Trudno uwierzyć, ale to nadal jest sieć. Niemal we wszystkich dużych miastach w Polsce działa chociaż jeden sklep Cepelii. Charakterystyczny zielony kogut pieje w centrum Warszawy i w krakowskich Sukiennicach, na Długiej w Gdańsku i na Korfantego w Katowicach. Fundacja Cepelia – Polska Sztuka i Rękodzieło, bo tak brzmi obecnie nazwa tej istniejącej od 1953 r. instytucji, prowadzi 70 sklepów własnych i użycza znaku kilkunastu innym.
A w sklepach to co zawsze: gliniane ptaszki, drewniane łyżki, wełniane gobeliny, lalki w strojach regionalnych, malowane naczynia ceramiczne, koronkowe serwetki. Plus artykuły nowszej generacji: haftowane w plemniki bawełniane T-shirty z napisem "I love Poland", nylonowe flagi polskie i unijne, ramki do zdjęć, kominki do aromaterapii. W okresie przedświątecznym – obowiązkowo pisanki, palemki i baranki, choć akurat tych ostatnich na początku kwietnia w sklepie przy ulicy Chmielnej w Warszawie, gdzie mieści się zarząd fundacji, wybór był niewielki, a i zajączki nie dokicały.
Niewielu jest też kupujących. Sprzedawczynie mogą z czystym sumieniem zajmować się drugim śniadaniem; ryzyko, że nie będą w stanie odpowiedzieć na pytanie klienta, jest minimalne. – Większość naszych sklepów spełnia w jakimś stopniu funkcję galerii, czyli prowadzi działalność promocyjną – podkreśla prezes zarządu Cepelii Jan Włostowski. Celem statutowym fundacji jest bowiem "ochrona, organizowanie, rozwijanie i propagowanie rękodzieła ludowego i artystycznego". Utrzymywanie sieci sklepów jest jednym z głównych sposobów realizacji celów fundacji. Zarazem to jedyna szansa na przeżycie dla cepeliowskich spółdzielni. – Gdyby nie własna sieć handlowa, żadna z nich już by nie istniała, bo te wyroby są nie do sprzedania gdzie indziej – uważa prezes.
Cepelia to nie tylko fundacja. Jest jeszcze Izba Gospodarcza Rękodzieła Ludowego i Artystycznego "Cepelia", pomyślana jako organizacja lobbingowa, oraz Spółdzielczy Związek Rewizyjny "Cepelia", który dokonuje lustracji swoich członków. Dla ułatwienia i – jak podkreśla prezes – aby niepotrzebnie nie powiększać kosztów, wszystkie trzy Cepelie mają ten sam zarząd i tę samą radę nadzorczą.
Oszczędność jest najwyższym przykazaniem fundacji kontrolującej kapitałowo siedem spółek: sześć zajmujących się obrotem detalicznym w kraju, jedną
– Cepelię International – eksportem. Prezes nie wspomina o biurze podróży Cepelia Tourist pewnie dlatego, że od kilku lat przynosi straty i zdegradowało się do funkcji agenta. – W ubiegłym roku z działalności spółek, wynajmu i sprzedaży mieszkań mieliśmy ok. 6,5 mln zł i tyle przeznaczyliśmy na cele statutowe – mówi Włostowski. Dodaje, że to tylko 80 proc. zakładanych w budżecie dochodów. Spadły bowiem ceny wynajmu i zamiast 25 dolarów za metr powierzchni biurowej w budynku przy Chmielnej firma uzyskała tylko ok. 11 dolarów. – Nie korzystamy z dotacji państwa, możemy więc wydać tylko tyle, ile zarobimy – ubolewa.
Kłopot Cepelii polega też na tym, że nie zamierza zarabiać zbyt wiele. – To nie jest tak do końca działalność kapitalisty, bo chcąc promować sztukę ludową i rękodzieło, kontrolujemy marżę w detalu – wynosi ona 40 proc. i nie chcemy jej zwiększać – deklaruje prezes.
Na 70 sklepów 30 znajduje się w lokalach należących do fundacji, pozostałe trzeba wynajmować, przeważnie za duże pieniądze, bo powinny być położone w najbardziej uczęszczanych miejscach. Rynkowe czynsze i regulowane marże powodują, że rachunek się nie domyka.
