"Nie chodzi o to, by karać grzeszników czy wręcz łamiących prawo, lecz o to, by podejmować z ekonomicznego punktu widzenia odpowiedzialne działania" - podkreślił Eichel. Dodał, że głównym zadaniem Niemiec jest uzyskanie wzrostu gospodarczego. Dodatkowe posunięcia oszczędnościowe lub sankcje byłyby "nie na miejscu".
Komisja Europejska ma w najbliższy wtorek zdecydować o zaleceniach i ewentualnych sankcjach wobec Niemiec, wynikających z postępowania wdrożonego w związku z naruszeniem kryteriów paktu stabilizacyjnego. Zakazuje on krajom strefy euro zwiększania deficytu budżetowego powyżej 3 proc. produktu krajowego brutto.
Niemiecki deficyt budżetowy wyniósł w 2002 r. 3,6 proc. PKB. W tym roku rząd liczy się z deficytem w wysokości 3,8 proc. W przyszłym roku deficyt ma po raz trzeci z rzędu przekroczyć 3 proc.
Jak podają gazety, unijny komisarz ds. finansów Pedro Solbes domaga się od Niemiec ograniczenia w przyszłym roku deficytu o dodatkowe 4 mld euro. Komisja chce ponadto, aby Berlin zobowiązał się do redukcji deficytu najpóźniej w 2005 r. poniżej 3 proc. PKB.
"Nie mogę zaakceptować zastosowania dodatkowych działań i sankcji wobec krajów, które dotrzymują uzgodnień zawartych na forum Rady UE. Taka pedagogika jest pozbawiona logiki i zaprzecza duchowi paktu" - napisał Eichel. Ostrzegł, że zbyt radykalny kurs oszczędnościowy może pogłębić kryzys gospodarczy.
Eichel przypomniał, że rząd w Berlinie wdraża w życie program reform gospodarczych i społecznych, których celem jest przyśpieszenie wzrostu i modernizacja kraju.
Solbes zarzucił władzom niemieckim chęć "nowej interpretacji" paktu stabilizacyjnego oraz dążenie do "zmiany jego istoty". Jeżeli przychylimy się do stanowiska Niemiec, możliwość zastosowanie sankcji spadnie w przyszłości do zera - powiedział komisarz w wywiadzie dla "Frankfurter Rundschau".