"Niemcy wiedzą, czego nie chcą, ale..."
W ocenie tygodnika Niemcy wiedzą, czego nie chcą, ale przyjmują złą diagnozę, akcentując egzekwowanie zasad fiskalnych zamiast przyjąć do wiadomości, że projekt wspólnej waluty ma konstrukcyjne wady. Nadmierny nacisk kładą na redukcję deficytów. Tygodnik przytacza ustalenia Jeana Pisani-Ferry'ego, dyrektora brukselskiego think tanku Breugel, który sądzi, że powodem kruchej kondycji strefy euro jest "niemożliwa trójca". Składają się na nią: brak wspólnej odpowiedzialności za dług, brak monetarnego wsparcia dla państw przez Europejski Bank Centralny oraz negatywne sprzężenie zwrotne pomiędzy zadłużonymi rządami a bankami.
"Coś pęknąć musi"
"Przynajmniej jeden, jeśli nie wszystkie z tych elementów muszą pęknąć, jeśli euro ma się ostać" - uważa tygodnik. "Niestety, zmiana układu sił w Europie (po obniżce ratingu Francji - red.) utrudni zejście z niebezpiecznej drogi wytoczonej przez Niemcy. Mimo swej szorstkości i protekcjonistycznego instynktu, (prezydent Francji Nicolas) Sarkozy miał w wielu kwestiach rację, np. gdy chciał uczynić EBC kredytodawcą ostatniej szansy" - dodaje.
"Skłonność Merkel grozi ogólnym nieszczęściem"
Niemcy nie chcą unii transferowej, euroobligacji, ani zmiany mandatu EBC, ale - zdaniem tygodnika - za sloganem "unii stabilizacji" trudno dopatrzeć się europejskiej wizji. "Priorytetem (kanclerz Niemiec Angeli) Merkel będzie zmniejszenie dużych zobowiązań finansowych Niemiec, a do zmiany kursu może nie skłonić jej nawet powolne pogrążanie się Francji". "Skłonność Merkel do zmiany obranego kierunku dopiero w ostatniej chwili grozi ogólnym nieszczęściem" - podsumowuje "The Economist".
pap, ps, "The Economist"