Słowa Filipiaka o „żarciu mięsa” wielu zdenerwowały. Milioner ich nie żałuje

Słowa Filipiaka o „żarciu mięsa” wielu zdenerwowały. Milioner ich nie żałuje

Janusz Filipiak
Janusz Filipiak Źródło: Newspix.pl / FOT JAKUB GRUCA / FOKUSMEDIA.COM.PL/NEWSPIX.PL ---
Słowa Janusza Filipiaka o tym, że „ludzie mają żreć mięsa”, by spowolnić zmiany klimatyczne, wywołały w mediach burzę. Milioner nie ma zamiaru za nie przepraszać, bo „stara się nazywać rzeczy po imieniu, nie uciekać od odpowiedzi na trudne, kontrowersyjne pytania”.

– Dużą pracą jest uświadomienie ludziom, że mają – za przeproszeniem – mniej żreć. Kiedy idę do sklepu koło mnie, w okolicy Krakowa, to widzę, że ludzie wynoszą takie siaty tego mięsa, że ja nie wiem, co oni z tym zrobią. Tu jest duża praca do wykonania, a to się nie dzieje – powiedział Janusz Filipiak w rozmowie z dziennikarką Agatą Kołodziej i natychmiast spadły na niego gromy. Bo jak to, milioner (86. Miejsce w tegorocznym zestawieniu 100 najbogatszych Polaków „Wprost”) twierdzi, że klimat się zmienia, dotyka nas coraz więcej kataklizmów, bo zwykli śmiertelnicy jedzą za dużo mięsa?

Gdyby wszyscy milionerzy latali małymi samolotami, świat byłby piękniejszy?

– Trzeba ograniczyć spożycie mięsa poprzez np. drastyczne podniesienie cen. Ludzie nie muszą go jeść tyle, ile jedzą teraz – dodał prof. Janusz Filipiak, szef i większościowy właściciel Comarchu, człowiek przez lata kojarzony z Cracovią Kraków, od dłuższego czasu jest także orędownikiem ratowania klimatu.

Zapytany o to, czy tryb życia bardzo bogatych ludzi również nie przyczynia się do podnoszenia temperatur, Filipiak zapewnił, że robi co w jego mocy, by jego działania były neutralne. Wskazał na swój prywatny samolot.

- Zaprosiła mnie tu pani, jako urzędującego w mediach milionera. Mam samolot, który jest mały, to nie jest odrzutowiec, to turbośmigłowiec, który zużywa połowę mniej paliwa. Gdyby wszyscy milionerzy mieli takie samoloty, to byłby to ułamek tych zanieczyszczeń, które w tej chwili są emitowane przez lotnictwo – przekonywał rozmówca.

Zwrócił uwagę na to, że emisje powodowane przez loty pasażerskie to duży problem. – Trzeba się zastanowić, jak kolosalna ilość emisji pochodzi od lotów pasażerskich, a ile od tego mojego samolociku. Równie dobrze mogę odbić piłeczkę i powiedzieć „ludzie, lecicie na Kretę na urlop i zanieczyszczacie planetę”. Proszę wytłumaczyć tym, którzy mniej zarabiają, aby nie lecieli na wakacje. To nie latajmy w ogóle! Ale ja latam głównie do pracy. Gdy pojechałbym do klienta we Francji, to nie wiem, czy nie wyemitowałbym więcej, niż lecąc samolotem – podsumował.

Filipiak „nazywa rzeczy po imieniu”

Internauci nie zostawili na nim suchej nitki, a media cytowały wywiady okraszając je często niezbyt twarzowymi zdjęciami Filipiaka. Wypowiedź o „żarciu mięsa” odkleiła się od kontekstu, więc nie wszyscy komentujący doczytali, o czym mówił krakowski profesor i czy może nie ma w tym odrobiny racji. On sam powstrzymał się od komentowania szumu, który towarzyszy jego udziałowi w podcaście Forum IBRiS.

Wyjątek zrobił dla serwisu wnp.pl. „Zawsze mam taką zasadę, że mówię prawdę, staram się nazywać rzeczy po imieniu, nie uciekać od odpowiedzi na trudne, kontrowersyjne pytania” – powiedział poproszony o kilka słów wyjaśnienia.

Dziennikarze wnp.pl nie drążyli już tematu mięsa i samolotu, ale pytali Filipiaka m.in. prognozy gospodarcze na najbliższe miesiące. „Prowadzenie działalności gospodarczej w warunkach globalnego zamieszania będzie trudne. My, jako Comarch, na razie sobie radzimy. Przede wszystkim dlatego, że mamy bardzo dużą dywersyfikację w ramach naszej aktywności biznesowej” – powiedział.

Czytaj też:
Co z tą suszą? Ekohydrolog: To mnie przeraża