Sezon grzewczy jako taki – urzędowa data rozpoczęcia ocieplania nieruchomości przez administratorów - nie istnieje. Od pewnego czasu rozpoczęcie sezonu grzewczego zależy od pogody.
A zatem w niektórych budynkach i blokach grzać mogą już od września, jeśli jest wyjątkowo chłodny (jak było w 2019 roku). A w innych sezon grzewczy rozpoczyna się poźniej. Bywa, choć rzadko, że w związku ze sprzyjającą aurą sezon grzewczy zaczyna się dopiero tuż przed Świętem Wszystkich Świętych (1 listopada).
Prośba o ciepło
Lokatorzy mogą przyspieszyć rozpoczęcie sezonu grzewczego, to prawda, zwracając się do administratora. Zwłaszcza w przypadku mniejszych wspólnot, reakcja jest błyskawiczna (1-2 dni). No ale nic nie odbywa się bez konsekwencji. Jeśli ochłodzeni pierwszymi „przymrozkami” zaczynamy grzać, to zaczynamy też więcej płacić za ogrzewanie. Tymczasem chłodne dni we wrześniu i październiku przychodzą i odchodzą.
Większość właścicieli nieruchomości zaczyna sezon grzewczy kiedy ma pewność, że nie trzeba go potem przerywać, co jest uciążliwe i skomplikowane technicznie.
Co o sezonie grzewczym mówi ogólnopolskie prawo? Okazuje się, że jest nieprecyzyjne. Rozporządzenie ministra gospodarki z 2007 r. podaje definicję. Sezon grzewczy to „okres, w którym warunki atmosferyczne powodują konieczność ciągłego dostarczania ciepła w celu ogrzewania obiektów”. To żadna wskazówka do grzania. Daje ją – ale również nieprecyzyjnie – rozporządzenie Ministra Infrastruktury. Według niego „właściwa temperatura” w budynkach mieszkalnych to 20℃ w pokojach i 24℃ w łazienkach. Ale sankcji za nieprzestrzeganie nie ma.
Sposoby na zmniejszenie kosztów ogrzewania:
-
odsłonięcie grzejników
-
uszczelnienie okien i drzwi
-
właściwe ustawienie termostatów
-
zamykanie pomieszczeń, które nie są używane
-
zmniejszanie ogrzewania przed wyjściem i zwiększanie po przyjściu
-
używanie właściwej odzieży