka, a mimo to fałszywie go podał sądowi by doprowadzić do niezasadnego powstania tytułu egzekucyjnego z pozbawieniem pozwanego możliwości obrony, to może ponieść odpowiedzialność karną za oszustwo z art. 286 k.k.
Powód nie jest bowiem uprawniony do podawania byle jakiego adresu pozwanego, który mu akurat do głowy przyjdzie.
Jest zobowiązany podać adres zgodny ze swoją najlepsza wiedzą, co wynika wprost z art. 3 k.p.c., który stanowi że „strony i uczestnicy postępowania obowiązani są dokonywać czynności procesowych zgodnie z dobrymi obyczajami, dawać wyjaśnienia co do okoliczności sprawy zgodnie z prawdą i bez zatajania czegokolwiek oraz przedstawiać dowody”.
Proces cywilny rządzi się zasadą prawdy i pisząc pozew nie można o tym zapominać w jakiejkolwiek jego części.
Czytaj też:
Procesuje się z bankami i oddłuża Polaków. Tak żartuje sobie z windykatorów i bankowców
Dariusz Artur Raczkiewicz – Kancelaria Adwokacka Adwokat Dariusz Raczkiewicz:
W związku z funkcjonowaniem trybu procedowania przewidzianego dla Elektronicznego Postępowania Upominawczego dochodzi do istotnych aberracji związanych z wydawaniem przez e-sąd orzeczeń, które zapadały bez udziału stron pozwanych.
Na skutek nasilających się zastrzeżeń w tym zakresie ujawniono, że jedną z głównych przyczyn tego rodzaju sytuacji było niewłaściwe wskazywanie danych adresowych w pozwach.
W następstwie tego, wobec nieracjonalnego nasilenia się tych tendencji, również ze strony osób prawnych (np. banków), korzystających z profesjonalnych pełnomocników, zaistniała konieczność przeanalizowania tego zjawiska w aspekcie dopuszczalnych kwalifikacji karnych.
Typ podstawowy przestępstwa oszustwa, określanego potocznie wyłudzeniem (art. 286 k.k.), należy do grupy najczęściej popełnianych występków przeciwko mieniu.
Z uwagi na postępujące zmiany w sferze gospodarczej oraz nasilenie się nowych sposobów kryminalnej aktywności w tym zakresie, w 1997 r. wprowadzono do kodeksu karnego typy szczególne oszustw. W ten sposób wyodrębniono postać oszustwa komputerowego (art. 287 k.k.), kredytowego (297 k.k.) oraz ubezpieczeniowego (art. 298 k.k.).
Niestety, nie zdecydowano się wówczas (ani później) na dokonanie podobnego zabiegu w odniesieniu do zespołu zachowań składających się na konstrukcję „oszustwa sądowego”. W konsekwencji, w aktualnym systemie karnym, poza zakresem jednoznacznie sprecyzowanej regulacji prawnej (normy prawnej) pozostają wszelkiego rodzaju działania uczestników procesu ukierunkowane na e-sąd.
Jak wykazują doniesienia prasowe oraz analizy prowadzone przez osoby fizyczne, wskazywane w e-pozwach adresy pozwanych bywają celowo zmieniane.
Następuje to najczęściej poprzez zamieszczanie nieaktualnych danych. W rezultacie tych zabiegów, nieuczciwe podmioty prowadzą do sytuacji, w której wszelkie pisma procesowe kierowane przez e-sąd do pozwanego ekspediowane są na niewłaściwy adres, a w konsekwencji – nie są mu przekazywane.
Opisane sytuacje faktyczne znajdują odbicie w orzecznictwie, które z trudnych do wyjaśnienia przyczyn nie jest jednak eksponowane w wymiarze publicznym. Przykładem tego rodzaju rozstrzygnięcia, jednoznacznie kwalifikującego wskazane wyżej zachowania, jest wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z dn. 21.04.2015 r. (Sygn. akt IV Ka 1/15).
Jak wynika z jego uzasadnienia, cytuję:,,Oszustwo sądowe nie musi dotyczyć wprowadzenia w błąd co do meritum sprawy. W tak specyficznym postępowaniu jakim jest postępowanie upominawcze, wystarczy wprowadzenie w błąd co do adresu zamieszkania. Trzeba mieć bowiem na uwadze, iż jest to dość odformalizowane postępowanie. Orzeczenia wydawane są bowiem jedynie w oparciu o twierdzenia powoda i wskazane przez niego dowody. W takim postępowaniu wysłanie nakazu zapłaty na zły adres pozbawia pozwanego możliwości złożenia sprzeciwu a w konsekwencji doprowadza do niekorzystnego rozporządzenia jego mieniem w postaci zasądzenia od niego danej kwoty pieniężnej”.
W przypadku procedowania e-sądu w zakresie wydawania nakazów zapłaty zasądzających określone roszczenia mamy niewątpliwie do czynienia z aktywnością polegającą na,,rozporządzaniu mieniem”, które jest znamieniem przestępstwa z art. 286 k.k.
Wskazanie przez autora pozwu złożonego w trybie EPU niewłaściwych danych dotyczących strony powodowej, może powołać eliminację strony postępowania z uczestnictwa w procesie z wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami.
Z uwagi na fakt, że ujawnienie tych niezgodnych z rzeczywistością wskazań, w ramach aktywności e-sądu, może być niemożliwe na skutek wewnętrznej specyfiki jego funkcjonowania, każdy tego rodzaju przypadek może być kwalifikowany jako usiłowanie dokonania oszustwa sądowego (art. 13 § 1 k.k. w zw. z art. 286 § 1 k.k.).
W sytuacji skutecznego doprowadzenia do rozporządzenia mieniem pokrzywdzonego przez e-sąd, na skutek wskazania przez stronę powodową niewłaściwego adresu, zasadne jest kwalifikowanie tego rodzaju sytuacji w kategoriach dokonania oszustwa sądowego (art. 286 § 1 k.k.).
Ze względu na specyfikę konstrukcji przestępstwa oszustwa, konieczne jest wykazanie, że zostało ono dokonane w zamiarze bezpośrednim, czyli sprawca chciał popełnić przestępstwo (a nie wyłącznie na to się godził).
Ten rygorystyczny element woli jest często trudny do udowodnienia. W teorii oraz orzecznictwie przyjmuje się jednakże, iż częstotliwość (powtarzalność) określonych zachowań, prezentowanych przez sprawcę w podobnych sytuacjach, może być istotną okolicznością w zakresie oceny przestępczego zamiaru.
Dodatkowo, podczas rozważań w zakresie analizowanego występku konieczne jest wykazanie, iż podstępne zachowanie sprawcy faktycznie zdeterminowało świadomość osób fizycznych wchodzących w skład sądu. Czynności te wydają się niezbędne, zważywszy, iż dla bytu oszustwa sądowego popełnionego w trybie EPU konieczne jest wystąpienie znamienia polegającego na wprowadzeniu w błąd organu orzekającego.
Krzysztof Oppenheim – ekspert finansowy, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się m.in. w antywindykacji, pomocy frankowiczom oraz zadłużonym przedsiębiorcom, a także w upadłości konsumenckiej. Wiceprzewodniczący Zespołu Roboczego ds. Upadłości i restrukturyzacji, działającego w ramach Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców. Założyciel Fundacji Praw Dłużnika „Dłużnik też Człowiek”. Od lipca 2016 roku prowadzi kancelarię antywindykacyjną.Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.