Obecne zmiany są mniejsze niż te wprowadzone w grudniu 2010 r., kiedy zmieniono cały roczny rozkład jazdy. Na dworcach zapanował wówczas bałagan - pasażerowie nie mogli się dowiedzieć, kiedy i skąd odjedzie pociąg. Ponadto atak zimy powodował nawet kilkugodzinne opóźnienia pociągów. Rzeczniczka PKP Intercity Małgorzata Sitkowska zapewniła, że tym razem spółki kolejowe lepiej przygotowały się do zmian. - Jest bardzo spokojnie, wszystko działa bez zarzutu. Nie ma takiej sytuacji, żeby pasażerowie mieli problem z uzyskaniem informacji - podkreśliła. Na dworcach uruchomiono dodatkowe punkty informacyjne, pasażerowie otrzymywali też informacyjne ulotki.
Również rzecznik PKP Polskie Linie Kolejowe Krzysztof Łańcucki ocenił, że spółka nie ma problemów z kursowaniem pociągów. Prezes spółki PKP PLK Zbigniew Szafrański zapowiedział, że głównym założeniem nowego rozkładu była jego "realność i wiarygodność." - Myślę, że pozytywną informacją jest to, że znacznie wcześniej, ponad dwa tygodnie przed wdrożeniem tego rozkładu, zainteresowane spółki przewoźników, czyli Przewozy Regionalne i Intercity domówiły się i ogłosiły wspólny rozkład jazdy. Nie było koordynacji, która trwała do ostatnich dni - mówił Szafrański. Prezes dodał, że rozkład ułożono tak, aby "pociągi miały w czasie przejazdu określoną rezerwę na przepuszczanie pociągów jadących z przeciwnych kierunków." - Biorąc pod uwagę fakt, że wchodzimy w okres, w którym wiele linii będzie podlegało kompleksowej modernizacji, np. linia Warszawa - Gdynia praktycznie na całej długości jest rozkopana i pociągi jadą po jednym torze, woleliśmy, żeby była taka sytuacja, że pociąg jest wypisany w rozkładzie, że jedzie 6 godzin i faktycznie jedzie 6 godzin, niż gdy jest w rozkładzie 5 godzin, a on się ustawicznie godzinę spóźnia - wyjaśnił prezes PKP PLK.
PAP, arb