We wtorek złoty był najsłabszy wobec euro od 13 lat – za jeden euro trzeba było zapłacić 4,80 zł. Zareagował Narodowy Bank Polski, który najpierw oświadczył, że zjawisko to „nie jest spójne z fundamentami polskiej gospodarki, ani też z kierunkiem prowadzonej polityki pieniężnej NBP”, a po zamknięciu sesji poinformował, że interweniował na rynku walutowym, sprzedając za złote „pewną ilość walut obcych”. Zatrzymało to spadek wartości złotego, ale nieznacznie: na chwilę spadła do poziomu poniżej 4,70 zł, ale wieczorem znów był powyżej 4,74 zł.
Kurs złotego. W środę interweniowało Ministerstwo Finansów
Środa przyniosła dalsze spadki. W pewnym momencie za euro było trzeba zapłacić już ponad 4,83 zł, a za dolara ponad 4,35 zł, najwięcej od 2001 r. Dla porównania, w połowie lutego te kursy oscylowały wokół 4,50 i 3,96 zł – przypomina „Rzeczpospolita”. Po południu polska waluta odrobiła część strat, w czym pomogła interwencja Ministerstwa Finansów. Poinformowało ono, że „środki walutowe znajdujące się w jego dyspozycji będą wymieniane przede wszystkim na rynku walutowym w odpowiedniej skali. Wymiana tych środków w NBP będzie miała charakter uzupełniający”.
Zdaniem ekonomistów, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita”, interwencja ministerstwa będzie skuteczniejszym narzędziem stabilizacji złotego niż interwencje banku centralnego, które albo byłyby kosztowne, albo odniosłyby skutek tylko w krótkim terminie. Na tym arsenał możliwości jednak się nie kończy.
Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport
Arkadiusz Balcerowski, analityk z Noble Funds TFI, zwrócił uwagę, że długotrwały skutek mogłoby przynieść ogłoszenie porozumienia z Brukselą w sprawie wypłaty pieniędzy z Krajowego Funduszu Odbudowy.. – Pamiętajmy, że wojna na Ukrainie prawdopodobnie wymusi na UE zwiększenie wydatków na obronność, a także szybszą, ale i droższą, transformację energetyczną. W takim środowisku środki unijne powinny mieć jeszcze większe znaczenie z punktu widzenia kursu walutowego – dodał.