Mimo tego, że kolejne pakiety sankcji doprowadziły do stanu, gdzie kupowanie rosyjskiej ropy legalne jest wyłącznie, gdy ta tłoczona jest rurociągami, to rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.
Flota widmo, czyli jak Rosja omija sankcje
Rosjanie o ponad 600 proc. zwiększyli częstotliwość stosowania sposobu, który mocno utrudnia śledzenie tankowców z surowcem. Statki „znikają” bowiem z radarów zaraz po wyjściu z portu. Ich kapitanowie wyłączają transpondery, które pozwalają na śledzenie ich kursu. W ten sposób nie da się ustalić, do którego kraju zmierzając dostawy ropy Ural. Ma to nie tylko chronić odbiorców przed atakami ze strony Zachodu, ale także pozawalać unikać sankcje. Firmy monitorujące działanie Rosji twierdzą, że tego typu praktyki stosują nie tylko jednostki transportujące ropę naftową, ale także inne produkty petrochemiczne.
Eksperci otwarcie mówią, że wyłączanie transponderów jest działaniem, które jasno można nazwać działaniami pirackimi. Cywilizowane kraje świata umówiły się, że tego typu działania są niedozwolone.
Ponad 600 tankowców widmo
Jak wyliczają dziennikarze CNN, obecnie po morzach pływa nawet 600 tankowców, które nielegalnie transportują rosyjską ropę i produkty petrochemiczne. Oznacza to, że co dziesiąta tego typu jednostka, należy do rosyjskiej floty widmo.
Namierzenie jednostek jest trudne, gdyż nie dość, że pływają one pod banderami państw trzecich, to często należą do firm zarejestrowanych w Dubaju, czy Hongkongu, a ich związek z Rosją nie jest oczywisty.
Pewne jest to, że swojego zainteresowania rosyjskim surowcem nie kryją Chiny, ani Indie. Oba kraje bardzo widocznie zwiększyły swój handel ropą Ural. Korzystają w ten sposób na przecenach na ten surowiec, ale jednocześnie pokazują swoje niepisane wsparcie dla działań Kremla.
Czytaj też:
Gdzie podziały się rosyjskie tankowce? Zniknęło ich już ponad 400Czytaj też:
Tankowiec z rosyjską ropą błąka się po morzu. Porty nie chcą go przyjąć