Fakro jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych polskich firm. Od lat jest marką nie tylko w kraju, ale także na wielu rynkach zagranicznych. Jej okna dachowe stawiane są na równi z produktami największych zagranicznych konkurentów.
Na czele firmy od pierwszego dnia jej istnienia stoi Ryszard Florek. To on w 1991 roku, czyli na samym początku transformacji systemowej, postanowił produkować okna dachowe, czyli produkt, o którym – jak mówi jedna z opowieści z dzieciństwa – myślał od najmłodszych lat. Jak można się dowiedzieć, jako mały chłopiec obecny właściciel Fakro bawił się na ciemnym strychu, który oświetlała tylko jedna, niewielka przeszklona dachówka. To właśnie ten obraz miał po latach skłonić Ryszarda Florka do zainwestowanie w firmę, która wypełniła lukę na polskim rynku.
Pierwsze okna wysłane za granicę
Jednak polskie podwórko bardzo szybko przestało być jedynym rynkiem dla Fakro. Już w 1994 roku pierwsze okna dachowe zostały wysłane do Holandii i na Słowację. „Dzisiaj Fakro to jedna z najbardziej dynamicznych i najszybciej rozwijających się firm w branży okien dachowych na świecie. W skład Grupy Fakro, zatrudniającej ponad 4000 osób, wchodzi 11 spółek produkcyjnych oraz 17 dystrybucyjnych. Produkty firmy Fakro można znaleźć w ponad 50-ciu krajach na całym świecie – wszędzie tam, gdzie istnieje zapotrzebowanie na tego rodzaju produkty. Sprzedaż na eksport stanowi 70 proc. ogólnej sprzedaży” – czytamy na stronie producenta. Jak widać, ekspansja zagraniczna wyszła firmie bardzo dobrze.
Ochrona polskich firm
Ryszard Florek znany jest ze swojego bardzo jasnego stanowiska w sprawie polskiej gospodarki. Od lat jest orędownikiem tego, aby rząd tworzył uczciwe warunki dla rozwoju polskich firm, w taki sposób, aby mogły one konkurować z zagraniczną konkurencją.
Przez wiele lat szef Fakro procesował się z jednym z największych konkurentów na rynku okien dachowych. Jak mówił w wywiadach, jego firma bardzo dynamicznie rozwijała się do 2004 roku. Gdy Polska weszła do Unii Europejskiej, ten proces gwałtownie spowolnił, głównie przez to, że zagraniczne firmy mogły zacząć stosować – zdaniem Ryszarda Florka – nieuczciwe praktyki, które niemal zatrzymały rozwój jego przedsiębiorstwa. Prezes Fakro wprost twierdził, że konkurencja próbuje zniszczyć polską firmę poprzez nadużywanie swojej dominującej pozycji na rynku. W 2018 roku, po sześciu latach sporów prawnych Komisja Europejska odrzuciła skargę Fakro na działania wspomnianej konkurencji. Sprawa została w ten sposób zakończona, gdyż polska firma nie zdecydowała się na odwołanie do TSUE.
Chiny zagrażają polskim firmom
Niedługo później szef Fakro zaangażował się w inny temat, który również mógł wpłynąć na kondycję polskich firm. Chodzi o 2019 rok, gdy na świecie wybuchła pandemia koronawirusa. To wtedy Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej powiedziała w jednym z wywiadów, że istnieje realne zagrożenie, że chińskie spółki mogą zacząć przejmować firmy z krajów członkowskich UE ze względu na ich trudną sytuację finansową spowodowaną pandemią.
– Chiny będą silniejsze po koronawirusie i zaczną przejmować polskie firmy. Zresztą ten proces postępuje od dawna w całej Europie – powiedział Ryszard Florek w wywiadzie dla Wprost w maju 2020 roku. – Oni na epidemii zarobią, a europejskie firmy zaczną się sypać – mówił. Jego zdaniem polscy przedsiębiorcy nie mają szans na równą konkurencję z tymi niemieckimi czy amerykańskimi, którzy wytwarzają swoje produkty właśnie w Chinach. – Tam nie ma demokracji, norm środowiskowych, są niskie koszty pracy, dopłaty do eksportu, mniejsza biurokracja, dzięki czemu firma, zlecając produkcję Chińczykom, jest w stanie wytworzyć tani produkt – tłumaczył Florek.
Mimo prowadzenia jednej z najbardziej rozpoznawalnych polskich firma na świecie, prezes Fakro nie traci więc werwy i nastroju do walki o lepsze warunki nie tylko dla swojego przedsiębiorstwa, ale także innych polskich firm.
Czytaj też:
Jeden z najbogatszych Polaków: Chińczycy zaczną przejmować polskie firmy