Reforma rynku energii UE wpłynie na ceny prądu? Ekspert rozwiewa wątpliwości

Reforma rynku energii UE wpłynie na ceny prądu? Ekspert rozwiewa wątpliwości

Grzegorz Tomasik, wiceprezes Reo.pl
Grzegorz Tomasik, wiceprezes Reo.pl Źródło:Materiały prasowe / Reo.pl
– Odbiorcy dalej patrzą na swój rachunek za prąd i nie wiedzą, co z niego wynika. Mają kłopot ze zrozumieniem, za co rzeczywiście płacą. Nowe unijne regulacje mogą to zmienić – mówi Grzegorz Tomasik, wiceprezes Reo.pl, platformy handlu zieloną energią

Kilka tygodni temu Unia Europejska ostatecznie zatwierdziła reformę rynku energii. Nowe regulacje mają sprawić, że cena prądu w państwach członkowskich będzie stabilniejsza, a rynek bardziej elastyczny i odporny na kryzysy. Szykuje się rewolucja?

Kierunek przyjęty w tej reformie jest bardzo dobry. Pojawia się tylko jedna niewiadoma, jak to czasami z unijnymi reformami bywa. Każda z nich jest później w różny sposób implementowana przez państwa członkowskie. Droga od tej odgórnej europejskiej idei do jej krajowego wdrożenia może jeszcze wieść przez lokalne interpretacje. Ale gdyby optymistycznie założyć, że zmieni się niewiele, to moim zdaniem idziemy we właściwą stronę.

Przy okazji tej reformy, mam swoją osobistą refleksję; w 2003/2004 roku prowadziłem projekt realizowany przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Chcieliśmy wdrożyć w Polsce model rynkowy oparty na węzłowych cenach krańcowych. Wtedy jednak nie było ostatecznie klimatu dla takiego modelu. Tym bardziej cieszy, że po tych 20 latach wracamy do tego typu rozwiązań.

W mojej opinii, dzięki nowym unijnym regulacjom, zmierzamy właśnie do takiej konstrukcji systemu elektroenergetycznego, która rzeczywiście będzie w stanie prawidłowo adaptować i asymilować wytwarzanie energii odnawialnej oraz efektywnie tym wytwarzaniem zarządzać.

Padło tutaj dużo fachowego słownictwa, a patrząc z perspektywy zwykłego klienta – czy ta nowa reforma przełoży się na niższe rachunki za prąd?

Reforma ma wprowadzić większą transparentność do realizowanych procesów rynkowych i upodmiotowić wszystkich jego uczestników, w tym w szczególności odbiorców. Nie chodzi więc tylko o to, że łatwiej będzie nam zmienić sprzedawcę energii elektrycznej, ale że będziemy lepiej rozumieć oferowane nam produkty oraz to dlaczego różnią się ich ceny, zaś same rachunki za prąd będą bardziej czytelne. Niedługo będziemy obchodzić trzydziestą już rocznicę wejścia w życie ustawy Prawo energetyczne. A odbiorcy dalej patrzą na swój rachunek za prąd i nie wiedzą, co z niego wynika. Mają kłopot ze zrozumieniem, za co rzeczywiście płacą.

Część odbiorców nadal nie wie, że zakup energii można realizować oddzielnie od zakupu usług dystrybucyjnych od lokalnego operatora i że nie może to wpływać na pewność i jakość fizycznych dostaw energii realizowanych przez tego operatora.

Czyli jest przed nami dużo do zrobienia?

Bardziej świadomy odbiorca będzie np.; potrafił lepiej porównywać produkty dostępne na rynku. W przypadku zakupu zielonej energii, będzie w stanie odróżnić produkty, w których ta energia jest „bardziej” lub „mniej” zielona. Zatem wszystko co przyczynia się do większej transparentności, i większego zrozumienia rynku będzie nam służyć.

Dlatego wierzę w to, że wraz z nowymi regulacjami, dojdzie ostatecznie do bardziej świadomych wyborów odbiorców i zielona energia dostępna na rynku będzie konkurowała już tylko z tą naprawdę zieloną, a nie tą, która tylko taką udaje.

Jak do tego dołożymy jeszcze elastyczność, czyli takie proste ruchy – pobrać więcej energii, kiedy mamy jej w nadmiarze, nie pobierać za dużo, kiedy produkcja nie jest wysoka – to te wszystkie elementy pozwolą na obniżenie rachunków. Za tym też musi iść odpowiednia infrastruktura. Wciąż mamy wszyscy dużo do zrobienia.

A jak to jest z tą infrastrukturą? Ciągle się słyszy, że mamy albo zapchane, albo przeciążone, albo przestarzałe sieci.

To jest duże uproszczenie, bo zupełnie inną sytuację mamy w sieci przesyłowej, a zupełnie inną w sieciach dystrybucyjnych. Niemniej, w obydwu przypadkach sieci muszą być modernizowane i w określonym zakresie rozbudowywane, a na to są potrzebne nakłady finansowe. Ważna jest jednak odpowiedź na pytanie; na co te ogromne nakłady powinny pójść, bo wyłącznie budowanie kolejnych kilometrów nowych sieci nie ma sensu ekonomicznego i nie ma też praktycznej możliwości realizacji takich inwestycji.

