Samoobsługowy sklep w Gdyni testuje uczciwość ludzi. Były kradzieże, ale właściciel się tym nie przejmuje

Samoobsługowy sklep w Gdyni testuje uczciwość ludzi. Były kradzieże, ale właściciel się tym nie przejmuje

Grupa WłóczyKije Gdynia pod sklepem samoobsługowym
Grupa WłóczyKije Gdynia pod sklepem samoobsługowym Źródło: Facebook
W Gdyni działa samoobsługowy sklep, w którym można kupić owoce zebrane na pobliskiej plantacji. Kilkakrotnie padł ofiarą wandali, ale jego właściciel nie zamierza zwijać biznesu. Pomysł podpatrzył w Skandynawii i przypuszcza, że z czasem w Polsce powstanie więcej podobnych miejsc.

Potrzeba matką wynalazków. Pomorski plantator Daniel Wojtyński sprzedawał maliny na stoisku klasycznych stoiskach na terenie Gdyni, ale pracownicy obsługiwali je od rana do godziny 14, a najwięcej klientów pojawiało się po południu. Aby więc nie musieć zatrudniać kolejnych osób, Wojtyński uruchomił niewielki sklep – nietypowy, bo całkowicie samoobsługowy. Klienci otwierają drzwiczki, biorą towar, a pieniądze wrzucają do puszki lub korzystają z terminala do płatności bezgotówkowych – tak działanie sklepiku „Malinogród & Malinowe Wzgórza” opisuje brytyjski serwis informacyjny The First News.

Na pomysł otwarcia takiego punktu handlowego Wojtyński wpadł w czasie podróży po Skandynawii. Tam tego typu miejsca nie są niczym nietypowym, ale w polskich warunkach istnienie takiego biznesu wywołało u innych ludzi zdziwienie. Bo jak to, nie pilnować stoiska to jak prosić się o kłopoty: ktoś zniszczy albo ukradnie. Rzeczywiście, miały miejsce nieprzyjemne incydenty.

- Jeśli chodzi o kradzieże, to niestety mieliśmy już czterokrotnie incydent, w którym doszło do rabunku pieniędzy z puszki czy produktów spożywczych. W związku z tym postanowiliśmy zainstalować monitoring. Jednak nie o to w tym chodzi. Ufamy ludziom i wierzymy, że w końcu zaczniemy się przyzwyczajać - jako społeczeństwo - do takich punktów, a kradzieży będzie mniej – powiedziała w rozmowie z serwisem Trójmiasto.pl córka plantatora, Nadia Wojtyńska.

facebook

Te sytuacje nie sprawiły, że rolnik odstąpił od swojego pomysłu, choć faktycznie, musiał przedsięwziąć pewne środki bezpieczeństwa. Zainstalował monitoring i skrócił godziny otwarcia sklepiku. Na początku towar dostępny był przez całą dobę, a od pewnego czasu okienko zamyka się około 17. Pan Daniel wierzy jednak, że dewastacja to pojedyncze przypadki i nie zraża się, a bardzo przychylne komentarze w sieci są dowodem na to, że lokalna społeczność kibicuje jego pomysłowi.

Poza malinami, w sklepiku można kupić jeżyny, przetwory i soki ze świeżych owoców.

Czytaj też:
Lubimy e-sklepy, ale wciąż za mało, by był to bezpieczny biznes

Samoobsługowy sklep w Gdyni testuje uczciwość ludzi. Były kradzieże, ale właściciel się tym nie przejmuje

Opracowała:
Źródło: Facebook