Euroobligacje popiera obecnie także belgijski minister finansów Didier Reynders, przywódca niemieckich socjaldemokratów Sigmar Gabriel, szef włoskiego resortu finansów Giulio Tremonti, a także premier Luksemburga Jean-Claude Juncker, który jest szefem eurogrupy. Komisja Europejska bada, na wniosek Parlamentu Europejskiego, możliwości wprowadzenia euroobligacji.
AP pisze, że istota euroobligacji polegałaby na tym, iż państwa europejskie nawzajem gwarantowałyby swoje długi, dzięki czemu inwestorzy uznaliby te obligacje za bardzo bezpieczne, co przekładałoby się na niskie oprocentowanie. Euroobligacje "z dnia na dzień rozwiązałyby nasze obecne problemy" - uważa niemiecki ekonomista Peter Bofinger, członek gremium doradzającego rządowi niemieckiemu w sprawach gospodarczych. - Gdy tylko kraje takie jak Włochy, Grecja czy Portugalia będą mogły emitować euroobligacje, zawsze będą mogły dostać potrzebne im pieniądze na rynkach i dostaną je na niski procent. Tak więc ryzyko, że jakiś kraj stanie się niewypłacalny i że niemieccy podatnicy będą musieli gwarantować włoskie czy irlandzkie długi, spada do zera - wyjaśnił Bofinger. Zwolennicy euroobligacji przyznają zarazem, że kluczowe znaczenie ma stworzenie zabezpieczeń. Chodzi o to, by kraj, który popadnie w tarapaty finansowe, nie mógł po prostu przerzucić ciężaru swego zadłużenia na pozostałych członków eurogrupy, bądź korzystać z możliwości taniego pożyczania pieniędzy, nie dochowując dyscypliny budżetowej. AP odnotowuje, że jednym z proponowanych tu rozwiązań jest ograniczenie emisji euroobligacji w stosunku do zadłużenia danego kraju. Każdy kraj mógłby ponadto emitować własne obligacje, ale już na własne ryzyko i ponosząc wyższe koszty.
PAP, arb