W przypadku Warszawy taksówkarze ruszyli na ulice o godz. 7 rano, a więc w trakcie porannego szczytu, gdy większość mieszkańców stolicy udaje się do pracy. Protest – jak zapowiadają kierowcy – będzie miał formę przejazdu gwieździstego i zakończy się pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Taksówkarze chcą tam przedstawić swój postulat mówiący o delegalizacji tzw. tanich przewoźników, którzy stanowią dla nich konkurencję.
„Skutkiem protestu miałoby być wywarcie wpływu na rząd w celu znowelizowania ustawy o transporcie drogowym w taki sposób, by zakazać działalności firm jak Uber i jemu podobnych” – czytamy w protokole ze spotkania organizacyjnego w sprawie strajku. Najczęstszym zarzutem taksówkarzy wobec Ubera jest to, że ten nie wymaga od swoich współpracowników posiadania licencji, która dla zawodowych kierowców jest niezbędna, by mogli wykonywać swoją pracę. Taksówkarze krytycznie odnoszą się ogólnie do wszystkich przewoźników, którzy wykonują swoje usługi za pomocą aplikacji, bez kasy fiskalnej i ubezpieczenia.
Kierowcy taksówek zapowiedzieli już w maju, że jeżeli protest z 5 czerwca nie przyniesie skutku, to powtórzą go w kolejnym tygodniu. Tyle tylko, że tym razem nie odbyłby się w kilku miastach, a tylko w Warszawie – do stolicy przyjechaliby wówczas kierowcy z całego kraju.
O wojnie taksówkarzy z Uberem pisaliśmy w jednym z ostatnich numerów Wprost:
Czytaj też:
Kapitalizm Uber alles