Infrastruktura? Zapomnijmy
- Na początku naszych przygotowań najważniejsza była infrastruktura. Teraz… zapomnijmy o niej. Bardziej będzie się liczyła organizacja, bezpieczeństwo. Negatywne doświadczenia się zapamiętuje. Jeżeli holenderski kibic zobaczy "zadymę" , to za rok nie będzie pamiętał, czy to się stało w Polsce czy na Ukrainie – stwierdził szef biura projektów w spółce PL.2012 Michał Olszewski. - Musimy być przygotowani na różne scenariusze. Wiele odpowiedzi poznamy 2 grudnia, kiedy odbędzie się losowanie grup. Będziemy wiedzieli, kto kiedy i gdzie przyjedzie, będzie można się zająć opracowaniem lokowania i ruchu kibiców z różnych krajów. Bo jest oczywiste, że na przykład Niemców przyjedzie więcej niż sympatyków Azerbejdżanu – dodał.
Szwajcarom się udało
Zdaniem specjalisty w zakresie zarządzania projektami Bogdana Lenta, prezesa szwajcarskiej Lent Group, niezwykle istotny dla powodzenia EURO 2012 będzie poziom zaangażowania społecznego. - W 2008 roku szwajcarska kolej musiała w trakcie mistrzostw przewieźć 1,3 mln przyjezdnych kibiców. W kraju liczącym ok. 8. mln mieszkańców. Był pomysł pożyczenia wagonów z Niemiec, ostatecznie Szwajcarzy uznali, że dadzą sobie radę sami. I udało się im – wspominał Lent.
Jego zdaniem najważniejsze w społecznym odbiorze imprezy jest bezpieczeństwo. - Bezpieczne przeprowadzenie mistrzostw wpływa na dobre samopoczucie ludzi. Badania po niemieckich MŚ w 2006 roku wskazywały, że pozytywna ocena turnieju poprawiła zewnętrzny wizerunek kraju a to się z kolei przekłada na wzrost inwestycji - wyjaśniał. Zwrócił uwagę na problem z właściwym zabezpieczeniem stref kibica. - Na stadionie kibice mają swoje wyznaczone miejsca, są oddzieleni. A w strefie takich podziałów nie ma, wszyscy stoją obok siebie, oglądając transmisję – zaznaczył.
- Wszystkiego przewidzieć się nie da – na przykład ataku terrostystycznego. Ale odpowiednia infrastruktura pomoże to ryzyko ograniczyć. Warto też pamiętać o zagrożeniach w cyberprzestrzeni. Kiedy ruszał proces aplikacyjny o bilety na EURO, zawiesiły się serwery. To mała próbka tego, z czym możemy mieć do czynienia – mówiła prezes Instytutu Monitorowania Ubezpieczeń i Zarządzania Ryzykiem Justyna Grabkowska.
W bani przy wódeczce
O problemach na granicy polsko – ukraińskiej mówił polski biznesmen z Lwowa Andrzej Aleksy. - Jechał autobusem do Warszawy. Na granicy Ukraińcy potrzebowali na skontrolowanie czterech autokarów półtorej godziny a Polacy – 4,5. Jeden pogranicznik obsługiwał 160 pasażerów. Na moje pytanie, co będzie podczas EURO, usłyszałem – albo dadzą więcej ludzi, albo będą stać – relacjonował. - Bez Ukrainy się nie da. Przecież w tych przygotowaniach jesteśmy naczyniami połączonymi. Kiedy patrzę na te połączenia kolejowe Polski z Lwowem, pytam – a co z Kijowem?. Tych połączeń nie ma. Zupełnie inaczej to wszystko wygląda na Ukrainie w rozmowach oficjalnych, a inaczej podczas spotkań w "bani" (saunie) przy wódeczce. Praca wre, kiedy ktoś ma przyjechać – dodał.
- Są komplikacje, to prawda, Ale też sporo się dzieje. Myślę jednak, że determinacja na Ukrainie jest olbrzymia i mimo wszystko się uda – odpowiedział dyrektor ds. operacyjnych spółki PL.2010 Wojciech Folejewski. - Brakuje nam optymizmu. Każdy musi się stać ambasadorem EURO w swoim środowisku – apelował Michał Olszewski. Przyznał przy tym, że na ten optymizm wpływ będzie też miała postawa polskiej reprezentacji.
Więcej informacji o Europejskim Kongresie Gospodarczym 2011 można znaleźć tutaj
zew, PAP