W tym roku nie będzie dodatkowego podnoszenia podatków oraz wprowadzania kolejnych cięć w budżecie. W piątek Ministerstwu Finansów i bankowi centralnemu udało się obronić tzw. drugi próg ostrożnościowy. Chodzi o poziom relacji polskiego długu do PKB.
? Szacujemy, że relacja długu publicznego do PKB w 2011 roku będzie poniżej 54 proc. ? poinformował w piątek po południu wiceminister finansów Dominik Radziwiłł. Tzw. drugi próg, po przekroczeniu którego rząd musiałby przedstawić budżet bez deficytu lub przynajmniej zakładający zmniejszenie zadłużenia w relacji do PKB, wynosi 55 proc. wartości PKB. Jego przekroczenie oznaczałoby również automatyczne zamrożenie płac w całej budżetówce.
W piątek od rana na rynku walutowym widoczna była spora nerwowość. Od piątkowego kursu złotego w znacznym stopniu zależeć mogła relacja długu do PKB, gdyż właśnie po piątkowym kursie przeliczana była wartość polskiego zadłużenia w walutach obcych.
Zdaniem analityków, przed południem na rynku zainterweniował państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego, który miał zbić kurs złotego z 4,45 do 4,41 za euro. Potem według analityków do akcji wkroczył też Narodowy Bank Polski, ale bank centralny nie potwierdził tego żadnym komunikatem. Interweniował za to dzień wcześniej.
Resort finansów szacuje, że ostatecznie relacja długu do PKB wyniesie w 2011 roku 53,7 proc. Czy szacunki te okażą się prawidłowe, będzie wiadomo dopiero za kilka tygodni. Ostatecznie zależy to bowiem nie tylko od kursu złotego, ale także wielu innych czynników, w tym od końcowych danych dotyczących wartości PKB. Komunikat o relacji długu do PKB ma być ogłoszony do końca maja.
Analitycy są jednak zgodni, że nie ma się czego obawiać i uważają, że dla poziomu zadłużenia piątkowe kursy są całkowicie bezpieczne.
Rząd już zapowiada za to, że chce zmienić sposób liczenia zadłużenia. Dla uniknięcia nerwówki i zmagań ze spekulantami pod koniec roku chce wprowadzić zasadę, by do przeliczania zadłużenia używać kursu nie z ostatniego roboczego dnia grudnia, a ze średniego kursu z całego roku.
- To wyeliminowałoby zaburzenia na rynku walutowym na koniec roku. Wiedzielibyśmy wcześniej, na czym stoimy ? komentuje w wypowiedzi dla PAP Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING.
W piątek od rana na rynku walutowym widoczna była spora nerwowość. Od piątkowego kursu złotego w znacznym stopniu zależeć mogła relacja długu do PKB, gdyż właśnie po piątkowym kursie przeliczana była wartość polskiego zadłużenia w walutach obcych.
Zdaniem analityków, przed południem na rynku zainterweniował państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego, który miał zbić kurs złotego z 4,45 do 4,41 za euro. Potem według analityków do akcji wkroczył też Narodowy Bank Polski, ale bank centralny nie potwierdził tego żadnym komunikatem. Interweniował za to dzień wcześniej.
Resort finansów szacuje, że ostatecznie relacja długu do PKB wyniesie w 2011 roku 53,7 proc. Czy szacunki te okażą się prawidłowe, będzie wiadomo dopiero za kilka tygodni. Ostatecznie zależy to bowiem nie tylko od kursu złotego, ale także wielu innych czynników, w tym od końcowych danych dotyczących wartości PKB. Komunikat o relacji długu do PKB ma być ogłoszony do końca maja.
Analitycy są jednak zgodni, że nie ma się czego obawiać i uważają, że dla poziomu zadłużenia piątkowe kursy są całkowicie bezpieczne.
Rząd już zapowiada za to, że chce zmienić sposób liczenia zadłużenia. Dla uniknięcia nerwówki i zmagań ze spekulantami pod koniec roku chce wprowadzić zasadę, by do przeliczania zadłużenia używać kursu nie z ostatniego roboczego dnia grudnia, a ze średniego kursu z całego roku.
- To wyeliminowałoby zaburzenia na rynku walutowym na koniec roku. Wiedzielibyśmy wcześniej, na czym stoimy ? komentuje w wypowiedzi dla PAP Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING.