Osiągnięcie tego celu będzie wymagało określenia nowych mechanizmów, nie wystarczy jedynie wykonanie obecnie obowiązujących wskaźników z nawiązką – ostrzega „Rzeczpospolita”.
„Dotychczasowa filozofia redukcji emisji CO2 i przestawiania biznesu na nowe technologie oparta jest na Europejskim Systemie Handlu Emisjami (ETS), który obejmuje firmy emitujące 41 proc. CO2 w UE. W jego ramach poszczególne państwa, sektory i firmy mają określoną liczbę darmowych uprawnień. Ta zaś systematycznie się zmniejsza, żeby cena CO2 rosła, a firmy w sposób rynkowy były zachęcane do przechodzenia na technologie nisko- i zeroemisyjne” – czytamy.
Stopniowa likwidacja bezpłatnych uprawnień dla lotnictwa oraz włączenie do ETS transportu morskiego, drogowego i budynków to naturalny krok dla zmniejszenia redukcji.
Od 2026 r. ma działać odrębny ETS dla transportu drogowego i budynków. Kontrolować będzie producentów energii dla samochodów i mieszkalnictwa, ale również zawierać będzie bezpiecznik w postaci limitu na wzrost ceny CO2. KE nieoficjalnie szacuje, że tona CO2 w tym systemie może kosztować 40 euro w porównaniu z ok. 54 euro w normalnym ETS.
Ekologia nie może wpędzać ludzi w ubóstwo energetyczne
Aby nie dopuścić do sytuacji, w której wprowadzanie nowych norm będzie nie do udźwignięcia przez pewną część społeczeństwa, Komisja proponuje utworzenie funduszu społecznego, który ma zacząć działać z rocznym wyprzedzeniem. Dostałby 25 proc. przychodów z nowego ETS, czyli 72,2 mld euro w latach 2025–2032. Bruksela obawia się, że wdrażanie „zielonych rozwiązań” może doprowadzić do niepokojów społecznych – zwłaszcza jeśli zmiany doprowadzą do wzrostu kosztów życia. Stąd tak ważne jest, by nie tylko ciąć wydatki, ale również zaproponować coś tym, którzy mogą nie udźwignąć bardziej ekologicznych rozwiązań.
Cel: znikoma emisyjność samochodów
Uzupełnieniem nowego ETS dla transportu będą ostrzejsze normy emisji CO2 przez samochody. Średnia emisyjność nowych samochodów ma być mniejsza o 55 proc. od 2030 r. i o 100 proc. od 2035 w porównaniu z poziomami z 2021 r. W rezultacie wszystkie nowe samochody rejestrowane od 2035 r. będą bezemisyjne.
Czytaj też:
Ultimatum Porsche wobec poddostawców: albo eko, albo wcale