W sklepach zabraknie 6 mln iPhone'ów. Wszystko przez zamieszki w fabryce w Chinach

W sklepach zabraknie 6 mln iPhone'ów. Wszystko przez zamieszki w fabryce w Chinach

iPhone 13
iPhone 13 Źródło:Shutterstock
Pracownicy chińskiego zakładu, w którym produkuje się elektronikę dla Apple, protestują po tym, jak pracodawca, koncern Foxconn, nie wypłacił obiecanych premii. Firma składała hojne obietnice, z których się nie wywiązuje.

Przed świętami dłużej trzeba będzie poczekać na produkty sygnowane przez Apple. W największym chińskim zakładzie produkcyjnym, z usług którego korzysta amerykański koncern, doszło w zeszłym tygodniu do protestów i starć robotników ze służbami porządkowymi. Doszło do tego w mieście Zhengzhou, a powodem napięć jest niezgoda pracowników n informację o opóźnieniu w wypłacie obiecanych im premii.

Foxconn jedno obiecał, drugie chce zrealizować

Foxconn, tajwańska firma zarządzająca zakładem, oferowała kandydatom wysokie wynagrodzenia i premie, by szybko uzupełnić załogę i przywrócić pełną produkcję, która co jakiś czas zakłócana jest przez kolejne obostrzenia wprowadzane przez władze lokalne. W październiku media informowały o masowej ucieczce pracowników zakładu przed lockdownem.

W niedzielę 27 listopada na ulicach Szanghaju ponownie zorganizowano masowe demonstracje przeciwko restrykcyjnej polityce covidowej. Według ustaleń CNN, kilkadziesiąt osób zostało zatrzymanych przez policję. Interwencja służb miała być wyjątkowo brutalna. „Powstańcie, którzy nie zgadzacie się być niewolnikami!”, „Xi musisz ustąpić!” – krzyczeli uczestnicy manifestacji.

Protesty wybuchły także na uczelniach w Nankin oraz Pekinie, a także w Wuhan, gdzie zdiagnozowano pierwszy na świecie przypadek zachorowania na COVID-19. Część manifestujących miała ze sobą białe kartki, które stanową symbol sprzeciwu wobec chińskiej cenzury.

Chińczycy wychodzą na ulice. Hasła również polityczne

Chińczycy mają już dość obostrzeń pandemicznych. Chiny stosują jedną z najbardziej surowych polityk przeciwdziałania koronawirusowi. Mieszkańcy muszą się liczyć z regularnymi, przymusowymi badaniami, a także licznymi ograniczeniami i inwigilacją za pomocą aplikacji na smartfonach. Mimo polityki zero COVID-19, w Państwie Środka co trochę ogłaszane są lockdowny. Restrykcje dotykają obecnie 412 milionów Chińczyków. Obywatele są zirytowani nie tylko ograniczaniem ich swobód, ale także negatywnym wpływem restrykcji na gospodarkę.

Najostrzejsze restrykcje zostały wprowadzone w regionie Sinciang w północno-wschodnich Chinach. Niektórzy mieszkańcy Urumczi (stolicy regionu) od ponad 100 dni nie mogą wychodzić ze swoich domów. Lokalne władze przekazały, że obostrzenia zostaną przedłużone, ponieważ w ciągu ostatnich dwóch dni potwierdzono ponad 100 nowych przypadków zakażeń koronawirusem.

Mieszkańcy Chin mają powoli dość nieustannego zamykania ich w domach i czują, że lockdowny mają na celu nie powstrzymanie transmisji wirusa, ale skuteczniejsze kontrolowanie obywateli. Z tego powodu w największych miastach wybuchają uliczne protesty, których uczestnicy nie tylko domagają się odejścia od obecnych restrykcji, ale otwarcie wzywają do zmiany na szczycie władzy.

W niedzielę 27 listopada na ulicach Szanghaju ponownie zorganizowano masowe demonstracje przeciwko restrykcyjnej polityce covidowej. Według ustaleń CNN, kilkadziesiąt osób zostało zatrzymanych przez policję. Interwencja służb miała być wyjątkowo brutalna. „Powstańcie, którzy nie zgadzacie się być niewolnikami!”, „Xi musisz ustąpić!” – krzyczeli uczestnicy manifestacji.

Protesty wybuchły także na uczelniach w Nankin oraz Pekinie, a także w Wuhan, gdzie zdiagnozowano pierwszy na świecie przypadek zachorowania na COVID-19. Część manifestujących miała ze sobą białe kartki, które stanową symbol sprzeciwu wobec chińskiej cenzury.

Czytaj też:
Chiny. Tak masowych protestów Xi Jinping się nie spodziewał. Co symbolizuje biała kartka?

Opracowała:
Źródło: WPROST.pl