Gra o budżet (aktl.)

Gra o budżet (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
MF: 35 mld zł wyniesie deficyt wg projektu budżetu na 2005 r.; nie grozi to przekroczeniem 55 proc. długu publicznego w relacji do PKB. PO: deficyt jest zaniżony o ok. 20 mld zł.
W Sejmie rozpoczęła się debata nad rządowym projektem ustawy budżetowej na 2005 rok, która ma trwać do godziny 21.00.

Projekt zakłada dochody budżetu w 2005 r. na poziomie 173,7 mld zł, co oznacza wzrost o 11,3 proc. w stosunku do 2004 r., zaś wydatki zaplanowano na 208,7 mld zł (wzrost nominalny o 4,4 proc. Przy planowanym wzroście gospodarczym o 5 proc. nastąpi zmniejszenie wydatków państwa w stosunku do PKB. Dalsza obniżka wydatków państwa jest niemożliwa - twierdził w Sejmie minister finansów Mirosław Gronicki.

Podkreślił, że przyszłoroczny budżet będzie pierwszym budżetem z pełną składką do UE w wysokości 10,2 mld zł (w 2004 r. - ok. 6 mld). Jednak Polska ma być beneficjentem netto pomocy z UE - wpłaty do budżetu z UE wyniosą netto 15 mld zł.

Zdaniem Gronickiego, w przyszłym roku zmniejszy się udział tzw. wydatków sztywnych w  budżecie. W poprzednich budżetach był on na poziomie 65 proc., a obecnie wyniesie 58,8 proc., co ma pozwolić na zwiększenie elastyczności wydatków państwa. Gronicki twierdził też, że "to, co najbardziej boli podatników", czyli wydatki na administrację, zostaną zmniejszone nominalnie o 1,4 proc., a realnie spadną o ponad 4 proc.

Na razie jednak nie ma - zdaniem resortu - możliwości zmniejszenia składek na ubezpieczenia społeczne. "Różnica pomiędzy zbieraną składką a wysokością świadczeń społecznych to 50 mld zł. Tyle podatnicy muszą przeznaczyć na  dofinansowanie świadczeń" - mówił Gronicki, dodając, że w  przyszłym roku ta różnica spadnie o kilka miliardów.

Minister finansów podkreślił, że ogółem wydatki socjalne budżetu to ok. 50 proc. całości wydatków publicznych, "co stanowi rekord w  OECD". W Polsce jest też bardzo niski przeciętny wiek emerytalny -  58 lat. Niższy jest tylko na Węgrzech i na Słowacji. W Polsce są też wysokie wydatki na świadczenia rentowe - ok. 4 proc. PKB, podczas gdy średnia dla OECD wynosi 1,5 proc. Wydatki na  świadczenia dla rolników wynoszą 2 proc. PKB, ponieważ w 95 proc. państwo dopłaca do tych świadczeń. Ponadto wysoki poziom bezrobocia wymusza duże wydatki na jego zwalczanie - poinformował Gronicki.

Zdaniem resortu finansów, ten projekt pozwala dość optymistycznie patrzeć na przyszłość polskiej gospodarki. Przyszłoroczny budżet ma bowiem ograniczyć narastanie długu publicznego. Już w czwartym kwartale 2004 r. zmaleją potrzeby pożyczkowe państwa, a dług publiczny wyniesie nieco ponad 52 proc. PKB i nie widać zagrożenia dla przekroczenia poziomu 55 proc. długu publicznego w relacji do PKB. Jednocześnie budżet nie zakłada wzrostu obciążeń podatkowych. "Strategia zakłada stabilizację długu w 2006 na poziomie 2005 w stosunku do PKB oraz stopniowy spadek w latach następnych " -  przekonywał Gronicki.

