Jak twierdzi Agrofert, ceny za te oddziały Unipetrolu zostały uzgodnione pod koniec 2003 r. i na początku 2004 r., a podstawą do ich ustalenia były wyniki audytu wyników finansowych za 2002 r. i wstępne wyniki finansowe za pierwsza połowę 2003 r. Szefowie firmy dodali, że władze PKN Orlen zaakceptowały określone wówczas warunki cenowe. Zgodnie z umową, jak twierdzi szef Agrofertu Andrej Babiś, gdyby płocki koncern nie zgodził się sprzedać obiecanych aktywów Unipetrolu, suma rekompensaty należnej od PKN Orlen miałaby wynieść 77 mln euro (97 mln USD).
Jak szacuje Babis, gdyby PKN Orlen nie chciał odsprzedać chemicznych aktywów Unipetrolu, na co wcześniej wyraził zgodę, szkody Agrofertu wyniosłyby nawet 350 mln euro. "To strata wyższa niż ustalona kara umowna", której Orlen też nie zapłacił. W tej sytuacji zasadniczo udziela się dodatkowego terminu na uregulowanie należności, potem możliwy jest spór" - powiedział Babis. "Jeśli nie dojdzie do porozumienia w sprawie sprzedaży Agrofertowi spółek chemicznych, możliwe, że do końca roku może dojść do arbitrażu" - powiedział Babis. Nie ujawnił jednak, o jakie odszkodowanie spółka wystąpi w tym postępowaniu.
PKN Orlen przejął 62,99 proc. akcji czeskiego Unipetrolu w maju tego roku - wartość transakcji wyniosła 13,05 mld koron, czyli około 480 mln USD.
Tymczasem, jak napisał dziennik "Mlada fronta Dnes", czeska policja zażąda od Polski wszelkich informacji na temat korupcji, która mogła towarzyszyć prywatyzacji czeskiego koncernu petrochemicznego Unipetrol z udziałem PKN Orlen.
Gazeta dodaje, że w ten sposób Czesi zaczną badać skandal, który od kilku miesięcy trzęsie polską sceną polityczną. "To nasz (...) obowiązek, by uzyskać w Polsce (te) materiały" - mówił gazecie szef czeskich służb ds. walki z korupcją Milan Sziszka. Podkreślał, że policja zwróci się w tej sprawie do odpowiednich urzędów w Polsce, by zapewniły jej informacje i materiały świadczące o tym, iż w Czechach brano łapówki za sprzedaż Unipetrolu.
Czeska policja już przed dwoma tygodniami założyła akta sprawy, gdy tylko powiadomiono ją o popełnieniu przestępstwa przez Zdeńka Doleżela, zdymisjonowanego później szefa gabinetu premiera Czech Jirzego Paroubka - pisze dziennik.
"MF Dnes" przypomina również, że na początku września czeska telewizja Nova wyemitowała nagrany ukrytą kamerą reportaż, w którym Doleżel, domagał się łapówki w wysokości 5 mln koron w zamian za pośrednictwo w rozmowach o dokończeniu prywatyzacji Unipetrolu, czym miała być zainteresowana czeska spółka Seta, w imieniu której występował polski lobbysta Jacek Spyra.
Z dotychczasowych relacji polskich i czeskich mediów wynika, że poprzednie kierownictwo polskiego koncernu PKN Orlen, który kupił większościowe udziały w Unipetrolu, aby wygrać przetarg prywatyzacyjny musiało zawrzeć niekorzystne umowy z czeską firmą Agrofert o odsprzedaży jej za zaniżone ceny udziałów w najbardziej rentownych spółkach holdingu. Właścicielem Agrofertu jest Andrej Babiś, którego jak piszą media - łączą bliskie związki z b. premierem Czech, szefem rządzącej socjaldemokracji Stanislavem Grossem.
O udział w prywatyzacji Unipetrolu zabiegała także spółka Seta, która zamiast Agrofertu chciała być partnerem PKN Orlen. Kiedy jednak poprzednie kierownictwo polskiego koncernu podpisało umowę z firmą Babisia, Spyra zaczął się skarżyć. Rozmowę z nim nagrał i przekazał organom ścigania b. członek zarządu Orlenu, Krzysztof Kluzek.
ks, pap
Czytaj też: Petrobiznes bez granic (Orlen wyrzucił prawie pół miliarda - Jacek Spyra ujawnia "Wprost" kulisy czesko-polskiego łapówkarstwa)