Niespokojnie pod parlamentem Rumunii. "Nie chcemy zaciskać pasa"

Niespokojnie pod parlamentem Rumunii. "Nie chcemy zaciskać pasa"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tysiące Rumunów protestowały przed gmachem parlamentu w Bukareszcie przeciwko cięciom płac i emerytur. W parlamencie rozpoczęła się w tym czasie debata nad wnioskiem o wotum nieufności dla rządu.
Ponad 3,5 tys. pracowników sektora publicznego i emerytów zablokowało ruch uliczny, a część uczestników protestu usiłowała nawet sforsować wejście do parlamentu. Doszło do przepychanek z policjantami z oddziałów prewencji. Podczas demonstracji podpalono i nadziano na pale kukły z nazwiskami ministrów. Demonstranci grozili szturmem na parlament, jeśli wniosek o wotum nieufności dla rządu nie zostanie przegłosowany, co jednak - jak wskazują obserwatorzy - nie wydaje się prawdopodobne.

Związki zawodowe oczekują, że we wtorkowym proteście, zorganizowanym w trzech etapach, weźmie w sumie udział ok. 20 tys. ludzi. Rząd twierdzi, że obcięcie płac o 25 proc., a emerytur o 15 proc. jest konieczne, żeby utrzymać deficyt budżetowy na poziomie 6,8 proc. PKB. Premier Emil Boc powtórzył podczas wtorkowej debaty w parlamencie, że cięcia są potrzebne, żeby spełnić warunki uzyskania wielomiliardowej pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Dodał, że jest to "złem koniecznym", ale bez tych cięć kraj mógłby utracić zdolność wypłacania poborów, zasiłków i emerytur. Rząd rumuński wskazuje też, że w latach 2010-2011 konieczna jest likwidacja 195 tysięcy miejsc pracy w sektorze publicznym, aby złagodzić presję na budżet w czasie głębokiej recesji.

W 22-milionowej Rumunii jest 1,36 miliona pracowników sektora publicznego. Stopa bezrobocia wynosi obecnie 8 proc. W zeszłym roku kraj pożyczył od Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Unii Europejskiej i Banku Światowego 24,5 miliardów dolarów.

PAP, abr