- Polska to tylko śmietnik Europy. Dlatego brak w Rosji produktów z waszego kraju będzie z pożytkiem dla zdrowia obywateli Federacji Rosyjskiej - miał powiedzieć Giennadij Oniszczenko, doradca premiera Dmitrija Miedwiediewa. O sprawie pisze rosyjska gazeta "Moskowskij Komsomolec".
Jak przypomina Onet.pl, wcześniej Oniszczenko sprawował funkcje głównego lekarza sanitarnego i jednocześnie szefa instytucji kontrolnej Rospotriebnadzor. To za jego "rządów" wprowadzano ograniczenia importu polskiego mięsa, gruzińskich i mołdawskich win, ale i białoruskiego mleka. Niektóre media wysnuwały wręcz teorię o "politycznej zemście" na krajach, które w jakiś sposób miałyby "podpaść" Moskwie.
W wypowiedzi dla rozgłośni Echo Moskwy, cytowanej przez dziennik "Moskowskij Komsomolec", Oniszczenko uzasadniał, dlaczego tak negatywnie odnosi się do jedzenia polskiego. - W Polsce gromadzą wszystko, co się nie nadaje w Europie, przepakowują i wywożą do nas, do Rosj" – stwierdził nagle i podkreślił, że sankcje wprowadzane przez Kreml mogą na niewiele się zdać, bo "te towary i tak trafiać będą do Rosji za pośrednictwem reeksportu". I dlatego, podkreśla, trzeba "przeorientować biznes na lokalnego producenta".
Doradca szefa rządu rosyjskiego ubolewał także, że wraz z wprowadzeniem sankcji nie zabroniono importu Coca Coli i Pepsi, które określił "realnie działającą broń chemiczną". Wyraził jednak nadzieję, że Moskwa się zreflektuje i w następnym rzucie sankcji wwozu napojów wspomnianych firm - zakaże.
Giennadij Oniszczenko ucieszył się także z zakazu importu amerykańskich kurczaków, które stanowiły ponad połowę importu mięsa do Rosji. Jego zdaniem, silne lobby drobiarskie w USA "urządzi władzom cyrk" i wywrze na rządzie zmianę niekorzystnych decyzji, punktujących rosyjski przemysł.
Podobne kłopoty wróży rządowi w Helsinkach, bo fińscy hodowcy krów, którzy mleko i jego przetwory przeznaczali głównie na rynek rosyjski, także dotknięci zostali sankcjami Kremla. "I co oni teraz zrobią z tym wszystkim?" – pyta. "Przecież to są rzeczy szybko psujące się". Oniszczenko przypuszcza, że zdenerwowani fermerzy "nadzieją na widły władze Finlandii".
"Doradzający obecnie Dmitrijowi Miedwiediewowi Giennadij Oniszczenko jest kontrowersyjną, lecz barwną postacią" - pisze "Moskowskij Komsomolec".
Onet.pl, Moskowskij Komsomolec
W wypowiedzi dla rozgłośni Echo Moskwy, cytowanej przez dziennik "Moskowskij Komsomolec", Oniszczenko uzasadniał, dlaczego tak negatywnie odnosi się do jedzenia polskiego. - W Polsce gromadzą wszystko, co się nie nadaje w Europie, przepakowują i wywożą do nas, do Rosj" – stwierdził nagle i podkreślił, że sankcje wprowadzane przez Kreml mogą na niewiele się zdać, bo "te towary i tak trafiać będą do Rosji za pośrednictwem reeksportu". I dlatego, podkreśla, trzeba "przeorientować biznes na lokalnego producenta".
Doradca szefa rządu rosyjskiego ubolewał także, że wraz z wprowadzeniem sankcji nie zabroniono importu Coca Coli i Pepsi, które określił "realnie działającą broń chemiczną". Wyraził jednak nadzieję, że Moskwa się zreflektuje i w następnym rzucie sankcji wwozu napojów wspomnianych firm - zakaże.
Giennadij Oniszczenko ucieszył się także z zakazu importu amerykańskich kurczaków, które stanowiły ponad połowę importu mięsa do Rosji. Jego zdaniem, silne lobby drobiarskie w USA "urządzi władzom cyrk" i wywrze na rządzie zmianę niekorzystnych decyzji, punktujących rosyjski przemysł.
Podobne kłopoty wróży rządowi w Helsinkach, bo fińscy hodowcy krów, którzy mleko i jego przetwory przeznaczali głównie na rynek rosyjski, także dotknięci zostali sankcjami Kremla. "I co oni teraz zrobią z tym wszystkim?" – pyta. "Przecież to są rzeczy szybko psujące się". Oniszczenko przypuszcza, że zdenerwowani fermerzy "nadzieją na widły władze Finlandii".
"Doradzający obecnie Dmitrijowi Miedwiediewowi Giennadij Oniszczenko jest kontrowersyjną, lecz barwną postacią" - pisze "Moskowskij Komsomolec".
Onet.pl, Moskowskij Komsomolec