Poinformował też, że rząd chce zmienić definicję długu publicznego na używaną w UE, by można było porównywać Polskę z innymi krajami UE. Gdyby w tym roku stosować definicję unijną, to dług publiczny wyniósłby niewiele powyżej 46 proc. PKB, a jeśli otwarte fundusze emerytalne liczyć poza sektorem publicznym, to i tak dług wyniósłby poniżej 50 proc. PKB.

Jeśli reformy będą konsekwentnie prowadzone, to  przed 2010 rokiem Polska będzie mogła ubiegać się o członkostwo w  unii monetarnej i przejście na euro - oznajmił.

Od 1 stycznia rząd chce wprowadzić system komputerowy Eurobudżet do lepszego monitorowania wydatków.

Minister finansów poinformował też, że dochody budżetowe przekroczą w 2004 roku plan budżetowy o 1 proc., czyli o ponad 1,6 mld zł. Dodał, że według przewidywań, wydatki budżetowe będą w tym roku w granicach ustawy. Zaawansowanie deficytu budżetowego wynosiło na koniec września 63,9 proc., a deficyt budżetowy będzie prawdopodobnie niższy o 2 mld zł.

Gronicki dodał, że w drugiej połowie 2004 roku wzrost gospodarczy będzie niższy niż w pierwszej połowie tego roku, jednak wyniesie ponad 5 proc.

Projekt w trakcie debaty chwalił też wicepremier Jerzy Hausner. To "dobry plan finansowy państwa, najlepszy w ostatnich latach - mówił. Jeżeli przyjmiecie go w takiej postaci, jeżeli to zrobicie, to osiągnięcie celów w 2005 roku nie będzie zagrożone. Jeśli zaś  skupicie się na tylko na walce politycznej, to nie tylko nie  osiągniemy tego co możliwe i pożądane, ale będziemy mieli skutek odwrotny: zamiast wzrostu stagnacja, zamiast zatrudnienia zwolnienia". Według Hausnera, jeśli budżet w tej postaci zostanie przyjęty, Polska będzie najszybciej rozwijającą się europejską gospodarką. Podkreślał, że nasz kraj jest na ścieżce intensywnego wzrostu gospodarczego. Przypomniał, że tegoroczny wzrost gospodarczy sięga 6 proc., do czego przyczyniło się obniżenie podatków dla przedsiębiorców z 27 proc. do 19 proc. Hausner zapewnił również, że w 2004 roku Polska na pewno nie  przekroczy granicy 55 proc. relacji długu publicznego do PKB, a  bezrobocie spadnie do końca tego roku o 200 tys. "Bezrobocie spada, ale nie odczuwalnie dla polskich obywateli" - przyznał.

Projekt przyszłorocznego budżetu nie przekonał Platformy Obywatelskiej, która zgłosiła wniosek o jego odrzucenie w całości. Deficyt budżetowy na 2005 rok, zapisany w projekcie budżetu w wysokości 35 mld zł, jest zaniżony o około 20 mld zł - uzasadniała Zyta Gilowka. Na zaniżoną kwotę 20 mld zł składają się następujące czynniki: "kwota 11,3 mld zł zapisana w projekcie ustawy budżetowej w formie transferu do otwartych funduszy emerytalnych (OFE). Zdaniem większości specjalistów jest to wydatek, dotacja do  ZUS, którą ZUS musi przekazać do OFE".

Gilowska wyliczała, że kolejne 2,2 mld zł składające się na te 20 mld zł to pożyczka dla samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej. "Tego rodzaju pożyczki są niespłacalne i ta pożyczka -  jak można przypuszczać - nie będzie spłacona, zwłaszcza, że ZOZ-y są obarczone około 10 mld zł długiem".

Kolejne 2,2 mld zł zaniżonego deficytu, to dotacja do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, a następne 4,6 mld zł niezbędne jest dla współfinansowania zadań w ramach programów pomocowych Unii Europejskiej. "Przecież wiadomo, że jest to wydatek. Państwo ten wydatek ponieść musi, a ta kwota w pozycji wydatki nie została wykazana" - mówiła Gilowska.

