Negocjacje w "Budryku" zawieszone

Negocjacje w "Budryku" zawieszone

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po blisko dziewięciu godzinach rozmów strajkujących od 12 dni związkowców z kopalni "Budryk" z zarządami kopalni i Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) strony zdecydowały o zawieszeniu negocjacji do soboty.

Rozmowy mają być wznowione w sobotę w południe w siedzibie straży pożarnej w Ornontowicach. Strony doszły do porozumienia w dziewięciu z trzynastu spornych kwestii, ale nierozwiązany pozostaje wciąż najważniejszy punkt, dotyczący wysokości, tempa i formy wyrównania płac w "Budryku" do średniej w kopalniach JSW, której częścią będzie wkrótce samodzielny dotąd "Budryk".

Lider związku "Kadra" w kopalni, Grzegorz Bednarski, poinformował, że do czasu porozumienia górnicy będą kontynuować trwający już 12 dni strajk. Zaznaczył, że protestujący przedstawili kompromisowe propozycje, ale nie zostały one przyjęte. Innego zdania są przedstawiciele pracodawców, którzy uważają, że związkowcy stawiają populistyczne żądania.

"Do uzgodnienia pozostał podstawowy element, czyli kwestia wzrostu wynagrodzeń. Zaoferowaliśmy bardzo przyzwoity projekt porozumienia, tak aby załoga kopalni +Budryk+ była w stanie w swoich płacach dochodzić stopniowo do poziomu JSW. Niestety, nie znalazło to zrozumienia u związków prowadzących protest. Reszta strony społecznej akceptuje to porozumienie" - wyjaśnił po rozmowach prezes JSW, Jarosław Zagórowski.

Zadeklarował, że spółka gotowa jest zgodzić się na wzrost wynagrodzeń w "Budryku" w tym roku o ponad 17 proc. (składa się na to - jak w JSW - 9,5 proc. wzrostu oraz dodatkowe elementy, dotyczące tylko "Budryka"), natomiast w przyszłym podwyżki byłyby takie same jak w kopalniach JSW (prawdopodobnie ok. 8 proc.), plus dodatkowe środki na stopniową - jak mówił prezes - standaryzację płac w kopalniach spółki, co oznacza wyrównywanie dysproporcji między poszczególnymi zakładami.

"W przyszłym roku w +Budryku+ obowiązywałyby te same zasady co w JSW, a dodatkowo pewna standaryzacja wynagrodzeń w poszczególnych grupach pracowników, co gwarantuje pracownikom tej kopalni, że będą stopniowo dochodzić do poziomu zarobków pracowników JSW. Ale mówimy o innym postawieniu problemu - o standaryzacji i o porównywalnych warunkach w grupach pracowników, a nie że wszystkim tyle samo, bo tak właśnie nie powinno być" - podkreślał prezes.

Według niego, podniesienie płac w tym roku pozwoli określić bazę, będącą podstawą do oceny rzeczywistych dysproporcji płacowych między "Budrykiem" a JSW. Na tej podstawie niewielkie rozbieżności będzie można wyrównać szybko, większe - stopniowo. "Związkowcy chcą wyrównania z dnia na dzień. Na to nie pozwala sytuacja żadnej z naszych spółek, czy to JSW czy kopalni +Budryk+" - zaznaczył Zagórowski.

Inaczej sprawę stawiają związkowcy, którzy operują kwotami, jakie pracownicy produkcyjni mieliby otrzymać do swoich pensji w przeliczeniu na każdą dniówkę. Początkowo mówili, że aby wyrównać płace do średniej w JSW potrzebne jest ok. 700 zł średniej podwyżki. Potem zgodzili się na ograniczenie większych podwyżek do pracowników produkcyjnych, którzy mieliby - jak proponowali - otrzymać 12 zł podwyżki na dniówkę, a pozostali 5 zł. Dla tych pierwszych oznaczałoby to ponad 250 zł średniej podwyżki miesięcznie, co - według związkowców - razem z podwyższonymi dodatkowymi świadczeniami dawałoby ok. 600 zł.

Na to nie godziły się zarządy "Budryka" i JSW, które kwestionowały taką filozofię podwyżek. Poza tym, gdyby przyjąć związkowe postulaty, według JSW, również przyszłoroczny wzrost wynagrodzeń w "Budryku" byłby dwucyfrowy, a górnicy z tej kopalni zarabialiby więcej niż pracownicy niektórych kopalń JSW, gdzie pensje także są zróżnicowane. Protestujący zmienili wówczas swoją propozycję.

"12 zł skutkowało w przyszłym roku dwucyfrowym wskaźnikiem wzrostu wynagrodzeń. Zdajemy sobie sprawę, że mogłoby to być odebrane przez inne kopalnie negatywnie, więc zaproponowaliśmy rozwiązania, które pozwoliłyby na dojście w podobny sposób do średniej w JSW, natomiast zarząd także z tej propozycji nie chce skorzystać" - skomentował Grzegorz Bednarski z "Kadry".

Zadeklarował, że strajk w kopalni (według zarządu dotychczas spowodował on ok. 15 mln zł strat) będzie kontynuowany do czasu osiągnięcia satysfakcjonującego dla protestujących porozumienia. "Ze swojej strony czynimy wszystko co jest możliwe. Ze strony zarządu jest cały czas sztywne stanowisko; cały czas nawiązują do projektu porozumienia z września, dwukrotnie odrzuconego przez załogę" - mówił Bednarski.

Punktem spornym stała się też kwestia odpracowania strat spowodowanych strajkiem. Związkowcy chcą to zrobić w dni wolne od pracy, za taką samą zapłatę, jak w zwykłe dni. Problem w tym, że prawo nie przewiduje możliwości zrzeczenia się wynagrodzenia za pracę, a w soboty stawki są wyższe. Mogłoby więc dojść do sytuacji, że strajkujący odpracowując strajk zarobiliby więcej niż ci, którzy w strajku nie brali udziału. Na dodatek wydatek ten obciążyłby fundusz płac. Nie godzi się na to pięć związków, które nie popierają protestu.

Właśnie rozbieżności między związkami stanowią trudność w negocjacjach. Protest popierają cztery związki, a pięć, w tym największe, od początku godzi się na propozycje zarządów.

"Nasze propozycje znajdują zrozumienie u strony społecznej JSW, u pięciu związków, i to tych największych, w +Budryku+, a nie znajdują zrozumienia u czterech liderów związków które są w proteście; nie mają one wsparcia również w swoich centralach związkowych. Oni zostali w tym momencie osamotnieni i stąd pewien problem u tych ludzi, bo to już jest rozgrywka ambicjonalna" - ocenił Zagórowski.

Strajk, uważany przez zarząd za nielegalny, zorganizowały związki "Kadra", "Sierpień 80" i Jedność Pracowników "Budryka". Od czwartku akcję popiera też Związek Zawodowy Ratowników Górniczych. Zarząd zapewnia, że za czas strajku jego uczestnicy nie otrzymają wynagrodzeń. Dostaną je natomiast osoby oddelegowane do działalności związkowej, bo tak - według zarządu - stanowią przepisy.

pap, ss, ab