Inflacja konsumencka wyniosła 8,2 proc. w ujęciu rocznym we wrześniu 2023 r., podał Główny Urząd Statystyczny. W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług spadły o 0,4 proc. Wynik jest zgodny z szybkim szacunkiem, który GUS opublikował pod koniec września. Jest to tym samym pierwszy tak dobry wynik, jaki odnotowano od ponad roku. Po raz ostatni jednocyfrową inflację w Polsce odnotowano w lutym 2022 roku, czyli na początku wojny na Ukrainie. Wyniosła ona wówczas 8,5 proc. Od tamtej pory wskaźnik rósł, osiągając rekordowy poziom 18,4 proc. w lutym tego roku.
Co zdrożało najbardziej?
W ujęciu rocznym wzrost cen usług wyniósł 9,7 proc., a towarów sięgnął 7,6 proc. W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług obniżyły się o 0,4 proc. (w tym towarów spadły – o 0,5 proc., a ceny usług – o 0,2 proc.).
„We wrześniu br. w porównaniu z poprzednim miesiącem największy wpływ na wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem miały niższe ceny w zakresie transportu (o 2,9 proc.), zdrowia (o 2,6 proc.), żywności (o 0,4 proc.) oraz rekreacji i kultury (o 1,5 proc.), które obniżyły ten wskaźnik odpowiednio o 0,26 pkt proc., 0,15 pkt proc., 0,11 pkt proc. i 0,09 pkt proc. Wyższe ceny w zakresie odzieży i obuwia (o 2,5 proc.), edukacji (o 4,9 proc.) oraz restauracji i hoteli (o 0,7 proc.), podwyższyły wskaźnik odpowiednio o 0,1 pkt proc., 0,06 pkt proc. i 0,04 pkt proc”. – czytamy w komunikacie.
W porównaniu z miesiącem analogicznym poprzedniego roku wyższe ceny w zakresie żywności (o 10,1 proc.) oraz mieszkania (o 9,2 proc.), podniosły ten wskaźnik odpowiednio o 2,49 pkt proc. i 2,32 pkt proc. Niższe ceny w zakresie transportu (o 2,8 proc.), obniżyły ten wskaźnik o 0,27 pkt proc.
Inflacja w październiku poniżej 7 proc?
W wywiadzie dla prawicowego tygodnika szef banku centralnego Adam Glapiński podkreśla, że obecnie „spadek inflacji jest szybki i zgodny z naszymi prognozami”. – Już w październiku przewidujemy inflację poniżej 7 proc. – przewiduje szef NBP.
Zdaniem prezesa NBP inflacji niestety nie można było uniknąć, ponieważ była ona wynikiem kryzysów zewnętrznych: pandemii, wojny, szoku energetycznego. – Tego nikt nie przewidział, podobnie jak tak szybkiego odbicia gospodarek po pandemii. Wybór, przed jakim staliśmy, dotyczył sposobu wyjścia z inflacji. Zrobiliśmy to tak, by skutki społeczne były jak najmniejsze. Zareagowaliśmy szybko – jedni z pierwszych, tuż po Czechach, podnosząc stopy procentowe z 0,1 do 6,75 proc. – podkreśla Glapiński.