Również klub Prawa i Sprawiedliwości wniósł, choć z innych powodów, o  odrzucenie budżetu na 2005 r. już w pierwszym czytaniu. "Budżet nie powinien być uchwalony, by rząd Marka Belki odszedł", ponieważ - mówił w imieniu klubu PiS poseł Wojciech Jasiński - powstał on po to, by wyprzedawać majątek narodowy. Jasiński dodał, że rząd nie wykonuje uchwał Sejmu dotyczących prywatyzacji. Jego zdaniem, rząd niewiele też zrobił, by aktywizować inwestycje; mimo wzrostu PKB nie rośnie liczba zatrudnionych, a w kwestii długu publicznego rząd podrzuca problem następcom.

*************

Wypowiedź Zyty Gilowskej o zaniżonym o 20 mld zł budżecie zdenerwowała Jerzego Hausnera i wywołała ostrą ripostę. "Przyjmuję, że jest pani osobą poważną. Chciałbym przypomnieć, jak pani Zyta Gilowska oceniała wszystkie przedłożenia budżetowe. W  zeszłym roku udowadniała pani, że deficyt budżetowy jest na  poziomie 80 mld zł. To nie jest poważne obliczenie" - powiedział Hausner.

Prowadzący obrady wicemarszałek Sejmu Józef Zych bezskutecznie prosił Hausnera o złagodzenie wypowiedzi. "Proszę bez osobistych wycieczek, bo to prowokuje. Pewne zasady musimy tu zachować" - mówił.

"Dlaczego te zasady mają obowiązywać tylko w jedną stronę. Ja tego nie rozumiem. Dlaczego tylko mnie mają obowiązywać zasady. Jestem takim samym posłem, jak posłanka Zyta Gilowska, a pani poseł Gilowskiej wolno powiedzieć wszystko, a mnie nie wolno powiedzieć wszystkiego" - mówił Hausner.

"Jeżeli jest pani poważna, to chciałbym, aby pani oświadczyła, że kiedy PO będzie sprawować rządy, a pani lub ktokolwiek z pani klubu będzie ministrem finansów, to natychmiast w przygotowanym przez państwa budżecie policzycie OFE tak jak pani chce liczyć. Wtedy będzie to poważne wystąpienie. Bo trudno zadeklarować coś czego sami nie  zrobicie" - powiedział Hausner.

"To jeżeli jest tak, jak pani dowodzi, iż w tym roku deficyt budżetowy wynosi 55 mld zł, to chcę powiedzieć, że prosty rachunek wskazuje, że mamy do czynienia z nadzwyczajnym postępem - według pani sposobu liczenia. Jeżeli jest pani poważna, to powinna pani wziąć pod uwagę taki argument, że część zakwestionowanych przez panią środków stanowi tzw. prefinansowanie z UE. Te pieniądze oczywiście zostaną wydane, ale w pewnym cyklu zostaną zwrócone budżetowi" - tłumaczył Hausner.

"I rok temu i tym razem usilnie pani dowodzi, że nie należy liczyć środków do otwartych funduszy emerytalnych, w sposób, w  który liczy minister finansów. Mamy możliwość liczenia tego w ten sposób co najmniej do marca 2007 roku" - tłumaczył Hausner.

Po wystąpienia Hausnera o głos poprosił wicemarszałek Sejmu Donalnd Tusk (PO) i powiedział: "Panie premierze, jeśli jest pan człowiekiem dobrze wychowanym i  przyzwoitym, a na chwilę załóżmy, że ta hipoteza ma jakiekolwiek uzasadnienie - to proszę tu przyjść i przeprosić kobietę, którą pan obraził. Bo pańska trudna sytuacja, kompromitacja pańskiego ugrupowania i pański brak kompetencji nie upoważnia jeszcze, żeby zastępować to chamstwem z tej trybuny" i poprosił o 5 minut przerwy w obradach.

em, pap