Borowski: prywatyzacja Banku Śląskiego - prawidłowo

Borowski: prywatyzacja Banku Śląskiego - prawidłowo

Dodano:   /  Zmieniono: 
Decyzje związane z prywatyzacją Banku Śląskiego (BSK) były podejmowane prawidłowo, podobnie jak wycena akcji banku - ocenił b. minister finansów Marek Borowski podczas czwartkowego przesłuchania przez bankową komisję śledczą.

Komisja kontynuowała rozpoczęte w połowie maja br. przesłuchania świadków, którzy mogą udzielić informacji o prywatyzacji BSK.

Komisja zajmuje się m.in. wyceną akcji BSK, którą kwestionuje jako za niską. Wg zeznań dotychczasowych świadków, doradca prywatyzacyjny sugerował cenę ok. 20 zł za jedną akcję, resort finansów sprzedawał w 1993 r. akcje banku po 50 zł, zaś w giełdowym debiucie w styczniu 1994 r. płacono za nie po 675 zł.

Marek Borowski był ministrem finansów w rządzie Waldemara Pawlaka od 26 października 1993 r. do 8 lutego 1994 r. Podał się do dymisji, gdy Pawlak zdymisjonował wiceministra finansów Stefana Kawalca, uznając, że był on współodpowiedzialny za nieprawidłowości przy prywatyzacji BSK.

Borowski podkreśli, że nie wszystko w prywatyzacji BSK było "jak trzeba i nie było uchybień", ale "w żadnym razie nie była (prywatyzacja - PAP) aferalna".

"Nie było żadnych działań ze strony urzędników, czy to ministra, które nosiłyby cechy nieuczciwości lub zagarnięcia mienia, bądź wzbogacenia się. Prywatyzacja pod względem merytorycznym była przeprowadzona przez Ministerstwo Finansów rzetelnie i profesjonalnie" - mówił Borowski.

Borowski, który po Jerzym Osiatyńskim objął funkcję ministra finansów, zdecydował o unieważnieniu przetargu na wybór inwestora strategicznego banku. O powody takiej decyzji dopytywali Borowskiego Marek Sawicki (PSL) oraz Szymon Pawłowski (LPR). Sawicki przypomniał, że Borowski unieważnił przetarg 3 listopada 1993 r., a już 4 listopada 1994 r. minister finansów rozpoczął negocjacje z ING. "Na jakiej podstawie prawnej podjął pan takie działania?" - pytał Sawicki.

Borowski wyjaśnił, że było to publiczne zaproszenie do rokowań. "Odbyła się konferencja prasowa, na której poinformowano o zmianach w prospekcie emisyjnym wynikających z decyzji ministra finansów. Stwierdzono, że ministerstwo nadal jest zainteresowane inwestorem strategicznym. Zgłosiły się trzy firmy m.in. ING. Przetarg był swojego rodzaju publicznym zaproszeniem, a z drugiej strony miał wyznaczyć cenę - to było tzw. budowanie księgi chętnych" - powiedział Borowski.

"Fakt ogłoszenia tego na konferencji prasowej, ta formuła, nie była przez nikogo kwestionowana" - dodał.

Na pytanie Pawłowskiego o powody unieważnienia przetargu Borowski odpowiedział, że decyzja wynikała z analizy ówczesnej sytuacji na rynku. "Przyjęta cena minimalna w wysokości 230 tys. zł, wycena oparta na wskaźnikach z poprzedzającego roku oraz zmiany na giełdzie między lipcem a październikiem, których oferenci nie uwzględnili i opinie ekspertów wskazywały, że trzeba było podjąć taką decyzję" - wyjaśnił Borowski.

Podkreślił, że unieważnienie przetargu nie zamknęło sprawy inwestora strategicznego.

Posłowie dopytywali także o wycenę akcji banku. Borowski przekonywał, że akcje został wycenione prawidłowo. Zaznaczył, że wskazują na to także późniejsze ekspertyzy, prowadzone m.in. przez prokuraturę. Podkreślił, że "nie ucieka od odpowiedzialności za wycenę akcji BSK". "To ja podjąłem decyzję i podtrzymuję, że wycena była prawidłowa" - powiedział. Dodał, że nie ustalił ceny akcji banku "z kapelusza", jak określił to b. prezes BSK Marian Rajczyk, tylko opierając się na kilku analizach.

