Centrum dystrybucji Amazona w Baltimore o „lotniczym” kodzie BR12, to hala wielkości 28 boisk piłkarskich. Stojąc w środku widać ciągnące się niemal w nieskończoność śnieżnobiałe rolki i czarne taśmy, którymi płyną tekturowe paczki. Tysiące paczek. I tak przez całą dobę, jedne wjeżdżają, są ustawiane na regałach, inne wyjeżdżają. Milion zamówionych produktów co dobę opuszcza to miejsce.
Jednak po tej ogromnej hali nie biegają ludzie w poszukiwaniu zamówionych towarów. Choć w samym centrum pracuje na stałe trzy tysiące osób wcale ich nie widać. Widać za to roboty, które odwracają do góry nogami cały tradycyjny proces pakowania. To nie człowiek szuka regału, to regał dojeżdża do człowieka. Pomarańczowe, wyglądające jak odkurzacze roboty napędzane sztuczną inteligencją zatrzymują się między sobą i ustępują sobie miejsca, ustawiając się w kolejce do stanowiska pracownika tzw. „pakowacza”. Ten ma za zadanie włożyć lub wyjąć przedmiot z regału, który do niego podjechał. System automatycznie skanuje, co akurat wziął do ręki i podpowiada mu, gdzie to odłożyć. Kilkadziesiąt sekund, regał odjeżdża i pojawia się następny. Przedmioty układane są chaotycznie, obok książek mogą leżeć pieluszki dla dzieci, obok szczoteczek do zębów firanki. Ten cały proces sprawia, że paczki przepływają przez centrum dwa razy szybciej dając firmie miliony dolarów oszczędności i możliwość dostarczenia konsumentowi produktu już następnego dnia. Albo w ciągu godziny.
Parę lat temu nikt nawet nie wyobrażał sobie takiego obrazka. Centrum BR12 powstało ledwie dwa lata temu, w 2015 r. A pięć lat wcześniej amerykańscy konsumenci zakupy robili spacerując sobie po wielkich mallach Sears’a, Circuits City czy Bon-Ton, nabywając tam wszystko od sukni ślubnych, poprzez lodówki i telewizory, do narzędzi i nowych opon. Książki kupowali w Borders Books. Najpierw bankructwo ogłosił Circuits City (trwa do dziś). Potem w 2011 r. zbankrutowała sieć Borders. 15 października tego roku upadłość ogłosił Sears. Jest on winien wraz z odsetkami 5 mld dol. Sama obsługa tego gigantycznego długu kosztuje 44 mln dol. rocznie.
W ciągu tych kilku lat Amazon szturmem przejął handel detaliczny, stając się już w 2016 r. największą firmą w USA. Jeff Bezos trafnie inwestował w zautomatyzowane składy. Mógł oferować coraz niższe ceny, lojalnym partnerom i dostawcom dawał reklamę na stronach, przyciągając ich z czasem coraz więcej i samemu wyrywając się z książkowej niszy. Dziś handluje niemal wszystkim. Działał szybko, zmuszając przeciwnika do odpowiedzi na jego ostatnie posunięcie, podczas gdy on planował kilka kolejnych. Amerykańscy wojskowi (których mnóstwo zatrudnia Amazon) nazywają to systemem OODA: obserwacja, orientacja, decyzja, akcja. W centrum zaś każdej decyzji jest obsesyjne wręcz skupienie na kliencie, by miał szybciej, taniej, wygodniej. W tym czasie wielcy detaliści ignorowali handel w internecie, zaśmiewając się że stanowi on ledwie kilka procent sprzedaży. Ta nonszalancja kosztuje ich dziś istnienie.
Pozycja Amazona jest dziś tak wielka, że każdy kto stanie na jego drodze może zostać zmieciony. Ta potęga zbudowana została na robotach. Stu tysiącach, pomarańczowych robotach które codziennie obsługują centra dystrybucji na całym świecie, w tym też w Polsce. Coraz więcej osób sądzi, że te roboty wkrótce wyeliminują ludzi z pracy. Tak jak ludyści 100 lat temu palili krosna, dziś chcą ograniczyć prawa robotów. Rzeczy w tym, że jak na razie, dowodów, że roboty zabierają pracę nie ma.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.