Głównym źródłem finansowania deficytu w Polsce są inwestycje portfelowe zwane też gorącym pieniądzem, a nie zagraniczne inwestycje bezpośrednie (FDI). Rosnąca zależność od napływu inwestycji portfelowych powoduje, że złoty stał się podatny na zmiany globalnego nastawienia do ryzyka, choć ministerstwo finansów i NBP wpływają na tempo spadku interweniując na krajowym rynku walutowym. Hauner zaznaczył zarazem, że ujemne saldo obrotów w Polsce ustabilizowało się i zaczęło się kurczyć m.in. w reakcji na osłabienie popytu krajowego, rosnącą konkurencję cenową, będącą efektem niższych notowań złotego i obniżkę cen surowców, co oznacza, że potrzeby finansowe, które Polska będzie zaspokajać za granicą w 2012 r., będą niższe. - Polska jest podatna na ryzyko od strony finansowej, ale nie w dramatyczny sposób. Najważniejsze obawy w tym względzie występują wobec Węgier - zaznaczył.
Większość prognoz zachodnich banków inwestycyjnych zakłada, że ujemne saldo na polskim rachunku obrotów na koniec 2011 r. wyniesie ok. minus 4,8 proc. PKB. Z uwzględnieniem salda na rachunku błędów i pominięć (ok. minus 1,5 proc. PKB) przekłada się to na łączny deficyt na poziomie ok. 6,5 proc. PKB. Hauner podkreślił jednak, że Polska w mniejszym stopniu niż np. Czechy lub Węgry narażona jest na ryzyko "zarażenia się" od strefy euro poprzez kanał handlu zagranicznego, bo jej gospodarka jest mniej zależna od eksportu, a niektóre banki zachodnie ze względu na to, że polski rynek jest duży i ma perspektywę wzrostu, uznały go za kluczowy dla swych operacji. Zastrzegł zarazem, że niezależnie od perspektyw dla poszczególnych rynków, zachodnioeuropejskie banki są w fazie zmniejszania dźwigni finansowej, a pogorszenie warunków kredytowania na międzynarodowym rynku długu jest zjawiskiem globalnym. Zdaniem eksperta banki z filiami na rynkach wschodzących i centralami w eurolandzie podatne są również na polityczne naciski rządów i w swych decyzjach mogą kierować się innymi względami niż komercyjne, zwłaszcza jeśli będą wymagać rekapitalizacji.
PAP, arb