Bank of America, Goldman Sachs, Barclays, Citigroup, Deutche Bank, Credit Suisse, BNP Paribas - co łączy te banki? Po pierwsze - należą one do największych instytucji finansowych na świecie. Po drugie - agencja Fitch właśnie obniżyła im wszystkim rating wiarygodności.
Decyzję Fitch można ocenić jako rozsądną. Wśród banków z obniżonym ratingiem znalazły się trzy amerykańskie banki, a także po jednym angielskim, niemieckim i francuskim. Dostało się wszystkim po równo, więc oskarżenia o stronniczość związaną z faktem, że Fitch ma swoją siedzibę w USA, można odrzucić. Decyzja jest też optymalna - agencja stara się bowiem uczyć na własnych błędach i z wyprzedzeniem reagować na to, co może stać się z rynkiem finansowym (a błędów, na których można się uczyć nie brakowało – wystarczy przypomnieć, że tuż przed rozpoczęciem kryzysu finansowego i upadkiem Lehman Brothers, bankrutujący bank cieszył się najwyższym ratingiem). Fitch przygotowuje się na najgorsze i obniża wiarygodność zanim mleko się rozleje. To mądre posunięcie. Czy jednak agencja Fitch nie przesadziła nieco, oceniając wiarygodność bankowych gigantów tak surowo?
Europa walczy z kryzysem zadłużenia, obligacje skarbowe kolejnych państw strefy euro biją rekordy oprocentowania, a niektóre z nich (np. greckie) mogą stać się w najbliższym czasie całkowicie bezwartościowe. Bank, który posiada obecnie w swoim bilansie obligacje kraju, który pożycza pieniądze na rynku na wysoki procent, de facto traci - nikt nie chce bowiem odkupić obciążonych dużym ryzykiem papierów. Jeżeli instytucja finansowa mimo wszystko zdecyduje się odkupić obligacje od posiadacza, zrobi to tylko po niższej cenie. W konsekwencji bank posiadający w bilansie obligacje państw zagrożonych upadkiem, ponosi stratę, która będzie widoczna w raporcie okresowym za rok 2011. A ten zamyka się niebawem.
Agencja Fitch, obniżając rating grupie największych banków na świecie, wiedziała dobrze co robi. Pokazując żółtą kartkę wielkim bankom przygotowała inwestorów na ryzyko, że w przygotowywanych właśnie raportach może pojawić się coś, co przestraszy ich nie na żarty. Cóż to takiego? Może banki te posiadają duże „zapasy" obligacji państw strefy euro? Może odnotowały wysokie straty na pochodnych transakcjach walutowych i towarowych? A może w raportach znajdą się odpisy o tytule „niespłacane kredyty klientów”?
Już niebawem wszystko będzie jasne. Na razie wiemy tylko, że Fitch spodziewa się finansowego końca świata.
Europa walczy z kryzysem zadłużenia, obligacje skarbowe kolejnych państw strefy euro biją rekordy oprocentowania, a niektóre z nich (np. greckie) mogą stać się w najbliższym czasie całkowicie bezwartościowe. Bank, który posiada obecnie w swoim bilansie obligacje kraju, który pożycza pieniądze na rynku na wysoki procent, de facto traci - nikt nie chce bowiem odkupić obciążonych dużym ryzykiem papierów. Jeżeli instytucja finansowa mimo wszystko zdecyduje się odkupić obligacje od posiadacza, zrobi to tylko po niższej cenie. W konsekwencji bank posiadający w bilansie obligacje państw zagrożonych upadkiem, ponosi stratę, która będzie widoczna w raporcie okresowym za rok 2011. A ten zamyka się niebawem.
Agencja Fitch, obniżając rating grupie największych banków na świecie, wiedziała dobrze co robi. Pokazując żółtą kartkę wielkim bankom przygotowała inwestorów na ryzyko, że w przygotowywanych właśnie raportach może pojawić się coś, co przestraszy ich nie na żarty. Cóż to takiego? Może banki te posiadają duże „zapasy" obligacji państw strefy euro? Może odnotowały wysokie straty na pochodnych transakcjach walutowych i towarowych? A może w raportach znajdą się odpisy o tytule „niespłacane kredyty klientów”?
Już niebawem wszystko będzie jasne. Na razie wiemy tylko, że Fitch spodziewa się finansowego końca świata.