Terminy coraz bardziej naglą, a rozmowy na temat zadłużenia Grecji wciąż nie przynoszą skutku. Tym razem dogadać się muszą greccy politycy, którym zapewne nie ułatwi rozmów zapowiedziany na dziś w Grecji strajk. Rząd w Atenach poinformował, że do końca 2012 roku zlikwiduje 15 tys. miejsc pracy w sektorze publicznym. To jednak ciągle za mało.
Nadal nie ma porozumienia co do uruchomienia drugiego pakietu pomocowego dla Grecji. ? Przekroczyliśmy już wszystkie terminy ? powiedział w poniedziałek rzecznik Komisji Europejskiej.
? Grecki dramat wciąż się nie kończy. Nie możemy wykluczyć bardzo negatywnego scenariusza dla strefy euro, zgodnie z którym Grecja bankrutuje i opuszcza strefę ? ocenia Joachim Fels, główny ekonomista banku inwestycyjnego Morgan Stanley.
Rozmowy na temat zadłużenia Grecji, kraju de facto niewypłacalnego (już 20 marca Grecja ma spłacić 14,5 mld euro zobowiązań, na które nie ma pieniędzy), toczą się od dawna. Zagraniczni wierzyciele Grecji zgadzają się na kolejną redukcję długu, w wyniku której stracą 70 proc. wartości swoich greckich inwestycji. Ale teraz do negocjacji zabierają się sami Grecy. Premier nie zdołał przekonać liderów najważniejszych partii do kolejnych cięć oszczędnościowych wymaganych przez Komisję Europejską, Europejski Bank Centralny oraz MFW. A oszczędności są warunkiem, pod którym Grecja będzie mogła skorzystać z pakietu ratunkowego w wysokości 130 mld euro.
Do najpilniejszych reform należy obniżka pensji minimalnej o 25 proc. Liderzy partii muszą się zgodzić także na zamknięcie blisko 100 państwowych organizacji, co oznaczałoby likwidację kilku tysięcy miejsc pracy. W związku z tym przywódcy partii politycznych obawiają się kolejnych, zakrojonych na szeroką skalę protestów. Wczoraj po południu rząd w Atenach poinformował, że zaakceptował żądania kredytodawców i do końca 2012 roku zlikwiduje 15 tys. miejsc pracy w sektorze publicznym. "Redukcja stanowisk pracy jest ściśle związana z restrukturyzacją organizacji, która jest prowadzona przez wszystkie ministerstwa" - poinformował w specjalnym komunikacie minister ds. reformy administracyjnej Dimitris Repas. Ale 15 tys. miejsc pracy to zaledwie część ze 150 tys. stanowisk, które Grecja powinna zlikwidować w sektorze publicznym do 2015 roku. Już dziś w Grecji ma się odbyć 24-godzinny strajk.
W ramach natychmiastowych reform Grecja ma zaoszczędzić w tym roku 3 mld euro (czyli 1,5 proc. PKB). Czy to ma szanse się udać? ? Oni wprowadzą nas w większą recesję, niż Grecja jest w stanie znieść ? mówi o europejskich kredytodawcach Antonis Samaris, lider partii Nowa Demokracja. Zdaniem Samarisa obniżki pensji tylko pogłębią recesję, która trwa w Grecji już piąty rok.
Scenariusz, w którym Grecja oficjalnie bankrutuje, opuszcza strefę euro i wraca do drachmy (zdewaluowanej o kilkadziesiąt procent), oznacza sporą niewiadomą i potencjalny chaos. Inwestorów interesuje przede wszystkim to, czy problemy Grecji przeleją się na Włochy i Portugalię. Z drugiej strony Grecy mają świadomość, że taryfy ulgowej już raczej nie będzie. W poniedziałek prezydent Francji Nicolas Sarkozy i kanclerz Niemiec Angela Merkel wspólnie oznajmili, że odblokowanie kolejnej transzy pomocy dla Aten zależy od jak najszybszego dogadania się polityków w greckiej koalicji rządowej.