To jak modernizować?

Pieniądze powinny być wykorzystywane głównie na to, aby te sieci były po prostu inteligentne. To muszą być nowoczesne systemy zarządzające pracą całej infrastruktury w sposób dynamiczny, bazujące na informacjach pozyskiwanych on-line, prawidłowo wykonywanych dokładnych prognozach krótkoterminowych, wsparte magazynami energii.

Dopiero na takiej infrastrukturze, będziemy mogli mówić o prawidłowym i efektywnie działającym rynku. A wtedy się okaże, że wcale nie ma tak dużych problemów z naszymi sieciami w rozumieniu takim jak powszechny odbiór społeczny.

A jak to jest z rynkiem zielonej energii? Taki prąd kupują tylko największe, globalne koncerny, czy też już coraz śmielej małe i średnie przedsiębiorstwa?

Odbiorcy są bardzo różni. Obserwujemy tu w Reo.pl dość istotną zmianę, która następuje wraz z przejściem od CSR do ESG. O ile w ramach działań CSR-owych, zakupem zielonej energii były zainteresowane głównie duże podmioty, korporacje, które trochę traktowały ten ruch jako element wizerunkowy, o tyle teraz, przy ESG mamy już konkretne wymagania, bardzo jasne wytyczne i obowiązki, co powoduje że z tej zielonej energii po prostu trzeba korzystać. I tutaj zmiana nastąpiła na dwóch polach.

Jakich?

Ci najwięksi, którzy już wiedzą, że obejmie ich raportowanie ESG, zaczynają pracować nad pozyskiwaniem zielonej energii dla swoich firm poważnie. To już nie jest plan na przyszłość, tylko konkretne rozmowy, opracowywanie strategii i niekiedy zupełnie nowa polityka.

A druga sprawa, to że te duże firmy pociągają za sobą te mniejsze. Firmy przygotowujące się do raportowania ESG, pytają o te aspekty swoich partnerów najczęściej znacznie mniejsze podmioty wymagając konkretnych działań i odpowiedzi.

W ten sposób małe i średnie firmy zaczynają też o tym myśleć. Pojawia się jeszcze jeden element, który wychodzi już bardziej od samego klienta danej firmy, świadomego odbiorcy produktów czy usług. Widać to w wielu branżach produkcyjnych czy usługowych. Popatrzmy na hotele czy branżę wellness i SPA. Deklarowanie bycia zielonym, eko, przyjaznym dla środowiska i korzystającym z ekologicznych, naturalnych produktów nie wystarcza.

Klienci zaczynają zadawać pytania, co z resztą? Co z zasilaniem, z energią elektryczną, z innymi komponentami takiego biznesu? Czy też jest tak zielony jak ta odnowa biologiczna? Przytoczona branża to przykład, ale możemy mówić o wielu innych.

I klient wprawia właściciela firmy w zakłopotanie, więc ten szuka skąd zieloną energię pozyskać?

Tak to często wygląda. Autentyczność to bardzo istotny czynnik budujący reputację marki. Warto tu wspomnieć o sytuacjach z którymi spotykamy się w naszej pracy; załóżmy, że jakaś firma jest zdecydowana na całkowite „zazielenienie”. Chce zatem mieć u siebie też energię z odnawialnych źródeł. Idzie więc w jej zdaniem najprostszą, a naszym zdaniem najtrudniejszą, drogę, czyli sama, na własną rękę, buduje instalację OZE. Oczywiście w wielu przypadkach, w szczególności dla większych firm, taka inwestycja się opłaca, ale przy mniejszych podmiotach takie rozwiązanie często okazuje się nie najlepsze, zarówno w aspekcie ekonomicznym, jak i praktycznym (czas realizacji, pokrycie tylko części zapotrzebowania na energię, bilansowanie, itd.). I tutaj pojawia się wątek edukacyjny.

Czytaj też:
O ile zdrożeją gaz i prąd? BI: prognozy można wyrzucić do kosza

Dzisiaj w Polsce wciąż wiele firm nie wie, że może kupić kontraktowo na rynku w 100 proc. zieloną energię bez konieczności stawiania własnej instalacji. Co więcej, taki zakup nie jest przeszkodą w budowie własnej instalacji OZE w kolejnym kroku, jeżeli będzie to zasadne. Od dawna mówimy o zielonej energii, ale liczba przekłamań na ten temat jest wciąż bardzo duża. Sporo też zwykłego niezrozumienia.

To jak to wygląda u państwa? Jestem przedsiębiorcą, chcę przestawić się w 100 proc. na prąd z OZE.

Tutaj, w zakresie samego procesu zakupowego, nie ma różnic między nami a największymi operatorami na rynku. Przychodzi pan jako właściciel czy zarządzający firmą do nas, pyta o cenę i pozostałe podstawowe warunki, kontraktu, a więc długość, warunki płatności, sposób rozliczeń, itp.

