Zbrojeniówka chce pomocy od MON

Zbrojeniówka chce pomocy od MON

Dodano:   /  Zmieniono: 
PT-91 Twardy (fot. Wikipedia)
Przy dzwiękach syren i gwizdków ok. 200 związkowców z Zakładów Mechanicznych Bumar Łabędy w Gliwicach rozpoczęło pikietę Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach. Protestują m.in. przeciwko zwolnieniom pracowników i żądają rządowego wsparcia dla "zbrojeniówki".
- W żadnym europejskim kraju nie pozostawiono przemysłu zbrojeniowego bez pomocy państwa. Firmy takie jak nasza są filarem bezpieczeństwa kraju - ocenił szef Solidarności w zakładzie Zdzisław Goliszewski. Goliszewski zapowiedział również, że wtorkowa pikieta jest jedynie pierwszym etapem akcji protestacyjnej, która ma być kontynuowana w różnych formach, jeśli nie zmieni się polityka rządu. Petycję z postulatami manifestantów odebrał wicewojewoda śląski, Stanisław Dąbrowa.

Armia kosynierów?

"Rząd POgrzebał zbrojeniówkę" - napisali związkowcy na jednym z transparentów. "Złodzieje", "My chcemy pracy" - skandowali, protestując przeciwko redukcji zatrudnienia w grupie gliwickiego Bumaru Łabędy. Z zakładu ma zostać zwolnionych w sumie ok. 800 osób. Wśród protestujących jest m.in. związkowiec przebrany za chłopskiego kosyniera. "To armia XXI wieku" - tłumaczą przebranie związkowcy.

Manifestanci obawiają się, że cięcia mogą doprowadzić do likwidacji jedynego w kraju zakładu produkującego sprzęt pancerny. Zwracali uwagę, że upadek Bumaru Łabędy oznacza też klęskę dla wielu firm kooperujących z tym zakładem. Poza związkowcami z Bumaru Łabędy w pikiecie brali tez udział zatrudnieni w fabryce Nitroerg w Krupskim Młynie.

"Niech MON nas ratuje"

Związkowcy zaznaczali, że jedną z przyczyn kłopotów Bumaru Łabędy jest brak zamówień z resortu obrony narodowej. - We wszystkich krajach europejskich i nie tylko głównym zamawiającym jest własna armia, eksport jest elementem uzupełniającym - napisali w petycji. - Ci ludzie dzisiaj nie otrzymują wynagrodzeń, później pójdą na bezrobocie i przejdą na garnuszek państwa czyli de facto pieniądze z budżetu też będą musiały na to pójść - mówił na manifestacji szef śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" Piotr Duda. Jak mówił Goliszewski, w tym miesiącu pracownicy dostali całą pensję, ale w poprzednim tylko po tysiąc zł zaliczki.

Szef "S" w Bumarze Łabędy skrytykował decyzję o sprowadzeniu z Niemiec czołgów Leopard. Jego zdaniem, to Niemcy zrobili na tym bardzo dobry interes, bo koszt utylizacji tego sprzętu wynosi 40 proc. kosztów nowego wyrobu. - Nasz czołg - PT-91M Twardy - kosztuje w zależności od wyposażenia 5-7 mln zł. Zakup nowego czołgu niemieckiego to 12-18 mln euro - podkreślił Goliszewski.

"Nie potrzebujemy czołgów"

Rzecznik MON Robert Rochowicz w odpowiedzi na postulaty związkowców stwierdził, że resort obrony nie planuje w najbliższym czasie zakupu czołgów, bo "przy obecnej strukturze armii jest ich wystarczająca ilość". - Szef MON, mimo że do jego konstytucyjnych obowiązków nie należy zajmowanie się przemysłem zbrojeniowym, przy każdej nadarzającej się okazji promuje produkty będące w ofercie polskich zakładów - powiedział Rochowicz. Jako przykład rzecznik resortu przywołał w tym kontekście rozmowy ministra Bogdana Klicha z jego brazylijskim odpowiednikiem, podczas trwającego w tym kraju forum współpracy gospodarczej.

Bumar zwalnia

W pierwszej połowie roku Bumar Łabędy ogłosił redukcję zatrudnienia, w sumie o 800 osób. To jedna czwarta całej załogi. Władze firmy argumentowały, że wobec spadku zamówień utrzymanie całej, liczącej przed zwolnieniami ok. 3,2 tys. osób załogi nie jest możliwe. Bumar Łabędy dotknęły też cięcia zamówień i zleceń remontowych ze strony polskiej armii.

PAP, arb