"Rumunia potrzebuje pasa bezpieczeństwa, czyli zagranicznej pożyczki" - powiedział Basescu.
Dodał, że Rumunia "może mieć dostęp do funduszy unijnych, lecz - jak zaznaczył - Unia jako warunek stawia współpracę z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW)".
Unia Europejska, która dla nowych członków przeznaczyła 30 miliardów euro w ciągu dwóch lat, "nie dysponuje mechanizmami, żeby sprawdzić wykorzystanie pieniędzy, czy sytuację makroekonomiczną" danego kraju - podkreślił rumuński prezydent.
Rząd w Bukareszcie od kilku tygodni analizuje możliwość wzięcia kredytu od MFW, lecz nie podjęto na razie w tej sprawie żadnej decyzji; część klasy politycznej sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu.
Jak twierdzi prezydent Basescu, Rumunia nie potrzebuje międzynarodowego kredytu na sfinansowanie deficytu budżetowego, czy żeby zwrócić dług publiczny, z czego zaledwie 1,6 miliarda euro musi zostać oddane w ciągu 2009 roku.
Jednak - jak sprecyzował Basescu - dług prywatny sięga 24 miliardów euro i zważywszy na kryzys, "państwo powinno zainterweniować, żeby sfinansować jego część".
Jednocześnie zaapelował do związków zawodowych o "odpowiedzialność"; nakłaniał, by "nie żądano więcej, niż rząd może dać".
"Kryzys gospodarczy może być dłuższy i bardziej rozległy niż to przewidujemy w tej chwili" - ostrzegł rumuński prezydent.
Zaznaczył przy tym, że trudna sytuacja gospodarcza nie może być "pretekstem", żeby porzucić cel, jakim jest przystąpienie do strefy euro, planowane przez rząd na 2014 rok.pap, keb