Różnice pojawiają się w zakresie oferowanych produktów i podejściu do doboru właściwego produktu dla Pana. Analizujemy profil poboru energii przez klienta i proponujemy taki dobór źródeł, żeby pokrycie zapotrzebowania było jak najlepsze. Ostatecznie sugerujemy klientowi określony udział energii z wiatru i ze słońca (tzw. miks), który naszym zdaniem będzie optymalnym rozwiązaniem.

I jaką mam pewność, że to będzie na pewno ta zielona, a nie zielonkawa energia?

Nie kupujemy energii na giełdzie, nie kupujemy jej również od innych wytwórców niż OZE. Mamy w portfelu wyłącznie energię kupioną bezpośrednio z farm wiatrowych, instalacji fotowoltaicznych, czy biogazowni. W dodatku mamy w portfelu znacznie więcej energii produkowanej przez OZE niż sprzedawanej do odbiorców końcowych. To daje naszym klientom najlepszą gwarancję.

Wraz z raportowaniem ESG, zapotrzebowanie na zieloną energię będzie w kraju tylko rosło. Mamy wystarczające moce w OZE, żeby temu rosnącemu popytowi sprostać?

Gdyby nagle wszyscy chcieli mieć u siebie zieloną energię, to okazałoby się to problematyczne. Ale na szczęście transformacja energetyczna to jest proces. Trzeba myśleć perspektywą.

I to nie krótką – jedno czy dwuletnią, tylko znaczenia dłuższą. Klienci kupują zieloną energię coraz chętniej, a rosnące zainteresowanie kontraktami długoterminowymi (PPA) powoduje, że firmy ją produkujące mają środki na kolejne inwestycje. Tych instalacji będzie przybywać, więc wzrosną też moce. Myślę, że w kolejnych latach, do 2030 roku, będziemy w stanie zapewnić zieloną energię wszystkim, którzy jej potrzebują.

A co dzisiaj najbardziej hamuje rozwój tego rynku? Mówiliśmy trochę o edukacji, o tych przestarzałych sieciach, o prawodawstwie.

Lista przeszkód jest długa i wielowątkowa. Dwie najważniejsze:

Po pierwsze całkowita transparentność w określeniu tego, czym jest zielona energia, a jaka energia tylko ją udaje. Bo jeżeli, tak jak dzisiaj, będziemy mówić, że zielona energia pozyskiwana bezpośrednio z OZE jest tak samo zielona jak ta pochodząca z miksu giełdowego, do której dokupiono sobie również na giełdzie certyfikat, to impulsy inwestycyjne dla źródeł odnawialnych będą zdecydowanie mniejsze.

A potem już kwestia fizycznej realizacji dostarczania tej energii, czyli wspomniane tu wcześniej sieci elektroenergetyczne i konieczność ich właściwego rozwoju.

Zaczęliśmy tę rozmowę od rachunków za prąd w kontekście unijnej reformy, a kilka dni temu rząd również ogłosił kolejne pakiety osłonowe dla polskich konsumentów, żeby rachunki za prąd obniżyć.

W moim przekonaniu – a od zawsze byłem człowiekiem o podejściu bardzo rynkowym – nie ma lepszego rozwiązania niż rynkowa wycena prądu. Tylko to może nam wprowadzić racjonalność w podejmowanych decyzjach inwestycyjnych oraz właściwą wycenę energii elektrycznej w podziale na odpowiednie produkty, co z kolei prowadzić będzie do optymalizacji kosztów związanych z wydatkami na prąd.

Sytuacje nadzwyczajne, z jakimi mieliśmy do czynienia w ostatnim czasie, czyli Covid-19, wybuch wojny w Ukrainie są sytuacjami wyjątkowymi, które mogą być bodźcem do koniecznych interwencji. Ale działanie interwencyjne ma to do siebie, że powinno być adekwatne w swoim rozmiarze i zamknięte w określonym czasie. Dlatego dobrze, że ta dotycząca rynku energii elektrycznej i odnoszę się tutaj do odbiorców biznesowych, w dużej mierze już się zakończyła.

Obecne utrzymywanie limitów cenowych, mrożenie cen w dłuższych perspektywach, nie jest właściwe. Już dzisiaj odbiorcy mogliby uzyskiwać na rynku lepsze oferty niż limit cenowy, który został zaproponowany. Mówię tutaj oczywiście o biznesie.

Natomiast zupełnie inaczej wygląda sytuacja jeśli chodzi o gospodarstwa domowe, czyli zwykłych konsumentów. W tym przypadku potrzebny jest jeszcze okres przejściowy dojścia do cen rynkowych. Na pewno właściwym rozwiązaniem jest osłona odbiorców najsłabszych finansowo, bo nie możemy doprowadzić do sytuacji, że zwykłych konsumentów nie będzie stać na zakup prądu.

Czytaj też:
Brak prądu w czterech krajach Europy. Polska ambasada wydała komunikat
Czytaj też:
75 mln elektryków. Tyle aut na prąd będzie jeździło w Europie już w 2030 roku

Źródło: Wprost