7 listopada 2020 roku w Ostrowcu (obwód grodzieński) na Białorusi oficjalnie oddano do użytku pierwszą w tym kraju elektrownię jądrową. Na razie działa tylko jeden reaktor jądrowy. Drugi miał zacząć działać w tym roku, ale dotrzymanie terminu jest mało prawdopodobne.
Zachód nie chce kupować białoruskiej energii
Nie obyło się bez incydentów: jak opisuje „Rzeczpospolita”, podczas transportu ważący 335 ton korpus reaktora spadł z 7-metrowej wysokości. „Dopiero po nagłośnieniu sprawy, Rosatom wymienił instalację. Na budowie w rożnych wypadach zginęło pięciu robotników. Był też strajk zatrudnionych tam ludzi, bo podwykonawcy zalegali z wypłatami, nawet po kilka miesięcy” – czytamy.
Wykładając pieniądze na inwestycję, Łukaszenko miał nadzieję sprzedawać prąd na Zachód. Białoruś nie potrzebuje prądu z Ostrowca. Nic z tego nie wyszło. Polska, Niemcy i Litwa nie chcą importować białoruskiego gazu. Cały prąd trafia więc do Rosji.
Skoro więc Białoruś nie potrzebuje energii ani z pierwszej, ani drugiej elektrowni, to po co miałaby ona powstać? Tym bardziej że z powodu sankcji Białoruś i tak nie mogłaby sprzedawać prądu za granicę, nawet za bardzo atrakcyjną cenę. Łukaszenko zapewnia, że naprawdę zależy mu, by jego kraj „bardziej korzystał z energii elektrycznej".
Pomysł wybudowania drugiej elektrowni nie narodził się w głowie Łukaszenki wczoraj. Już w 2020 roku przekonywał, że „Białorusi jest potrzebna jeszcze jedna elektrownia atomowa, aby odejść od zależności od kopalnych źródeł energii”.
– Nie wystarczy nam energii elektrycznej. Nasi protestujący płaczą, że nie ma co z nią zrobić. Jak to nie ma co zrobić? Powinniśmy zbudować jeszcze jedną taką elektrownię, żeby odejść od zależności od węglowodorów" – oświadczył Łukaszenka.
Elektrownia atomowa w Ostrowcu
Elektrownia jądrowa w Ostrowcu ma moc 2400 MW. Znajduje się około 50 km od Wilna. Litwa wystosowała w środę notę protestacyjną do Białorusi, w której zażądała wstrzymania produkcji prądu w siłowni, gdyż – zdaniem Wilna – zagraża ona bezpieczeństwu obywateli Litwy, Białorusi i Unii Europejskiej. Litwa argumentowała także, że uruchomienie elektrowni w Ostrowcu stanowi zagrożenie ekologiczne zarówno dla niej, jak i pozostałych państw bałtyckich i Polski.
Już wtedy, na 2 lata przez unijnymi sankcjami, Litwa przyjęła przepisy zakazujące zakupu energii elektrycznej, wytwarzanej przez elektrownię atomową w Ostrowcu.
„W związku z decyzją Litwy, która zablokowała możliwość przesyłu energii elektrycznej z Białorusi, straciła ona największy rynek zbytu, jakim były państwa bałtyckie (w 2019 r. dostarczyła tam ponad 1,5 mld kWh z wyeksportowanych ogółem 2,3 mld kWh). Białoruś została też pozbawiona możliwości sprzedaży energii elektrycznej na giełdzie Nord Pool, z której korzysta kilkanaście państw UE, w tym Polska. Wszystko to zmniejszy dochody, jakie z eksportu energii elektrycznej Białoruś czerpała wcześniej – w 2019 r. było to 123,5 mln dol”. – podsumowała w 2020 roku analityk Polskiego Instytytu Spraw Międzynarodowych Anna Maria Dryner.
Czytaj też:
Kuriozalne tezy Łukaszenki. „Sprowadzają dzieci z Ukrainy, rozczłonkowują je i pobierają organy”Czytaj też:
Rosja zaatakuje elektrownię? USA zwołały nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