Związek Maklerów i Doradców uważa, że likwidacja egzaminów i licencji utrudni wejście na rynek młodym osobom, zwłaszcza tym, które nie kończą uczelni ekonomicznych, pogorszy warunki doboru kadr dla instytucji finansowych oraz zmniejszy bezpieczeństwo systemu finansowego. Tymczasem maklerzy i doradcy inwestycyjni odpowiadają za zarządzanie środkami o wartości ok. 300 mld zł. - To nie są egzaminy korporacyjne, jak np. w przypadku egzaminów prawniczych. Egzaminy na maklera i doradcę są przeprowadzane przez niezależny organ państwowy, dzięki czemu są jednymi z najbardziej transparentnych. Nie stanowią bariery w dostępie do zawodu - zwróciła uwagę prezes ZMiD Magdalena Zajączkowska-Ejsymont.
Zajączkowska-Ejsymont poinformowała, że ZMiD przeprowadził badania wśród ponad 40 największych instytucji zatrudniających osoby z licencjami doradców i maklerów. Wynika z nich, że 83 proc. pytanych firm uważa, iż egzaminy ułatwiają podjęcie zatrudnienia na rynku kapitałowym, a 90 proc. opowiada się za pozostawieniem egzaminów. - Firmy z rynku finansowego traktują licencje jako certyfikat potwierdzający kwalifikacje. Ułatwia to rekrutację i zmniejsza ryzyko zatrudnienia osoby niekompetentnej - podkreśliła. Według niej, zniesienie wymogu zatrudniania osób z licencjami może grozić powstawaniem instytucji z góry nastawionych na działanie na szkodę klientów. - Powstaje dużo nowych TFI czy domów maklerskich. Tymczasem im większy rynek, tym trudniej go kontrolować - ostrzegła. Jej zdaniem obowiązek zatrudniania osób z licencjami stanowi dodatkową prewencję, gdyż osoby te podlegają nadzorowi KNF.
Zdaniem ZMiD egzaminy na maklerów i doradców inwestycyjnych umożliwiają wejście na rynek kapitałowy osobom, które nie są absolwentami kierunków ekonomicznych. Wśród doradców i maklerów są fizycy, matematycy, informatycy czy też lekarze. - Po likwidacji egzaminów osoba, która kończy tego typu studia, nie będzie miała szans na zatrudnienie na rynku kapitałowym. Nie będzie miała jak udowodnić pracodawcy, że posiada odpowiednią wiedzę - ostrzegła Zajączkowska-Ejsymont. Dodała, że zainteresowanie licencjami jest duże. Do egzaminu na maklera dwa razy w roku podchodzi po ok. 500 osób, a na doradcę po 150 osób. Skrytykowała też pomysł "egzaminów interwencyjnych". Jej zdaniem takiego rozwiązania nie ma nigdzie na świecie, a w Polsce żadna grupa zawodowa nie jest weryfikowana w zakresie swoich kompetencji w taki sposób.
Według Zajączkowskiej-Ejsymont, licencje występują w wielu krajach, zarówno w rozwijających się, takich jak np. Bułgaria, ale również w tych najbardziej rozwiniętych jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania. W tym ostatnim kraju system licencji jest znacznie bardziej rozbudowany niż w Polsce, a nadzorca przekazał kompetencje do egzaminowania kilku instytucjom. - Na całym świecie zmiany idą w kierunku zwiększenia nadzoru nad rynkiem finansowym. Ostatni kryzys pokazał, że środki nadzoru należy wzmacniać. Dziwi więc, że polski nadzorca idzie w kierunku przeciwnym do trendów globalnych - podkreśliła prezes Związku.
Pomysł zniesienia licencji dla maklerów i doradców inwestycyjnych krytykują także instytucje finansowe, które ich zatrudniają. Izba Zarządzających Funduszami i Aktywami uważa, że zmiany są "przedwczesne i zbyt pochopne". Negatywnie ocenia projekt KNF zarówno "z punktu widzenia inwestorów, jak i instytucji rynku kapitałowego". Natomiast w opinii Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych obecne kryteria dostępu do zawodu maklera i doradcy inwestycyjnego są w pełni transparentne. Izba zwraca uwagę, że cechy takiej nie będzie miał egzamin interwencyjny. "Dziwi nas zatem pomysł zastąpienia działającego prawie 20 lat sprawdzonego systemu. systemem niesprawdzonym i nigdzie na świecie niestosowanym" - napisano w stanowisku IGTE.
Z kolei w ocenie stowarzyszenia międzynarodowych certyfikowanych analityków inwestycyjnych (Association of Certified International Investment Analyst) projekt KNF idzie wbrew trendom światowym. "Po kryzysie w latach 2007-2009 na światowych rynkach widoczna jest tendencja do zwiększenia bezpieczeństwa inwestorów, roli nadzoru, organizacji zawodowych i edukacji uczestników rynku" - napisała organizacja w swoim stanowisku.
PAP, arb