Merytorycznie nie można mieć żadnych uwag do prezesa KGHM. Ale obawiam się, że z powodów politycznych jego losy mogą jeszcze się ważyć mówi w rozmowie z Businesstoday.pl Maks Kraczkowski (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej komisji gospodarki.
Karol Manys: Konkurs na prezesa KGHM to wymóg formalny czy jakiś wybieg?
Maks Kraczkowski: KGHM Polska Miedź to oczywiście łakomy kąsek dla kolejnych ekip politycznych. Ogłoszenie konkursu na prezesa z jednej strony jest uzasadnione zapisami w odpowiednich przepisach, z drugiej jednak może budzić pewne wątpliwości.
Dlaczego?
Bo obecny prezes KGHM ma gruntowne wykształcenie kierunkowe. Zresztą wielokrotnie uzupełniane i w Polsce, i za granicą. A niestety nie jest to wcale standardem, szczególnie wśród zarządzających spółkami Skarbu Państwa. Zastanawiające jest też to, że informacja o konkursie pojawiła się akurat po publikacji pierwszych danych o wynikach KGHM osiągniętych na początku 2012 r. I są one bardzo dobre. Znacznie ponad 1 mld zł zysku netto to znaczna część zysku zaplanowanego na cały rok, blisko 38 proc. Krótko mówiąc: od strony oceny kondycji spółki czy inwestycji czynionych przez nią w kraju i za granicą nie widzę podstaw, by dokonywać zmiany w fotelu prezesa. Można oczywiście udoskonalić narzędzia pracy w spółce albo je zmieniać, ale nie należałoby tego robić w trakcie rozpoczętych już inwestycji.
Myśli Pan, że prezes Wirth jest na tyle silnym kandydatem, że ten konkurs wygra, czy któryś z konkurentów może być mocniejszy?
Obawiam się, że mogą tu decydować nie tylko kwalifikacje. Powiedziałbym, że to stanowisko może paść łupem polityków. Spółka została ustawiona na dobrych torach. Ktoś może chcieć wrzucać do niej teraz swoich popleczników politycznych i w ten sposób dyskontować sukcesy.
Widzi Pan realne niebezpieczeństwo, że w proces wyboru nowego prezesa może wdać się polityka?
Nie jest to wykluczone. A tradycja spółek Skarbu Państwa pokazuje, że jest to dość prawdopodobne. W tym przypadku byłby to jednak zły sygnał.
Czy prezes Wirth mógł czymś się narazić politykom?
Na pewno. Na przykład kwestie wypłaty dywidendy i lokowanie tych pieniędzy w inwestycje. Przecież zakusy Skarbu Państwa na te pieniądze były całkiem jasne. Chodziło po prostu o wyciągnięcie tych funduszy z KGHM. Ale dla prezesa bardziej liczył się rozwój spółki. Reasumując, kondycja spółki jest dobra, ale informacje, które pojawiają się w kuluarach, mogą wskazywać, że losy prezesa jeszcze się politycznie ważą.
Czy w tych kuluarach padają nazwiska potencjalnych następców?
Padają różne nazwiska. Ale podkreślam: źle by się stało, gdyby rzeczywiście doszło do zmiany na tym stanowisku.
Więcej na ten temat w dziale W Polsce
Maks Kraczkowski: KGHM Polska Miedź to oczywiście łakomy kąsek dla kolejnych ekip politycznych. Ogłoszenie konkursu na prezesa z jednej strony jest uzasadnione zapisami w odpowiednich przepisach, z drugiej jednak może budzić pewne wątpliwości.
Dlaczego?
Bo obecny prezes KGHM ma gruntowne wykształcenie kierunkowe. Zresztą wielokrotnie uzupełniane i w Polsce, i za granicą. A niestety nie jest to wcale standardem, szczególnie wśród zarządzających spółkami Skarbu Państwa. Zastanawiające jest też to, że informacja o konkursie pojawiła się akurat po publikacji pierwszych danych o wynikach KGHM osiągniętych na początku 2012 r. I są one bardzo dobre. Znacznie ponad 1 mld zł zysku netto to znaczna część zysku zaplanowanego na cały rok, blisko 38 proc. Krótko mówiąc: od strony oceny kondycji spółki czy inwestycji czynionych przez nią w kraju i za granicą nie widzę podstaw, by dokonywać zmiany w fotelu prezesa. Można oczywiście udoskonalić narzędzia pracy w spółce albo je zmieniać, ale nie należałoby tego robić w trakcie rozpoczętych już inwestycji.
Myśli Pan, że prezes Wirth jest na tyle silnym kandydatem, że ten konkurs wygra, czy któryś z konkurentów może być mocniejszy?
Obawiam się, że mogą tu decydować nie tylko kwalifikacje. Powiedziałbym, że to stanowisko może paść łupem polityków. Spółka została ustawiona na dobrych torach. Ktoś może chcieć wrzucać do niej teraz swoich popleczników politycznych i w ten sposób dyskontować sukcesy.
Widzi Pan realne niebezpieczeństwo, że w proces wyboru nowego prezesa może wdać się polityka?
Nie jest to wykluczone. A tradycja spółek Skarbu Państwa pokazuje, że jest to dość prawdopodobne. W tym przypadku byłby to jednak zły sygnał.
Czy prezes Wirth mógł czymś się narazić politykom?
Na pewno. Na przykład kwestie wypłaty dywidendy i lokowanie tych pieniędzy w inwestycje. Przecież zakusy Skarbu Państwa na te pieniądze były całkiem jasne. Chodziło po prostu o wyciągnięcie tych funduszy z KGHM. Ale dla prezesa bardziej liczył się rozwój spółki. Reasumując, kondycja spółki jest dobra, ale informacje, które pojawiają się w kuluarach, mogą wskazywać, że losy prezesa jeszcze się politycznie ważą.
Czy w tych kuluarach padają nazwiska potencjalnych następców?
Padają różne nazwiska. Ale podkreślam: źle by się stało, gdyby rzeczywiście doszło do zmiany na tym stanowisku.
Więcej na ten temat w dziale W Polsce