Profesor Monti, który od początku swego urzędowania apeluje do UE o konkretne inicjatywy na rzecz wzrostu gospodarczego, oświadczył, że jego gabinet podejmuje takie kroki. Nazwał je „operacja: wzrost”. Wyraził przekonanie, że potrzeba czasu, aby zobaczyć jej rezultaty.
"To rezygnacja z suwerenności"
Premier mówił także, że jego rząd przestrzega zasad dyscypliny budżetowej, której - jego zdaniem -towarzyszyć musi „odpowiednia polityka europejska”. Monti, który dzień wcześniej zapewniał, że Włochy nie potrzebują pomocy z funduszu ratunkowego strefy euro i skrytykował publiczne wypowiedzi polityków unijnych stawiających takie hipotezy, powtórzył to stanowisko. Sprzeciwił się następnie wizji pomocy krajowi przeżywającemu poważne trudności, polegającej na tym, że - jak ocenił - rządziliby nim niczym „gubernatorzy” przedstawiciele Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Europejskiego Banku Centralnego i Komisji Europejskiej. Taką interwencję określił jako rezygnację z własnej suwerenności.
"Ojcowskie i matczyne rady"
- Wysiłki, podjęte przez Włochów są ciężkie, ale czymś jeszcze cięższym byłaby akceptacja tego, gdyby wysiłki te dyktowane były przez tę trojkę i jeszcze większe byłoby poczucie alienacji - powiedział. - Jednym z pierwszych naszych celów, jakie chcieliśmy zademonstrować UE poprzez nasze działania w kraju jest to, że nie potrzebujemy paraliżującej ochrony innych. Mogę ujawnić, że otrzymaliśmy ojcowskie i niekiedy matczyne rady ze strony tych, którzy mówili, by prosić o wsparcie ze strony funduszu ratunkowego państw (strefy euro) i MFW - mówił Monti.
Premier ocenił, że obecne turbulencje na międzynarodowych rynkach, których ofiarą padają także włoskie obligacje, to rezultat kryzysu w Grecji. Według Montiego sytuacja poprawi się po najbliższym szczycie UE zaplanowanym na 28-29 czerwca, który poświęcony będzie polityce wzrostu.
zew, PAP