Muzyk Filharmonii Narodowej zarabia mniej niż kierownik sklepu w Biedronce. Przez ostatnią dekadę dostał 350 (brutto) podwyżki. Jeśli negocjacje nie pomogą, artyści zapowiadają strajk - podaje dziennik "Metro".
Płace skrzypka czy kontrabasisty nie dorównują nawet średniej krajowej.
- W Polsce zawód filharmonika jest zupełnie nieprestiżowy. Na Zachodzie to nie do pomyślenia. Muzyk z orkiestry w Berlinie, Dusseldorfie czy Monachium nie robi nic poza graniem w orkiestrze. A nasi filharmonicy po próbie biegną uczyć w szkołach czy najmują się na instruktorów muzycznych w domach kultury - opowiada dyrygent Wiesław Pieregorólka.
Teraz filharmonicy postanowili zawalczyć o podwyżkę. Ostatnią dostali w 2003 roku. Przez dziesięć lat podwyżki nie przekroczyły 350 zł brutto. Jeśli walka o podwyżki nie przyniesie skutku, muzycy zapowiadają pikietę lub strajk.
"Metro"
- W Polsce zawód filharmonika jest zupełnie nieprestiżowy. Na Zachodzie to nie do pomyślenia. Muzyk z orkiestry w Berlinie, Dusseldorfie czy Monachium nie robi nic poza graniem w orkiestrze. A nasi filharmonicy po próbie biegną uczyć w szkołach czy najmują się na instruktorów muzycznych w domach kultury - opowiada dyrygent Wiesław Pieregorólka.
Teraz filharmonicy postanowili zawalczyć o podwyżkę. Ostatnią dostali w 2003 roku. Przez dziesięć lat podwyżki nie przekroczyły 350 zł brutto. Jeśli walka o podwyżki nie przyniesie skutku, muzycy zapowiadają pikietę lub strajk.
"Metro"