? Niemniej Grecy łatwo się nie poddadzą ? uważa Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ. ? Wydaje się, że kluczem mogą okazać się nie oficjalne deklaracje polityków, lecz wyniki oficjalnego głosowania nad wspomnianymi reformami w greckim parlamencie, co może mieć miejsce 16 lutego. Wtedy okaże się, na ile grecka scena polityczna jest odporna na protesty ulicy i rzeczywiście chce porozumienia ze społecznością międzynarodową ? komentuje analityk.
? Grecki dramat wciąż się nie kończy. Nie możemy wykluczyć bardzo negatywnego scenariusza dla strefy euro, zgodnie z którym Grecja bankrutuje i opuszcza strefę ? ocenia Joachim Fels, główny ekonomista banku inwestycyjnego Morgan Stanley.
Rozmowy na temat zadłużenia Grecji, kraju de facto niewypłacalnego (już 20 marca Grecja ma spłacić 14,5 mld euro zobowiązań, na które nie ma pieniędzy), toczą się od dawna. Zagraniczni wierzyciele Grecji zgadzają się na kolejną redukcję długu, w wyniku której stracą 70 proc. wartości swoich greckich inwestycji. Ale teraz do negocjacji zabierają się sami Grecy. Premier nie zdołał przekonać liderów najważniejszych partii do kolejnych cięć oszczędnościowych wymaganych przez Komisję Europejską, Europejski Bank Centralny oraz MFW. A oszczędności są warunkiem, pod którym Grecja będzie mogła skorzystać z pakietu ratunkowego w wysokości 130 mld euro.
Do najpilniejszych reform należy obniżka pensji minimalnej o 25 proc. Liderzy partii muszą się zgodzić także na zamknięcie blisko 100 państwowych organizacji, co oznaczałoby likwidację kilku tysięcy miejsc pracy. W związku z tym przywódcy partii politycznych obawiają się kolejnych, zakrojonych na szeroką skalę protestów. Wczoraj po południu rząd w Atenach poinformował, że zaakceptował żądania kredytodawców i do końca 2012 roku zlikwiduje 15 tys. miejsc pracy w sektorze publicznym. "Redukcja stanowisk pracy jest ściśle związana z restrukturyzacją organizacji, która jest prowadzona przez wszystkie ministerstwa" - poinformował w specjalnym komunikacie minister ds. reformy administracyjnej Dimitris Repas. Ale 15 tys. miejsc pracy to zaledwie część ze 150 tys. stanowisk, które Grecja powinna zlikwidować w sektorze publicznym do 2015 roku. Już dziś w Grecji ma się odbyć 24-godzinny strajk.
W ramach natychmiastowych reform Grecja ma zaoszczędzić w tym roku 3 mld euro (czyli 1,5 proc. PKB). Czy to ma szanse się udać? ? Oni wprowadzą nas w większą recesję, niż Grecja jest w stanie znieść ? mówi o europejskich kredytodawcach Antonis Samaris, lider partii Nowa Demokracja. Zdaniem Samarisa obniżki pensji tylko pogłębią recesję, która trwa w Grecji już piąty rok.
Scenariusz, w którym Grecja oficjalnie bankrutuje, opuszcza strefę euro i wraca do drachmy (zdewaluowanej o kilkadziesiąt procent), oznacza sporą niewiadomą i potencjalny chaos. Inwestorów interesuje przede wszystkim to, czy problemy Grecji przeleją się na Włochy i Portugalię. Z drugiej strony Grecy mają świadomość, że taryfy ulgowej już raczej nie będzie. W poniedziałek prezydent Francji Nicolas Sarkozy i kanclerz Niemiec Angela Merkel wspólnie oznajmili, że odblokowanie kolejnej transzy pomocy dla Aten zależy od jak najszybszego dogadania się polityków w greckiej koalicji rządowej.
? Niemniej Grecy łatwo się nie poddadzą ? uważa Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ. ? Wydaje się, że kluczem mogą okazać się nie oficjalne deklaracje polityków, lecz wyniki oficjalnego głosowania nad wspomnianymi reformami w greckim parlamencie, co może mieć miejsce 16 lutego. Wtedy okaże się, na ile grecka scena polityczna jest odporna na protesty ulicy i rzeczywiście chce porozumienia ze społecznością międzynarodową ? komentuje analityk.