Sejm przegłosował 11 maja rządową ustawę wydłużającą i zrównującą wiek emerytalny kobiet i mężczyzn do 67 lat, a także zmiany w emeryturach mundurowych. W dyskusji przed głosowaniem nie zabrakło emocji. PiS chciało wykluczenia Janusza Palikota z obrad za stwierdzenie, że Jarosław Kaczyński "był gotów wysłać swego brata na śmierć". Ponadto - według PiS - ze strony, gdzie na sali sejmowej zasiadają posłowie Ruchu Palikota, padły w kierunku szefa PiS słowa "zadzwoń do brata".
"Agencje widzą, że dane są podmalowane"
- Skierujemy reformę do Trybunału Konstytucyjnego i będziemy stosować wszelkie inne możliwe metody, żeby doprowadzić do zmiany tej sytuacji - zadeklarował Kaczyński. W jego ocenie, reforma "nie ma żadnego merytorycznego uzasadnienia". - To jest co najwyżej sygnał dla różnego rodzaju podmiotów międzynarodowych, szczególnie agencji ratingowych, aby Polsce nie obniżały ratingu. Agencje orientują się, że różne dane tutaj podawane, choćby te dotyczące deficytu finansów publicznych są - łagodnie mówiąc - cokolwiek podmalowane - uważa prezes PiS.
Kaczyński pytany był również czy dyskusja w trakcie głosowań nad reformą emerytalną, a także zachowanie związkowców z NSZZ "Solidarność", którzy na pewien czas zablokowali kompleks budynków sejmowych, przekroczyły granice debaty publicznej.
"Nie mówili o reformie"
Prezes PiS zwrócił uwagę, że "ta władza całkiem niedawno została powołana w wyborach i o zmianach w emeryturach nic nie mówiła". - Pozostawiała to bez komentarza albo wręcz mówiła zupełnie odwrotnie niż następnie zaczęła czynić. Ja to cytowałem. Cytowałem to, co panowie Tusk, Komorowski, Rostowski mówili w sprawie emerytur - podkreślił Kaczyński. - Jeśli się działa w ten sposób, to trzeba się liczyć z bardzo daleko idącymi reakcjami - dodał.
11 maja w swoim wystąpieniu w Sejmie Kaczyński przywołał m.in. wypowiedź prezydenta Komorowskiego z debaty w kampanii wyborczej w 2010 roku, w której mówił, że "w Polsce nie ma potrzeby podnoszenia wieku emerytalnego". Szef PiS zacytował także szefa rządu z 2011 roku, który mówił, że nie wierzy, żeby "wszyscy ludzie zbliżający się do 70. mogli pracować w swoich zawodach z równą wydajnością, jak robili to wcześniej".
ja, PAP