Wychowanie dzieci jest kosztowne w każdym kraju, ale w niektórych miejscach globu drenuje portfel wyjątkowo głęboko. Jefferies Financial Group, amerykański bank inwestycyjny, sprawdził, w których krajach rodzice szczególnie dużo środków muszą wyłożyć przez 18 lat życia dziecka. Z ich ustaleń wynika, że najdroższe jest posiadanie dziecka w Korei Południowej, na drugim miejscu w zestawieniu znajdują się Chiny. Serwis CNN, który opisuje wyniki badania, wyjaśnia, że składają się na to przede wszystkim wysokie koszty przedszkoli, a następnie edukacji w obu tych krajach.
W Azji rodziny z więcej niż jednym dzieckiem są rzadkością
W obu krajach powszechne jest również wysyłanie dzieci na korepetycje, które zajmują uczniom nawet kilka godzin dziennie. Wprawdzie również polscy uczniowie chodzą na dodatkowe zajęcia, ale jednak ich intensywność w niczym nie dorównuje zajęciom przeznaczonym dla młodych Koreańczyków, Chińczyków i Japończyków. Potrzeba dokształcania się na dodatkowych kursach jest motywowana przekonaniem rodziców, że ich dzieci muszą się dostać na jedną z czołowych publicznych uczelni, bo karierę na najwyższych szczeblach w administracji, polityce czy nauce mogą osiągnąć tylko absolwenci najbardziej prestiżowych kierunków. Presja jest ogromna, więc wykształcenie dzieci wiąże się z bardzo wysokimi kosztami.
Analitycy Jefferies Financial Group zwrócili uwagę, że o ile w Europie i Stanach Zjednoczonych czymś naturalnym jest posiadanie dwojga czy trojga dzieci, to w Azji rodziny z więcej niż jednym dzieckiem są rzadkością. Koreańskie czy chińskie rodziny pokładają więc wszystkie nadzieje i oczekiwania w jednym dziecku i nie szczędzą środków, by osiągnęło sukces zawodowy – bez względu na koszty.
Na trzecim miejscu rankingu krajów, w których wychowanie dzieci jest najdroższe, znalazły się Włochy. Niestety, CNN, który dotarł do raportu, nie wyjaśnia, dlaczego wychowanie dzieci we Włoszech ma być wyraźnie droższe niż w innych krajach europejskich. Szkoła i przedszkola są tam bezpłatne.
Kredyty studenckie pomagają udźwignąć ciężar edukacji
CNN zauważa, że w chińskich realiach rodzice muszą wyłożyć około 22 tys. dolarów, by dziecko skończyło uczelnię wyższą. To mniej niż koszt rocznej nauki na najlepszych amerykańskich uczelniach, więc jak wyjaśnić, że Stany Zjednoczone nie znalazły się na liście? Zdaniem serwisu, odpowiada za to system pożyczek, które studenci zaciągają na początku studiów i spłacają dopiero po rozpoczęciu pracy. „W wielu krajach zachodnich pożyczka studencka udzielana przez państwo jest powszechna, więc ciężar finansowy jest zdejmowany z rodziców i przenoszony na same dzieci” – napisali analitycy Jefferies.
Przykładowo w Stanach Zjednoczonych 55 proc. studentów sfinansowało naukę na studiach licencjackich za pomocą pożyczki.
Analiza zawiera również wskazanie dobrych praktyk – działań, które mogą podjąć ustawodawcy, aby wychowanie dzieci było dla rodziców mniej obciążające. Po pierwsze, bezpłatne żłobki i przedszkola. Do tego samego wniosku doszły już jakiś czas temu władze Pekinu i w najbliższych pięciu latach chcą zwiększyć liczbę miejsc w przedszkolach dla dzieci poniżej trzeciego roku życia o ponad połowę wobec stanu obecnego. Z danych Jefferies wynika, że rodzice 1/3 dzieci mieszkających w Pekinie chcieliby wysłać je do przedszkoli, ale może sobie na to pozwolić tylko 5,5 proc.
W Chinach może zacząć się rodzić mniej dzieci
W raporcie analitycy zwrócili też uwagę na paradoks znany jako „paradoks demograficzno-ekonomiczny”. Polega on na tym, że wskaźniki urodzeń w krajach bogatszych są zwykle niższe niż w krajach rozwijających się, a więc osoby posiadające więcej środków decydują się na posiadanie mniejszej liczby dzieci niż osoby o niższych dochodach.
„W miarę rozwoju gospodarczego Chin jest wysoce prawdopodobne, że wpadną w paradoks demograficzno-gospodarczy, podobnie jak wiele innych rozwiniętych krajów, a wskaźnik urodzeń może spaść do poziomu niższego niż wielu oczekiwało” – przewidują analitycy Jefferies. A przecież już teraz w Chinach niewiele jest par, które mają więcej niż jedno dziecko. Odpowiadają za to omawiane wysokie koszty wychowania, ale też polityka jednego dziecka, która przewiduje nieliczne wyjątki od zakazu posiadania liczniejszej rodziny.
Na zmniejszenie liczby rodzących się dzieci w krajach azjatyckich może też wpłynąć spadająca liczba małżeństw. To ważne o tyle, że w krajach Dalekiego Wschodu posiadanie dzieci przez pary nie pozostające w sformalizowanym związku jest rzadkością, więc im mniej zawieranych małżeństw, tym mniejsza szansa, że para zdecyduje się na potomstwo.
Czytaj też:
Moody's: Rosja może być niewypłacalna