Belka zaznaczył, że uważa się za jednego ze współautorów reformy emerytalnej. - Gdybym był ministrem finansów dzisiaj, to też uznałbym, jak minister Rostowski, że ten system jest nie do utrzymania ze względu na napięcia budżetowe - stwierdził Belka. Jego zdaniem minister finansów Jacek Rostowski "ma bardzo dobry punkt wyjścia, aby obecny system zaatakować".
Zdaniem prezesa NBP najlepszym rozwiązaniem w sytuacji, w której nie można "odpowiednio obniżyć deficytu", ciąć wydatków, a jednocześnie nie chce się podnosić podatków, byłoby czasowe zawieszenie wpłat do OFE. - Zawieśmy wpłaty do OFE na cztery, czy trzy lata. Przez ten okres uporządkujemy finanse publiczne, dogadamy się z Unią Europejską - zaproponował prezes NBP. Belka zasugerował, by w czasie kilkuletniego zawieszenia składek do OFE, pieniądze zamiast do funduszy otrzymywałby ZUS, byłyby indeksowane według formuły zaproponowanej w projekcie rządowym, czyli według nominalnego wzrostu PKB.Belka zwrócił uwagę, że poważna dyskusja o OFE powinna dotyczyć nie tego, czy rząd dokonuje skoku na kasę, ale jak sprawić, by środki zgromadzone w OFE właściwie wykorzystać. Wskazał, że jednym z celów reformy emerytalnej było stworzenie zasobów kapitału długoterminowego. - Przez te 10 lat jednym z największych zaniechań wszystkich rządów było to, że nie zbudowaliśmy rynku finansowego, który by oferował OFE długoterminowe instrumenty finansowe - przyznał prezes NBP. - Jeżeli OFE będą miały, w co inwestować w kraju, tak żeby to sprzyjało przyspieszeniu wzrostu gospodarczego, to wtedy stopy zwrotu od tych inwestycji mogą być na dłuższą metę wyższe - dodał.
Rząd proponuje, by zamiast składki w wysokości 7,3 procent wynagrodzenia do OFE trafiało 2,3 procent. 5 procent wynagrodzenia przekazywane dotychczas OFE trafiałoby na specjalne konta osobiste w ZUS. Taki zabieg ma ograniczyć przyrost długu publicznego.
TVN, arb