Jak prezes rozwalił hutę

Jak prezes rozwalił hutę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niegospodarność na 261 mln zł zarzuca Prokuratura Okręgowa w Katowicach byłemu prezesowi Huty Baildon - zaciągnął on kredyty na realizację inwestycji, które przyczyniły się do upadku przedsiębiorstwa.
"Sprawa dotyczy realizacji dwóch inwestycji w hucie - walcowni wieloliniowej i linii ciągłego odlewania stali" - powiedział w  poniedziałek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Katowicach, Tomasz Tadla.

W celu realizacji tych przedsięwzięć, Jacek J. zaciągnął kredyty w ING Banku Śląskim i w konsorcjum banków. Huta planowała, że po  zakończeniu inwestycji jej wyroby będą sprzedawane na rynkach krajowych i zagranicznych. Jednak, zdaniem prokuratury, Jacek J. postępował, jakby był osadzony w innych realiach - nie uwzględnił sytuacji na rynkach wyrobów hutniczych.

Co prawda przed wybudowaniem walcowni i linii huta rozesłała do  kontrahentów ankiety, w których pytała, czy będą oni kupować wyroby z Baildonu, były to jednak badania dalekie od doskonałości -  trafiły one jedynie do klientów huty, a nie do wszystkich potencjalnych odbiorców, podpisywały je często przypadkowe osoby.

Biegli z Centrum Ekspertyz Gospodarczych w Poznaniu, którzy na  zlecenie prokuratury przygotowali opinię, wytknęli hucie jej błędne marketingowe działania. Zdaniem ekspertów, realizując inwestycję przyjęto wskaźniki wzrostu popytu, których nie notowano w innych krajach, wielkość eksportu przyjęto arbitralnie, źle określono szacunki przychodów.

Jak dodaje prokuratura, program inwestycji nie uwzględniał zasad ekonomicznej opłacalności i nie określał racjonalnych źródeł finansowania.

Skutki były takie, że po wybudowaniu linii ciągłego odlewania stali, w latach 1999-2000 wykorzystano jedynie 3 proc. jej możliwości, natomiast możliwości walcowni - w 8-11 proc. To  wszystko doprowadziło do utraty płynności finansowej huty, a w  konsekwencji - do upadku zakładu.

Jackowi J. grozi do 10 lat więzienia. Wpłacił on 40 tys. kaucji, prokuratura zajęła część jego majątku na poczet przyszłych kar, b. prezes ma też zakaz opuszczania kraju. Podejrzany nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw.

Wybudowana przez austriacki koncern Voest Alpine wieloliniowa walcownia, oddana do użytku jesienią 1998 roku, uchodziła wówczas za jedną z najnowocześniejszych w Europie. Służy do walcowania tzw. stali wysokostopowych. Można produkować tam m.in. wykorzystywane w budownictwie pręty zbrojeniowe oraz walcówkę.

Obiekt kosztował ok. 220 mln zł. Według informacji syndyka masy upadłości huty, na nieruchomościach walcowni do dziś ciążą hipoteki na rzecz ZUS (ponad 856,7 tys. zł), ING Banku Śląskiego (16 mln dawnych marek niemieckich) oraz Skarbu Państwa (75 mln zł). Na część urządzeń ustanowiony został zastaw na rzecz ING Banku Śląskiego, wartości blisko 192,9 mln zł. Bankowy kredyt sfinansował inwestycję w 80 proc.

Kosztowna inwestycja i związany z nią kredyt był jednym z  głównych powodów ogłoszenia w połowie maja 2001 roku upadłości zadłużonej na ponad 500 mln zł Huty Baildon. Na kupno upadłej huty w całości, za 235,6 mln zł nie było chętnych. W pierwszym przetargu nie udało się także sprzedać samej walcowni, wycenionej na 40,5 mln zł, a więc ponad pięciokrotnie mniej niż kosztowała jej budowa.

sg, pap