Wprost.pl: Za naszą wschodnią granicą trwa wojna, mamy do czynienia z ogromnym kryzysem. Jak on wpływa na polskie rolnictwo?
Rafał Romanowski, wiceminister rolnictwa, pełnomocnik rządu ds. Kształtowania Ustroju Rolnego: Mówiąc szczerze, jeżeli chodzi o sam poziom produkcji, to nie ma jakiegoś dużego wpływu. Rok 2022 jeszcze się nie skończył, żniwa kukurydziane są przed nami, ale już można powiedzieć, że zbiory wszelkiego rodzaju zbóż będą w Polsce na poziomie ponad 30 mln ton. Nie ma więc ryzyka, że w Polsce zabraknie żywności.
Musimy jednak pamiętać, że kryzys energetyczny, a zwłaszcza ceny gazu wykorzystywanego do produkcji nawozów sztucznych wywindowały ich ceny bardzo wysoki poziom. Nawozy są niezbędne do tego, żeby produkcja roślinna mogła być na należytym poziomie. Stąd wsparcie ze strony rządu w postaci dopłat dla rolników do zakupu nawozów.
Teraz, jesienią nawozów też nie powinno zabraknąć, bo zrobiliśmy wszystko, żeby megawatogodzina u polskich ich producentów była jak najtańsza, żeby mogli wyprodukować nawozy, których rolnicy potrzebują przy jesiennych zasiewach ozimin.
Po zimie czeka nas wiosenny sezon prac polowych. Znamy potrzeby rolników. Wiemy, że cena tony nawozu sztucznego, aby była akceptowalna dla polskiego rolnika, powinna wynosić około 3400 – 3500 złotych. W tej chwili wokół takiej wartości oscyluje.
Oczywiście, otwarta pozostaje kwestia nawozów fosforowych, które do tej pory sprowadzaliśmy przede wszystkim z Rosji i Białorusi. Teraz musimy szukać alternatywnych źródeł dostaw, stąd wizyty ministra spraw zagranicznych oraz prezydenta w krajach afrykańskich.
O tym, że ceny nawozów są bardzo wysokie, słyszeliśmy jeszcze zanim Anwil i Grupa Azoty czasowo zawiesiły produkcję. Nie boi się pan, że wiosną może znów dojść do podobnej sytuacji?
80 proc. kosztów produkcji nawozu stanowi cena gazu. Jeśli megawatogodzina kosztowała ponad 300 euro, a mieliśmy takie sytuacje, to wtedy cena tony nawozu oscylowała wokół 7 tys. złotych.
W tej chwili cena gazu jest zdecydowanie lepsza. Zapadła decyzja o połączeniu PGNiG z Orlenem w wielki koncern multienergetyczny. Będzie to jedno ze 150. największych przedsiębiorstw na świecie, więc pozycja w pozyskiwaniu gazu dlaPolski też będzie lepsza.
Mamy też uruchomiony Baltic Pipe, a więc uzależnienie od Rosji jest coraz mniejsze.
Zostańmy na chwilę przy energetyce. Ze strony rolników często słychać obawy o brak energii i blackouty Jest się czego bać?
Po 1989 roku obniżony stopień zasilania był tylko raz. To był rok 2015, zarządów Platformy Obywatelskiej. Powodem był brak zrównoważonego rozwoju wytwarzania energii. To jest w naszym kraju niezbędne, stąd też wynika decyzja o budowie elektrowni atomowej.
Rosyjski węgiel, który trafiał do Polski, był przeznaczony głównie na potrzeby prywatnych gospodarstw domowych, a nie spółek Skarbu Państwa. W 2021 roku do Polski zaimportowano 11 mln ton węgla. W roku bieżącym to jest 11,3 mln ton. Czyli mimo zamknięcia kanału rosyjskiego, import z innych części świata rośnie.
Proszę zatem spać spokojnie, nie będzie blackoutów, ani obniżania stopni zasilania.
Mówi pan, że węgla sprowadzamy więcej, a tymczasem rolnicy uprawiający warzywa w tunelach, które trzeba węglem ogrzewać, mają problemy z jego kupnem. A cena jest tak wysoka, że produkcja przestaje być opłacalna.
Producenci rolni zostali dopisani do listy tzw. źródeł wrażliwych i już jest do nich adresowany program dystrybucji miałów energetycznych. Proszę się nie obawiać, tego węgla również dla nich wystarczy.
Ale problemem jest nie tylko podaż. To wysoka cena sprawia, że produkcja jest nieopłacalna.
Możemy się spierać o to, skąd się wzięła inflacja, ja już od dawna mówiłem, że to jest „Putinflacja”, bo inflację obserwowaliśmy już na początku bieżącego roku. To też była walka energetyczna, którą prowadził Putin.
Wszyscy płacimy za tę agresję, ale ważne jest to, że Ukraina wciąż trwa, wciąż walczy. Dzięki temu wojska rosyjskie nie są jeszcze na linii Wisły, a takie pewnie były plany.
