"Solidarność" walczy z Biedronką

"Solidarność" walczy z Biedronką

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Solidarność" twierdzi, że Biedronka zwalniała pracowników za to, że angażowali się w działalność związkową (fot. WPROST)Źródło:Wprost
Związkowcy z NSZZ Solidarność pikietowali stołeczną siedzibę firmy Jeronimo Martins - właściciela sklepów Biedronka - w proteście przeciwko nieprzedłużaniu z nimi umów o pracę. Twierdzili, że jedynym powodem zwolnień było ich członkostwo w związku. W pikiecie wzięło udział kilkudziesięciu byłych pracowników Biedronki z wielu miejscowości w kraju, którzy twierdzili, że pracodawca nie przedłużył z nimi od 1 stycznia umów o pracę na czas określony wyłącznie z powodu przynależności do Solidarności.

Protestujący, z których część chciała pozostać anonimowa, mówili że przede wszystkim chcą ponownego przyjęcia do pracy. Wśród nich była m.in. była kierowniczka sklepu, z którą także nie przedłużono umowy, ponieważ, jak twierdzili związkowcy, broniła przed zwolnieniem swoich podwładnych - członków związku. - Solidarność walczyła o wolne związki zawodowe i takie mamy, ale musimy walczyć o swobodę zrzeszania się w tych związkach. Dołożymy wszelkich starań, by więcej nie miały miejsca sytuacje dyskryminacji pracowników ze względu na przynależność związkową - powiedział w imieniu protestujących szef Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ Solidarność Alfred Bujara. Bujara stwierdził, że nieprzedłużanie pracownikom umów za to, że należą do związku, to praktyka rodem z komunizmu. Podkreślił jednocześnie, że gdy pracownicy byli informowani o tym, że nie będą mieli przedłużonej umowy, padały sugestie, iż chodzi o ich przynależność do związku zawodowego, choć takie stwierdzenie nigdzie oficjalnie się nie pojawiło.

Według szacunków Solidarności w skali całego kraju zwolnienia dotyczyły około 50 osób. Bujara podkreślił, że w ciągu ostatnich lat, głównie dzięki samym pracownikom i związkowcom, ich sytuacja w firmie zmieniła się na lepsze, zarobki przekraczają średnią krajową w handlu. Z drugiej strony pracownicy mają coraz więcej obowiązków. Bujara powiedział też, że Solidarność skierowała do dyrekcji sieci Biedronka list, w którym wskazuje, iż "praktykę, polegającą na nieprzedłużaniu umów o pracę z pracownikami zrzeszonymi w związku tylko z uwagi na ich przynależność związkową, należy uznać za wyczerpującą znamiona dyskryminacji w rozumieniu Kodeksu pracy oraz za utrudnianie działalności związkowej". "Metody te wskazują na działania zaplanowane i zorganizowane względem właśnie tej grupy pracowników" - głosi list.

Związek zapowiada, że w razie odmowy przedłużenia umów o pracę podejmie kroki prawne: pozwy do sądu pracy o odszkodowanie za dyskryminację, a także zawiadomienia do prokuratury o utrudnianiu działalności związkowej.

Na zarzuty związkowców odpowiedziała firma Jeronimo Martins Dystrybucja S.A, właściciel sieci sklepów „Biedronka" w Polsce. Przedstawiciele firmy podkreślili, że "wszystkie decyzje podejmowane wobec pracowników są oparte na obowiązujących przepisach prawa". "Przynależność związkowa nie jest kryterium branym pod uwagę w momencie zawierania lub rozwiązywania umowy o pracę" - głosi oświadczenie firmy. Jeronimo Martins Dystrybucja S.A. stwierdza, że "przedstawiciele Związku Zawodowego Solidarność, odnoszą się do sytuacji, w której zwalnianie pracowników w ogóle nie miało miejsca", ponieważ "chodzi o wygaśnięcie umów zawartych na czas określony".

PAP, arb