Linie liczą straty?
Linie Air France podały, że strajk kosztował je dziennie od 8 do 10 mln euro. Jak sprecyzowano, ta liczba obejmuje odszkodowania dla pasażerów, zmiany w rezerwacjach, jak również koszt wysłania do podróżnych około 170 tys. SMS-ów uprzedzających o zakłóceniach w ruchu.
Minister transportu Thierry Mariani przyjmie przedstawicieli francuskiego związku zawodowego pilotów (SNPL), który był szczególnie aktywny podczas czterodniowego strajku. Spotkanie ma zapobiec kolejnemu kilkudniowemu protestowi w następnych dniach, o którym mówią już związkowcy, jeśli rząd nie spełni ich żądań.
Skąd ten strajk?
Personel pokładowy i naziemny francuskiego transportu lotniczego sprzeciwia się rządowemu projektowi zmian prawnych, który - zdaniem związków zawodowych - w rzeczywistości podważa prawo do strajku. Dokument został przyjęty w styczniu przez Zgromadzenie Narodowe, a 15 lutego ma być omawiany przez Senat. Projekt, wspierany przez centroprawicowy rząd, przewiduje m.in., że pracownicy, którzy chcą strajkować, mają obowiązek zadeklarować indywidualnie udział w proteście z 48-godzinnym wyprzedzeniem. Proponowane przepisy pozwolą także na informowanie pasażerów z 24-godzinnym wyprzedzeniem o odwołanych lotach.
Rząd nieugięty
Przedstawiciele rządu powtarzają, że nie ugną się pod presją protestujących. Minister ds. transportu Nathalie Kosciusko-Morizet oświadczyła, że "nie ma powodu, aby ten konflikt socjalny zmuszał Francuzów do spędzania nocy i dni z rodzinami na lotniskami". Skrytykowała także niektórych pilotów, którzy w ostatniej chwili ogłosili, że przyłączą się do strajku. Podobne zasady ograniczające możliwość strajkowania wprowadzono w 2007 roku na francuskiej kolei i w paryskim metrze.
zew, PAP