Jednak głównym problemem są coraz niższe obroty. – Naszym tradycyjnym klientem jest inteligent, czyli teraz czwarta kategoria w tym kraju. Od kilku lat spada też liczba turystów odwiedzających Polskę, a to druga poważna grupa odbiorców – ubolewa Włostowski, dodając, że liczy się z zamknięciem kolejnych kilku sklepów.
Być może klienci przenieśli się do prywatnych sklepów oferujących rękodzieło ludowe i artystyczne. W galerii Artis przy ul. Emilii Plater do kasy ustawią się kolejki. – Nie mogę narzekać na brak klientów – mówi Irena Ciszewska, właścicielka. – Staram się, aby oferowane wyroby były bardzo dobrej jakości. Jej zdaniem, o kryzysie na rynku sztuki ludowej nie ma mowy, przeciwnie – zainteresowanie rośnie. – Powstało wiele letnich domów, które ludzie chociaż częściowo chcą urządzić w rustykalnym stylu. To nasi potencjalni klienci – zauważa. – Polskie tkaniny czy koronki są piękne i mogą być wszędzie. Ale w sklepie trzeba mieć ich na tyle dużo, by klient miał z czego wybierać – podkreśla Ciszewska. Jej zdaniem, podstawowym problemem Cepelii jest zbyt ograniczony asortyment i stawianie na wyroby masowe.
W sklepach Cepelii nie jest tanio, mimo kontrolowanej marży i niskiego VAT-u. Do tej pory wyroby rękodzieła ludowego i artystycznego obłożone były zaledwie 3-procentową stawką, o ile uzyskały atest Krajowej Komisji Artystycznej i Etnograficznej. Atesty mają potwierdzać i kontrolować poziom artystyczny wyrobów. Ale kij ma dwa końce: o atest muszą występować także malarze i rzeźbiarze. I otrzymują go na konkretny wyrób, np. na figurkę Chrystusa Frasobliwego o wysokości 30 cm, pomalowaną na brązowo i zielono. Artysta nie może dokonywać zmian i produkuje seryjnie.
Nowa ustawa, która wejdzie w życie 1 maja, podniesie stawkę VAT do 7 proc. i mocno ograniczy krąg preferowanych podatkowo wyrobów. Dlatego tylko do końca kwietnia 3 proc. zapłacimy za sweterki spółdzielni Poziom, choć ich wartość rękodzielnicza polega pewnie na tym, że ręcznie jest obsługiwana maszyna, na której je wykonano. Nie wiadomo, czy Poziom i kilka innych spółdzielni, które będą musiały płacić już 22-procentowy VAT, przetrwają tę kurację.
Prezes ma jednak asa w rękawie: Cepelia jest właścicielem 1000 mkw. gruntu w centrum Warszawy, na rogu Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich. Według ekspertów z agencji nieruchomości Bracia Strzelczyk, każdy metr jest wart najmniej 1800 dolarów. Jak trzeba będzie – sprzeda, wydzierżawi całość lub wybuduje biurowiec na wynajem.
A sztuka ludowa? – Nikomu na tym nie zależy. Samorząd próbuje wyciągnąć jak najwięcej w postaci czynszu za sklepy, państwo podwyższa podatki. Boję się, że taka polityka będzie prowadziła do marginalizacji rękodzieła – prorokuje Włostowski. Może remedium byłaby tu bardziej energiczna działalność fundacji? Na razie Cepelia, jak miś z filmu Barei, wciąż odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. Nic więc dziwnego, że w najnowszym statucie z 2003 r. znalazła się freudowska pomyłka: "działalność gospodarcza będzie prowadzona na terenie PRL".
Kto handluje efektywniej?
CEPELIA | ARTIS | |
---|---|---|
lokalizacja | ul. Marszałkowska | ul. Emilii Plater |
powierzchnia (mkw.) | 500 | 135 |
liczba towarów | 4 – 5 tys. (Po kilka z asortymentu) |
2 tys. (dużo pojedynczych) |
liczba zatrudnionych | 3 | 2 |
czas otwarcia | 40 godz. / tydz. | 43 godz. / tydz. |
marża detaliczna średnia | 40 proc. | 25 – 30 proc. |
obroty miesięczne | 40 tys. zł | odmowa odpowiedzi (100 tys. zł – szac. BW) |
obroty na zatrudnionego | 13,3 tys. zł | 50 tys. zł |
obroty na 1 mkw. | 80 zł | 740 zł |
miesięczny wynik finasowy | ok. 0 | dodatni |
Źródło: BW