Szantaż Gazpromu na nic. Ceny gazu poniżej psychologicznej bariery

Szantaż Gazpromu na nic. Ceny gazu poniżej psychologicznej bariery

Budynek Gazpromu w Moskwie, zdjęcie ilustracyjne
Budynek Gazpromu w Moskwie, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Dontsov Evgeny
Ceny gazu giełdowego w Europie spadły poniżej 2000 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. To pokazuje, że gierki Gazpromu nie przynoszą oczekiwanego przez Kreml efektu.

Ceny gazu giełdowego (według londyńskiej giełdy ICE) spadły w poniedziałek po raz pierwszy od 9 sierpnia poniżej 2000 dolarów za metr sześcienny, osiągając poziom 1972,2 dolarów. To o ponad 8 proc. mniej niż w piątek, kiedy to gaz kosztował 2152 dolarów za tysiąc metrów sześciennych.

Dane te w obliczu ostatnich działań Gazpromu mogą zaskakiwać. Wysokie ceny gazu w końcówce sierpnia miały związek z ogłoszeniem przez koncern zawieszenia przesyłu gazu przez gazociąg Nord Stream 1 w dniach 31 sierpnia – 2 września, oficjalnie z powodu prac konserwacyjnych. Norowania gazu – jak przypomina "Rzeczpospolita" – wzrosły wówczas powyżej 3500 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. To niewiele mniej niż cenowy rekord z 7 marca, czyli 3892 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. Był to okres początku wojny i wprowadzania pierwszych sankcji wobec Rosji. W obawie przed zakazem importu rosyjskich surowców energetycznych, ceny gazu w Europie rosły.

Szantaż Kremla nie przyniósł skutku

Jak wiadomo 3 września Nord Stream 1 nie wznowił przysyłu gazu, a Gazprom ogłosił całkowite wyłączenie dostaw gazu z powodu wycieku oleju wykrytego na jedynej działającej turbinie. Dlaczego zatem notowania gazu są takie a nie inne? "Rzeczpospolita" zauważa, że Unia Europejska i Wielka Brytania znajdują nowych dostawców, uruchamiają terminale, złoża i zapełniają podziemne magazyny. Największym dostawcą gazu na unijny rynek jest Norwegia i zapowiada zwiększenie dostaw. Ponadto, pomoc UE ogłosiły również Stany Zjednoczone.

Czytaj też:
PSL chce zamrożenia cen prądu i gazu dla przedsiębiorstw. Jutro wniosek w tej sprawie

Źródło: Rzeczpospolita