Sondaż "Ocena debaty na temat zmian w systemie emerytalnym między Leszkiem Balcerowiczem a Jackiem Rostowskim" został przeprowadzony na losowej, reprezentatywnej dla ogółu mieszkańców Polski oglądających debatę próbie 500 osób. Badanie zrealizowano metodą telefoniczną.
"Podwójny wykład specjalistyczny"
- Do studia telewizyjnego włożono ludzi, którzy nie powinni się wypowiadać w telewizji dłużej niż kilka minut, czyli ekonomistów operujących językiem i pojęciami zupełnie nieznanymi większości widzów. Byliśmy świadkami podwójnego, specjalistycznego wykładu prowadzonego przez dwóch wybitnych profesorów. Niezupełnie o to w debatach telewizyjnych chodzi. Mają być emocje, mają być krótkie hasła, musi być krótko. Tego show nie było - mówił po debacie politolog, ekspert od marketingu politycznego z UW dr Wojciech Jabłoński.
Teczka Balcerowicza
- Jedyne co dało się wyłuskać, pomijając skomplikowaną terminologię i sztywne zachowanie obu rozmówców, to słowa zamykające Leszka Balcerowicza. Gdyby zostały wypowiedziane na początku sprawiłyby duże wrażenie, bo w prostych żołnierskich słowach Balcerowicz powiedział, o co tak naprawdę chodzi i odwołał się do emocji. Wskazał, że chodzi o zaufanie do polityków i przyszłość naszych portfeli. Ponadto Balcerowicz użył gadżetu, czyli przekazał rozmówcy teczkę ze swoimi uwagami - komentował Jabłoński.
"Balcerowicz był dzielny do końca"
- Druga sprawa to zdolność Balcerowicza do opierania się tzw. słownemu głaskaniu przez Rostowskiego, który zwracał się do niego per "Leszku". Ten chłód Balcerowicza pokazywał, że to on w tej debacie, nawet bez wgłębiania się w terminologię ekonomiczną, wypadał bardziej wiarygodnie, był bardzo opanowany. Niejeden z rasowych polityków nie wytrzymałby, a Balcerowicz był dzielny do końca - powiedział politolog UW.
- To była jednak antydebata, jeśli chodzi o debaty typowo polityczne, bo złamano główne zasady. Nie było właściwie słowa wstępnego, używany język nie trafiał do widzów - krytykował.
Krasnodębski: jednak Rostowski
- Chyba wygrał jednak pod względem retorycznym pan minister Rostowski. Dynamiczniej prezentował swoje argumenty. To nie oznacza oczywiście, że pan minister Balcerowicz nie miał, w jakichś istotnych punktach, racji - ocenił debatę socjolog UKSW prof. Zdzisław Krasnodębski.
- Polacy z tej debaty przede wszystkim się dowiedzieli, że sprawa jest dosyć skomplikowana, i że to też nie jest tak, jak nas przekonywano, że jedne pieniądze są wirtualne, a drugie realne. Rzeczywiście wielu Polaków myślało, że rzeczywiście są pieniądze, które są odprowadzane, i że potem czeka ich jakaś przyzwoita emerytura - dodał.
- Myślę, że wielu Polaków, nie dowierzając ani jednemu, ani drugiemu, uważa, że w ogóle nie będziemy mieć żadnych emerytur - powiedział Krasnodębski.
Mistewicz: Balcerowicz przekonywał, Rostowski opowiadał
Zdaniem specjalisty ds. marketingu politycznego Eryka Mistewicza, Rostowski położył nacisk na "opowiedzenie pewnej historii językiem zrozumiałym dla przeciętnego odbiorcy". - Z kolei Leszek Balcerowicz próbował przekonywać, mniej zwracając uwagę na obawy odbiorców, na ich przygotowanie czy też jego brak - ocenił Mistewicz.
Według Mistewicza, Rostowski wygrał początek i koniec debaty. - Rozpoczął, zamieniając debatę w rozmowę, czyli inaczej ustawił scenę. Zależało mu, aby ludzie lepiej zrozumieli, o co chodzi w tej dyskusji. Próbował przedstawić to plastycznie, np. mówiąc o 1 tys. zł, które trafia do OFE, aby następnie zostało pożyczone państwu. Narzucał styl, wprowadzając dynamizm do debaty - komentował.
Według eksperta, minister finansów próbował narzucić "nieco lżejszy charakter rozmowy, przechodząc w każdym możliwym momencie z prof. Balcerowiczem na >ty<". - Prof. Balcerowicz był natomiast zimny i twardy. W mojej ocenie zagubił się w szczegółach, które zdominowały jego przekaz - ocenił.
zew, PAP