Wicepremier Waldemar Pawlak w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" powiedział, że "KRUS jest po prostu dobrym, a przy tym prostym systemem emerytalnym". Jego zdaniem, gdyby upowszechnić ten system, to przy niższej niż obecnie składce, wynoszącej np. 100 złotych miesięcznie, odprowadzanej przez 40 lat i lokowanej na 5 proc. w skali roku, przyszli emeryci uzbieraliby ok. 150 tys. zł. Dawałoby to emeryturę w wysokości 1 tys. zł, wypłacaną przez 20 lat.
Zdaniem współtwórcy reformy emerytalnej prof. Marka Góry, system funkcjonujący tak jak KRUS, byłby przede wszystkim nieefektywny. "Gdybyśmy chcieli objąć systemem takim jak KRUS większą część społeczeństwa, to trzeba by znaleźć kogoś, kto by dopłacił ponad 90 proc. do tego, co by pochodziło ze składek. To brzmi może ciekawie, bo płacilibyśmy mniejsze składki, ale ktoś musiałby jednak finansować wydatki. To oczywiście też bylibyśmy my" - wyjaśnił.
"To, co proponuje premier Pawlak, czyli upowszechnienie KRUS-owskiego systemu ubezpieczeń, to jest powrót do tego, co mieliśmy przed 1999 rokiem, czyli powrót do systemu o zdefiniowanym świadczeniu, a niezdefiniowanych składkach" - powiedział ekspert fundacji FOR dr Wiktor Wojciechowski.
Wyjaśnił, że różnica polega na tym, że w nowym systemie w ZUS jest powiedziane, jakiej wysokości składkę trzeba zapłacić, a wysokość ostatecznego świadczenia jest uzależniona od tego, ile uzbieramy na naszym koncie. "Natomiast KRUS działa jak stary system - jest określona wysokość świadczenia, niezależnie od tego, ile kto do niego wpłacił. Po drugie jest systemem deficytowym, czyli znacznie mniej się do niego wpłaca, niż potem się z niego otrzymuje" - wyjaśnił Wojciechowski.
Wicepremier powiedział w wywiadzie, że od lat 1998-99 poziom wydatków na KRUS spadł z poziomu 7-8 proc. wydatków budżetu do około 5 proc. Tymczasem - jak mówił - dopłaty do ZUS wzrosły z poziomu około 8 proc. do 14 proc. w 2008 roku.
Profesor Góra skrytykował sposób, w jaki Pawlak liczy, ile Polacy dopłacają do ZUS i KRUS. "Do KRUS-u dopłaca się tyle, by pokryć ponad 90 proc. jego wydatków. Nie można porównywać tego z ZUS-em, do którego dopłacamy, ale nieporównanie mniej w relacji do wydatków. Przy takim sposobie liczenia dochodzi się do zupełnie nieuprawnionych merytorycznie wniosków" - wyjaśnił profesor. Zdaniem Góry, jak największa część społeczeństwa powinna być objęta systemem powszechnym. "Powinno być tak z dwóch powodów: po pierwsze to by odblokowało możliwość integracji społecznej mieszkańców wsi, a także ich rozwoju, który zwiększyłby zamożność na wsi. Teraz jest to poniekąd blokowane przez KRUS, który utrudnia przejście znacznej części rolników do innych, nierolniczych zajęć. Więc KRUS jest dla nich po prostu pułapką" - wyjaśnił.
PAP, mm