Jego zdaniem, zdymisjonowanie przez Pawlaka wiceministra Kawalca nie miało związku z wyceną akcji. Artur Zawisza (PR) dopytywał jednak, dlaczego - skoro Borowski podjął decyzję o cenie akcji - Pawlak zdymisjonował Kawalca. Borowski podkreślał, że premier Pawlak miał inne zdanie w tej sprawie, dlatego on sam podał się do dymisji, a premier został.

Pawlak zeznał przed komisją, że główny merytoryczny ciężar prywatyzacji Banku Śląskiego spoczywa na Kawalcu. "On prowadził ten proces od początku. Marek Borowski włączył się na pewnym etapie" - mówił.

Borowski wycenił akcje BSK na 500 tys. starych złotych, choć doradca prywatyzacyjny - bank Paribas - sugerował cenę 230 tys. zł. Podczas debiutu giełdowego cena akcji wyniosła 6 mln 750 tys. starych złotych.

Artur Zawisza (PR) przytoczył wypowiedź Ryszarda Bugaja, ówczesnego posła Unii Pracy z 1994 r., który powoływał się na "profesora ze Szwajcarii". Ekspert ten odnośnie prywatyzacji BSK - mówił Zawisza - miał stwierdzić, że "trudno było sprzedać ten bank gorzej".

"Jest wielu profesorów na świecie i każdy może wyrazić swoją opinię. Ja mogę tylko wyrazić zdziwienie, że kwestionuje się Lesława Pagę (b.szefa KPW, poprzedniczki KPWiG - PAP), który w czasie konsultowania ceny przebywał chwilowo w Meksyku, a podpiera profesorem ze Szwajcarii, który stale tam przebywa" - ripostował Borowski.

Podczas przesłuchania poruszana była także kwestia tzw. listy Pęka, czyli listy osób, które w 1993 r. kupiły akcje Banku Śląskiego.

Zdaniem ówczesnego (w 1994 r.) przewodniczącego sejmowej komisji przekształceń własnościowych Bogdana Pęka, istniała lista, która powinna się nazywać "listą Kawalca". Stwierdził, że widział ją podczas spotkania z (nieżyjącym już - PAP) ówczesnym szefem Komisji Papierów Wartościowych Lesławem Pagą. Dokument zawierał listę akcjonariuszy i liczbę posiadanych akcji. Pęk stwierdził, że lista ta była tajna i nie uzyskała do niej dostępu nawet Najwyższa Izba Kontroli podczas kontroli prywatyzacji BSK. Zwrócił się do komisji, by tę sprawę poddano kontroli

Borowski wyjaśnił, że rozmawiał wówczas z Pagą. "Oczywiście nie pokazywał mu (L.Paga B.Pękowi - PAP) żadnej tajnej listy, tylko wydruk komputerowy większych akcjonariuszy, czyli tych, którzy mieli 9, 12, 18 akcji. Wyciąganie z tego wniosku, że była to tajna lista, jest po prostu próbą obrony stanowiska, które poseł Pęk prezentował i niestety prezentuje do dzisiaj, a które polega na całkowitej nieprawdzie" - powiedział Borowski.

Pawłowski zarzucał Borowskiemu, że "gorliwe zaprzecza, iż tzw. lista Pęka nie istnieje". "Gdybym ja powiedział, że pan ukradł proszek w supermarkecie to zaprzeczałby pan gorliwie?" - pytał Borowski. "W tej chwili pan też gorliwie zaprzecza" - odpowiadał Pawłowski.

Wiek niektórych śledczych był także istotnym elementem czwartkowego przesłuchania. Borowski próbując wytłumaczyć posłowi Pawłowskiemu kontekst prywatyzacji BSK powiedział: "To były zamierzchłe czasy. Nie chcę panu wypominać lat, ale chyba nie było ich wiele?"

"15, interesowałem się wtedy giełdą" - odpowiedział Pawłowski. "Na pewno" - skwitował Borowski.

Po wysłuchaniu oświadczenia Borowskiego, które kończyło przesłuchanie, poseł PSL Marek Sawicki stwierdził, że skoro cała prywatyzacja sektora bankowego była przeprowadzona - jak mówił b. minister finansów - tak dobrze, to "komisja powinna rozważyć samorozwiązanie".

Rozpatrując "sprawy różne" komisja zdecydowała, że w związku z prywatyzacją BSK przesłucha b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Jak uzasadniał szef komisji Adam Hofman (PiS), "istnieje związek personalny i czasowy" między prywatyzacją BSK a kampanią prezydencką Kwaśniewskiego. Były prezydent jest już na liście świadków, których ma przesłuchać komisja. Śledczy chcą rozmawiać po wakacjach z b. prezydentem o prywatyzacji banku BIG BG.

pap, ss