Nie wkładamy rąk do kieszeni. Cały czas staramy się przeciwstawiać kryzysowi, pracujemy nad tym, żeby znajdować źródła finansowania. Wspieramy nie tylko gospodarstwa domowe, ale także małe i średnie przedsiębiorstwa. Pamiętajmy, że z ustawy ograniczającej cenę energii, także w branży rolno-spożywczej, skorzysta 99 proc. przedsiębiorców.
Skoro już jesteśmy przy węglu i kryzysie cieplnym, ze strony przedstawicieli resortu rolnictwa coraz częściej słyszymy o wykorzystaniu biomasy do ogrzewania. Jak to miałoby wyglądać?
Rolnictwo polskie ma ogromne możliwości wykorzystania biomasy, choćby ze słomy, siana, odpadów poprodukcyjnych. Co najważniejsze biomasa po przetworzeniu w biogazowniach, staje się niezbędnym paliwem dla rolników, a pozostałości po fermentacyjne pozwalają częściowo zastąpić nawozy sztuczne.
Mamy olbrzymie pole do popisu, żeby biomasa rolnicza pojawiła się na polskim rynku. Ale musimy pamiętać, że do 2015 roku obowiązywało hasło„biogazownia w każdej gminie”. A przy tej okazji zrobiono taki patent, jak certyfikaty, opłaty dotyczące emisyjności, a na koniec, chyba po to, żeby dobić branżę, zaczęto na to urządzać aukcje. Biogazownie, w wielu przypadkach, zostały doprowadzone na skraj bankructwa i teraz rozmowy z partnerami są dużo trudniejsze. Po prostu po tej polityce, która była prowadzona do 2015 roku, ci partnerzy nie do końca chcą nam zaufać.
2015 r. był siedem lat temu. W polityce to jest epoka.
No nie do końca. Tzw. cykl bydlęcy trwał kiedyś 12-15 lat, a cykl trzody chlewnej 5 lat, teraz ten czas się trochę skróciły. Ustawienie produkcji rolnej tak, żeby wytwarzać solidny poziom biomasy, wymaga zniesienia pewnych barier.
Pamiętajmy też, że biomasa to także bioestry, bioetanol, czyli komponenty niezbędne do produkcji paliw. W tej chwili na produkcję biopaliw przeznaczanych jest 2,5 mln ton rzepaku więc udział polskiego rolnictwa w biomasach, choć niekoniecznie tych biogazowniczych, jest dość duży.
Mówi pan o likwidowaniu barier. Jak nam to idzie?
Po raz pierwszy powstaje w Polsce spółdzielczość energetyczna, to propozycja kierowana typowo do samorządów i prywatnych odbiorców. Przy zniesionych barierach prawnych mogą takie podmioty powstawać.
Tego typu instytucje będą mogły na równych prawach wytwarzać energię i ciepło. Taka spółdzielczość jest ewenementem na skalę europejską, bo jesteśmy jednym z pierwszych krajów w Europie, który się tak mocno angażuje w znoszenie barier.
Zostawmy na chwilę energetykę. Nowa Perspektywa Finansowa 2023-27. Na co powinni się przygotować polscy rolnicy?
Polscy rolnicy są doskonale do niej przygotowani. Po tym obstrukcyjnym programie, przygotowanym przez naszych poprzedników, gdzie były olbrzymie bariery, gdzie komplet wymaganych dokumentów sięgał kilkudziesięciu stron, to jestem przekonany, że z sześcioma prostymi ekoschematami rolnicy poradzą sobie znacznie lepiej i będzie im łatwiej wykorzystać środki europejskie.
A co z wyśrubowanymi wymaganiami dotyczącymi dobrostanu zwierząt i norm emisyjnych, wprowadzonych w ramach nowej Wspólnej Polityki Rolnej?
Zielony Ład to jest mistyczne pojęcie, które powstało w Komisji Europejskiej. Doskonale przekonał się o tym pan Timmermans, gdy holenderscy rolnicy wyszli na ulice i pokazali, co myślą o Zielonym Ładzie.
Tyle że u nas średnie zużycie nawozów sztucznych jest znacznie niższe, niż w krajach Europy Zachodniej. Możemy więc poszukiwać jakiegoś kompromisowego rozwiązania.
Ponadto jesteśmy jedynym krajem w Europie, w który realizuje program Dobrostan Plus, w którym rolnikom udzielane jest wsparcie za spełniania wymogów w zakresie utrzymania zwierząt wykraczających ponad wymogi unijne. W Polsce, poprzez nasze doświadczenia, mamy znacznie więcej rozsądku.
Czytaj też:
„Ekologiczny brykiet torfowy” to ściema? Ekspert nie pozostawia złudzeńCzytaj też:
Kowalski chce repolonizacji Żabki, Lidla i Biedronki. Piechociński: To tak wkurzające, że głowa mała